Gry w hipermarketach czyli kto robi nas na szaro - Imperialista - 2 maja 2013

Gry w hipermarketach, czyli kto robi nas na szaro

Zanim zapytacie kto przy zdrowych zmysłach kupuje gry w hipermarketach, polecam przejść się do któregoś z nich i postać na odpowiednim dziale paręnaście minut. Z perspektywy młodego, konsolowego entuzjasty, wykorzystanie szansy zdobycia upragnionej gry przy okazji zakupowego szału rodziców jest często widywaną taktyką. Sami rodzice sięgają po tytuły z reguły bez jakiegokolwiek cenowego rozeznania. Bierzemy pod lupę oferty Tesco, Real i Auchan!



W zestawieniu biorą udział trzy popularne hipermarkety wielobranżowe: Tesco, Real, oraz Auchan.  Zrobiłem co prawda podobny research na temat marketów elektronicznych: Media Markt, NeoNet, Euro RTV AGD, Media Expert, ale uznałem że wrzucanie ich do jednego wora ze sklepami niespecjalizującymi się w żadnej konkretnej dziedzinie nie będzie dla nich sprawiedliwym rozwiązaniem. Podzieliłem więc artykuł na dwie części, za kilka dni będziecie mogli poczytać o growych ofertach w sklepach pozostających bliżej naszej ulubionej branży.


Dużo, tanio...

Brytyjska sieć hipermarketów może się pochwalić całkiem niezłą ofertą gier wideo, którą śledzić możemy w regularnie aktualizowanym serwisie samego sklepu pod adresem http://www.tesco.pl/gamezone/nowosci.php . Nie mamy co prawda możliwości zarezerwowania tytułu do odbioru w sklepie, ale sama forma strony internetowej, która daje nam możliwość rozeznania cenowego w kilku największych tytułach jest godna pochwały. Zakładka „premiery” atakuje nasze oczy jaskrawą przeceną na Dead Island Riptide w wersji PC. Może co prawda zastanawiać mały napis na dole strony stanowiący, że oferta ważna jest od 25.05.2013 ale uznaję to za literówkę i jadę do Tesco, by samemu obadać sprawę.  

Aby dostać się do działu z multimediami, musiałem przedrzeć się przez półki z bagietkami, ciuchami i oponami letnimi przy akompaniamencie znanego z Tesco, zakupowego hitu „dabudidaj”. Stanowisko z grami okazało się dość spore, poszczególnie platformy oddzielone były od siebie wyraźnie, mimo że edycje budżetowe śmiało mieszały się z premierówkami, walcząc o uwagę klienta. Kierujemy się na specjalne, odrębne stanowisko poświęcone nowemu dziełu Techlandu. Niestety, po promocji nie ma już śladu, chociaż po wnikliwym przestudiowaniu cenówek, udało się znaleźć dowód na to, że Riptide zgodnie z zapowiedzią był przeceniony, chociaż tylko na kilka dni.  Tak czy siak, cena uczciwa, wersja  PS3 jest nawet niższa, niż w kilku sporych sklepach internetowych.

Odwracamy się na ścianę główną. Bioshock Infinite PC w cenie 129,99 zł- tak jak obiecano nam na stronie internetowej. Identycznie sprawa się ma z Sim City, chociaż 159.90 zł nie jest kwotą zbyt konkurencyjną. W większości przypadków, cenówka zgadza się z tą zawartą na stronie, chociaż zarzucić jej można pewną niekonsekwencję- bardzo często cena podana jest tylko dla jednej platformy, mimo że w sklepie z łatwością znajdziemy gry na wszystkie trzy.

Niestety, całkiem niezłe wrażenie psuje pojawienie się cen wyjętych z kosmosu. 229 zł za Prototype 2 na PS3? Serio? Jestem w stanie zrozumieć przepłacanie 20 złotych, które zapewne stracilibyśmy na kosztach przesyłki, ale w tym przypadku mówimy o wyrzuceniu w błoto kwoty powyżej 150 zł. Well done, Tesco. 

