Krótko o becie Don't Starve - Materdea - 12 kwietnia 2013

Krótko o becie Don't Starve

Don’t Starve jawi się na horyzoncie „wcześniejszego dostępu” Steam jako prawdziwy poradnik survivalu. Tutaj naprawdę trzeba się starać, by przeżyć, nie bacząc na przeciwności losu. Brakuje pożywienia? Wpieprzaj kwiaty. Siada psycha? Zrób sobie wieniec, to Ci się poprawi. Na szczęście o wodę pitną nie trzeba się martwić.

Wcielamy się w postać tajemniczego jegomościa imieniem Willson. Do świata żywych wskrzesza nas niejaki Maxwell – typek wyglądający niczym posłaniec samego Lucyfera. Jakie zadanie zleca? Żadne – musimy przetrwać. O ile na początku cel przeżycia około tygodnia wydaje się nierealny (szybko giniemy, głównie przez proste błędy), to po kilku sesjach doskonale wiemy, co i w jakiej kolejności należy robić, by nie zginąć od walki z dzikiem. Do tych czynności należy przede wszystkim rozpalenie ogniska, tudzież pochodni, albowiem w nocy nie możemy spacerować. Ni z gruszki, ni z pietruszki po zmroku naciera na nas dziwna bestia i dwoma pociągnięciami ostrych pazurów odsyła protagonistę tam, skąd przyszedł. Co warte podkreślenia, ogień nie służy nam tylko jako źródło światła – przy jego pomocy upieczemy surowe mięso, a także przyrządzimy pyszne warzywne przekąski. Warto wiedzieć, że oprócz prowadzenia trybu koczowniczego, możemy spróbować osiedlić się na danym terenie. W późniejszym etapie gry jesteśmy w stanie stworzyć m.in. pole, na którym posadzimy rośliny wszelakie, płotek, co by zwierzyna nam nie wpierdzieliła tego wszystkiego. Tutaj naprawdę gramy, jak chcemy.

Ponadto nie możemy opierać się na żadnych instrukcjach, bo te – najzwyczajniej w świecie – nie istnieją. Jeśli nie wiemy co do czego służy, musimy kierować się wyłącznie intuicją i własnymi pokładami kreatywności. Podstawą jest zebranie kilku szczap suchego drewna i krzemieni, co by stworzyć pierwsze narzędzia pracy – siekierę oraz kilof. Pierwsze posłuży do ścinania drzew, a drugi do wydobywania cennych minerałów. Jeśli chcemy wejść na wyższy poziom rozwoju, koniecznie musimy zainwestować w specjalną machinę. Postawienie jej w bezpiecznym miejscu umożliwi protagoniście na robienie nowych przedmiotów, tym samym poszerzając spektrum możliwości przeżycia w nieprzyjaznym środowisku.

Mechanizmy napędzające Don’t Starve to nie jest przy tym taka kaszka z mleczkiem. Przede wszystkim musimy troszczyć się o trzy ikonki umieszczone po prawej stronie ekranu. Są to głód, psychika, tudzież poczytalność oraz HP. Pierwszy i ostatni są znane, mam taką nadzieję. Drugi zaś jest pewną nowością, bowiem we wcześniejszych wersjach gry go nie było. Został dodany w jednej z wielu aktualizacji. Chodzi w nim mniej więcej o to, żeby nie przebywać zbyt długo na „wrogich terenach”, czyli błotnisto-kleistych podłożach, gdzie dominują wszelkie pająki, a także inne stwory. Najłatwiejszym sposobem na wzrost tego wskaźnika jest albo zatłuczenie kilku zjaw, albo zrobienie sobie wieńca na głowę ze znalezionych kwiatów.

To, co u Klei jest charakterystyczne, czyli świat oraz jego design, w Don’t Starve wypadło znakomicie. Stylistyka tytułu doprawdy zachwyca, a w minimalnym stopniu nawet przypomina komiks. To po prosty styl tego dewelopera! Niezwykła jest tutaj również muzyka. Bardzo minimalistyczna, z pojedynczymi, dosyć charakterystycznymi, dźwiękami i lekkim tylko podkładem. Całość sprawia naprawdę solidne wrażenie. Jestem przekonany, że premiera zaplanowana na 23 kwietnia przyniesie oczekiwane zyski, a sama produkcja będzie znacznym sukcesem w historii firmy.

Materdea
12 kwietnia 2013 - 22:37