Przyznajcie się, kiedy ostatnio przejście strzelanki stanowiło dla was pewne wyzwanie, staraliście się pokonać dany etap jeszcze raz "na czysto", a każda misja zmuszała was do odrobiny cierpliwości i częstego wykorzystywania dostępnych gadżetów? Jeśli nie graliście w najnowszą (dość rewolucyjną) część Ghost Recona, to możecie mieć problem z przypomnieniem sobie tytułu takiej produkcji. Na szczęście Duchy przychodzą z odsieczą.
Na pierwszy rzut oka Ghost Recon: Future Soldier to strzelanka jak każda inna - mamy oddział, który, preferując ciche i skryte działanie, przemierza kolejne miejscówki (czyt. etapy), wykorzystując do tego futurystyczne gadżety. Sęk w tym, że każdy z tych elementów został tak dopracowany i urozmaicony, że przestajemy widzieć standardowego TPS-a/FPS-a (przycelowanie to widok właśnie z pierwszej osoby), a zaczynamy dostrzegać nieoskryptowaną grę taktyczną. Do rzeczy więc...
Co mi się podoba?
+ Pierwszeństwo taktyki nad bezmyślnym strzelaniem. Już pierwsze chwile obcowania z produkcją Ubisoftu sprawiają, że gracz stara się eliminować wrogów po cichu (gra zresztą takie działanie nagradza), a co za tym idzie - kilka razy zastanowi się, czy warto unieszkodliwiać przeciwnika od razu, czy poczekać na lepszy moment.
+ Świetnie zrealizowane strzały zsynchronizowane. Zasada jest prosta - zaznaczamy do czterech przeciwników (tego czwartego musimy wówczas "uciszyć" także my), upewniamy się, że nikt nie znajdzie ciał i... wydajemy rozkaz ataku. Wszyscy oponenci zostaną unieszkodliwieni w tym samym czasie, a my możemy spokojnie planować dalsze działania. W zasadzie, gdyby się uprzeć, w ten sposób dałoby się przejść całą grę, zwłaszcza że...
+ AI myśli. Mowa tu zarówno o członkach naszego zespołu, którzy nie są tylko strzelającymi na ślepo marionetkami (ich strzały naprawdę niosą śmierć, troszczą się o osłonę i zajęcie dobrych pozycji. Do ideału brakowało mi tylko tego, by od czasu do czasu sami korzystali z dostępnych gadżetów...), jak i o przeciwnikach, którzy starają się nas oskrzydlić, rzucają nam pod nogi granaty (odłamkowe, IMP i hukowe), a także sprytnie wykorzystują osłony.
+ Gadżety naprawdę się przydają. Niekwestionowanym liderem wśród futurystycznych gadżetów jest bez wątpienia "peleryna niewidka", zapewniająca nam niewidzialność w pewnej odległości od oponenta. Jest też dron, z pomocy którego nieraz skorzystamy częściej, niż z... broni. To dzięki niemu zbadamy najbliższe otoczenie, dowiemy się ilu jest przeciwników, zaznaczymy ich, a w razie potrzeby posadzimy latającego drona na kółkach i za pomocą impulsu wyłączymy urządzenia elektryczne. To jednak nie wszystko - równie przydatne są czujniki ruchu (zaznaczające pozycje wrogich żołnierzy), granaty IMP, czy niezwykle pomocna maszyna krocząca (dostępna niestety w tylko jednej misji). Z tego wszystkiego korzystamy na każdym kroku!
+ Pomocne komunikaty. Duchy współpracują. Informują się o lokalizacji przeciwnika, o ich uzbrojeniu i ilości. Nie raz wiedziałem gdzie spojrzeć, zanim sam zauważyłem wrogich żołnierzy. Do tego całkiem fajnie słucha się tych szeptów.
+ Podróżujemy. Otoczniem nie sposób się znudzić - piasek, las, śnieg, miasto... Z tym wszystkim przyjdzie nam się zmagać w różnych zakątkach świata. Każda misja to coś nowego.
+ Multiplayer o wiele lepszy od tego z serii Assassin's Creed. Dość powiedzieć, że między Ghost Recon: Future Soldier i Ghost Recon Online można w zasadzie postawić znak równości (ze wskazaniem na pierwszą produkcję). Nie jest to poziom Battlefielda czy Call of Duty, ale da się przy tym dobrze bawić.
+ Długość rozgrywki. 12 misji, każda z nich to mniej więcej godzina grania, a to stawia Future Soldier ponad linią przeciętnej dziś długości rozgrywki.
Co jest nie halo?
- Dosyć drętwe animacje. Co prawda Duchy prezentują się najlepiej (to jasne), ale mam wrażenie, że ich 'menu' ruchów i animacji zamyka się na kilkunastu. Czegoś mi jednak brakuje...
- Banalna fabuła. Tom Clancy i wszystko jasne. Niby sporo się dzieje, ale zdążyliśmy się już przyzwyczaić do klimatów pana Clancy.
- Po pewnym czasie troszkę nuży. Mimo, iż co rusz trafiamy w nowe miejsce to w większości przypadków schemat jest identyczny - przedostań się do..., wykonaj cel misji, idż do punktu ewakuacji, obroń się przed nacierającymi siłami przeciwnika. Na szczęście honor nowego Ghost Recona ratuje kilka urozmaiceń (jedną z nich jest cała misja).
- Sztuczne rozmieszczenie osłon. Wiemy doskonale, że strzelanki słyną z rozmieszczonych sztucznie elementów, które mają nam służyć za osłonę. W Future Soldier ilość i sposób ich rozmieszczenia aż rażą po oczach.
- Grafika? Ogólnie rzecz ujmując grafika stoi na przyzwoitym poziomie, ale nie da się o niej powiedzieć nic więcej, niż przeciętna.
Przy Ghost Recon: Future Soldier bawiłem się wyśmienicie, zwłaszcza że po raz pierwszy od dawna miałem wrażenie, że gram w coś bardziej ambitnego, niż tylko kolejną strzelankę. Kiedy wywołałem alarm, wczytywałem grę ponownie, by lepiej zaplanować całą akcję, a były też momenty, że pokonanie nacierających sił wroga było prawdziwym wyzwaniem (nie raz ginąłem), co jest wręcz nie do pomyślenia w erze "samo-przechodzących-się-produkcji". Dodam jeszcze, że Duchy da się teraz kupić za 50 zł., więc jeśli szukacie taktycznej strzelanki do pogrania w wakacje to Future Soldier mogę wam z czystym sumieniem polecić. Czekamy na Future Soldier 2, już na next genach!
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>