Kiedy miałem wychodzić ze sklepu, w oczy rzuciła mi się jeszcze jedna żółta naklejka, wesoło informująca o przecenie na Most Wanted od Criterion, oraz Medal of Honor Warfighter. Tego drugiego zabrakło na półkach, a pierwszy tytuł padł ofiarą burdelu cenowego, jednak krótki spacer do czytnika cen zażegnał wątpliwości. Most Wanted na PC w wersji premierowej za 25 zł to bardzo fajna oferta. Z Tesco wychodzę z mieszanymi uczuciami, żerowanie na niewiedzy klientów dało się wyczuć, w ofercie brak jest ciekawszych, wiekowych tytułów, ale uczciwie rzecz biorąc- katastrofy nie było. No, może oprócz tego że na odchodne market zmasakrował moje uszy drugim ulubionym kawałkiem sklepowego DJa "Don't be shy". Damn You, jadę dalej.

Real wita nas działem multimedialnym przy samym wejściu. 


Całość co prawda jedynie udaje porządek, tytuły poukładane są bez większego ładu i składu, ale uznajmy że dla cierpliwego klienta nie stanowi to wielkiego problemu. Ruszyłem więc na poszukiwania oferty wyjątkowej. Na początek przyjemne zaskoczenie

Jedi Academy za 40 zł. to niezły rarytas dla kogoś, kto tęskni za dobrymi grami w uniwersum Star Wars. Fifa niestety, drogo. Most Wanted i Warfighter za pięć dyszek, czyli o połowę drożej niż w Tesco.

Wersja pecetowa Dead Island Riptide w Realu jest tańsza o 5 zł od tej z Tesco, ale wersja na konsole jest już 10 zł droższa. Reszta tytułów AAA prezentuje zbliżony poziom cenowy, idąc więc tropem Jedi Academy, poszukuję nieśmiertelnego artefaktu- kosza z grami, którego w Tesco zabrakło. (Nie)stety, zamiast kosza mamy wszystko elegancko poukładane na półeczkach, wybór tytułów jest całkiem dobry, możemy też skorzystać z niezłej promocji na Kolekcję Klasyki.

Szukałem wytrwale czegoś podobnie kuriozalnego jak Prototype z Tesco- nie znalazłem. Było okej, w dodatku pracownik sklepu był skory do pomocy pytając, czy szukam czegoś konkretnego. Miło, chociaż w pewnym momencie bałem się o moje życie, gdy ten trzymając tajemniczo rękę za pazuchą przyglądał się mojemu fotografowaniu sklepowych półek.


Wsiadam do samochodu i jadę do Auchan. Francuska sieć sklepów nie powala wyjątkowo rozbudowaną ofertą, ale na pierwszy rzut oka cenowo prezentuje się całkiem nieźle.

Na Sim City zaoszczędzimy w porównaniu z konkurentami 30 zł. Dość zabawnie prezentują się stojące obok siebie pudełka z AC III,  z czego edycja bogatsza o dodatkową zawartość cyfrową jest o 44 zł tańsza od tej zwykłej, przy okazji wyjątkowo sprawnie konkurując cenowo ze sklepami internetowymi. Cóż, przynajmniej gracz ma wybór.

Niestety, oprócz tych trzech wyjątków, cała reszta jest cenową farsą. Lego Władca Pierścieni (PS3) straszy kwotą 230 zł- to około 80 zł. więcej niż u konkurentów. Nie zachęca również Killzone 3 za niecałe dwie stówy,  a już uśmiech politowania wzbudza poniższa oferta

Dodatkowo kosz z grami, mimo że wreszcie przyjmuje formę kosza, pełen jest kompletnie śmieciowego kodu. Spędziłem kilka minut, żeby wygrzebać z niego coś sensownego i była to strata czasu. Zero klasyki, pełno wątpliwej jakości gier dla dzieci oraz najgorszego, budżetowego badziewia najniższych lotów.

Wracając do domu, wstąpiłem do Biedronki. Niestety, półka od czasu do czasu raczona świetnymi ofertami tym razem była okupowana przez (kiepskie) książki. 


Podsumowując, traktowałbym zakup gier w hipermarketach jako ostateczność, ale daleki jestem od całkowitego skreślenia tej opcji. Mimo że w większości przypadków możemy zapomnieć o dostępności tytułów w dniu premiery, jeśli chcemy uzupełnić kolekcję można rozważyć wycieczkę do któregoś z nich. Żeby jednak zakup miał sens, należałoby  przejechać się po mieście, kursując między jednym zatłoczonym parkingiem a drugim, porównując oferty. Czy warto? Odpowiedzcie sobie sami.

Imperialista
2 maja 2013 - 16:28