Kiedy spokojna cywilizacja została zaatakowana przez siły ciemności, okazało się, że tylko jeden bohater może stawić im czoło i uratować świat przez inwazją złych mocy. Bohaterem tym jest Paladog – paladyn, pies... O ile się nie mylę, terier szkocki.
O „Paladogu” jest już wpis na Gameplay, ale gra jest tak wciągająca, że zasługuje na powtórne przypomnienie. Tym bardziej, że wspomniana poprzednio wersja jest tak jakby niepełna.
„Paladoga” możecie pobrać za darmo na Google Play, jak można się domyślić jest to demo. Możecie również zagrać w niego za darmo na jakiś stronach internetowych, okazuje się jednak, że to, co jest dostępne w sieci to mniej więcej połowa całości! Pełną wersję nabędziecie na Google Play za mały majątek wynoszący... 7 zł. Warto!
Na czym polega gra? Paladog jest dowódcą oddziałów, w skład swojej armii może powołać rycerskie myszy, króliczych łuczników, misie, żółwie, kangury... I jeszcze paru innych przedstawicieli zwierzęcego świata. W głównym trybie rozgrywki nasze wojska wędrują z lewej strony ekranu do fortecy wroga po prawej. Gdy dojdą do celu zaczynają ją niszczyć. Przeszkodą są naturalnie oddziały przeciwnika (diabły, wiedźmy, duchy, kościotrupy, zombie itp.) idące w kierunku przeciwnym. Kluczem do sukcesu jest znalezienie odpowiedniej dla danej planszy strategii, dobór i właściwy czas przyzwania poszczególnych jednostek oraz przemyślane używanie czarów naszego psiego paladyna.
Lekką modyfikacją powyższego trybu jest eskortowanie wozu – zamiast rozbrajać fortecę, wystarczy, że doprowadzimy wóz do końca ścieżki. W paru rundach zamiast atakować przyjdzie nam się bronić, a największą modyfikacją są pojedynki odbywane jednocześnie na kilku ścieżkach, zamiast na jednej.
Podczas przechodzenia plansz zarabiamy doświadczenie i monety, dzięki którym możemy wykupić nowe jednostki, ulepszyć stare, nabyć nowy ekwipunek, zwiększyć umiejętności bohatera. Czyli to, co znamy z tysięcy innych tytułów zawierających elementy rozwoju postaci.
Wróćmy jednak do zagadnienia, które poruszyłem na początku, czyli dlaczego warto zaopatrzyć się w pełną wersję? Po pierwsze mam wrażenie, że edycja na androida jest nieco trudniejsza. Możliwe, że wynika to z próby lepszego zmotywowania graczy do skorzystania z systemu mikropłatności, ale niezależnie od przyczyny, wychodzi to grze na dobre, a kupować czegokolwiek nie ma najmniejszej potrzeby, bo i tak wszystko zarobimy na wrogach. Po drugie mamy dostęp do drugiego trybu rozgrywki, w którym zamiast przechodzić kampanię po prostu odpieramy jak najwięcej fal wrogów. Gdy uda nam się odeprzeć trzecią, stajemy do pojedynku z Darkdogiem. Jak głosi zawarta w grze opowieść Paladog pojedynkował się z Darkdogiem przez trzy dni i trzy noce i udało mu się wypędzić z rywala opętujące go zło. Co nam z tego przychodzi? Możliwość gry nowym bohaterem. Nie jest to tylko inny wygląda postaci, ale całkowicie nowa kampania. Darkdog ma zupełnie odmienne od Paladoga umiejętności, zamiast przyzywać na pomoc zwierzęta bazuje głównie na stawianiu totemów, a zamiast zaklęć preferuje raczej broń białą. Inne są również jego umiejętności specjalne. Tym oto sposobem czas gry zostaje wydłużony o drugie tyle. Właściwie to kampania Darkdoga jest czymś, co niektóre firmy wydałyby jako osobny produkt z innym podtytułem.
Sterowanie na tablecie w zasadzie nie różni się wiele od grania na PC, po prostu klikamy palcem zamiast myszką i skrótami klawiszowymi. Zamiast rozważać, który system jest lepszy, poprzestanę tylko na stwierdzeniu, że androidowy jest równie wygodny.
„Paladoga” na urządzenia przenośne jak najbardziej polecam, tym bardziej, że przed zakupem można go sobie za darmo wypróbować w sieci. Gra działa w trybie offline, do nabycia na Google Play.