To, że wraz z nadejściem nowej generacji konsol na dobre pojawi się na nich model Free to play jest sprawą oczywistą. Już teraz mamy kilka zapowiedzi gier, którymi będziemy mogli bawić się od razu po rozpakowaniu nowego sprzętu. Jestem też pewny, że wraz z ich nadejściem we „wrogim” obozie PC także pojawią się zmiany. Rzeczy staną się jeszcze prostsze i przystępniejsze, zacznie się zatem lament dotyczący „ukonsolowienia” (które tak dobrze wytłumaczył u siebie Pita).
Zanim do tego dojdzie minie jeszcze trochę czasu, przecież strzelaniny FPP w przeciągu tygodnia też nie przystosowały się do wielu standardów, do których jesteśmy już przyzwyczajeni.
Jak zatem wprowadzić F2P na konsole? Z pewnością należy zdać sobie sprawę z tego, że większość konsolowców lubi mieć coś albo za darmo albo za to zapłacić raz i mieć na zawsze, bardziej lub mniej kompletne (w sensie z opcjonalnymi DLC). Mikrotransakcje co prawda okazały się wielkim sukcesem i same skórki do broni w Gears of War 3 były prawdziwym hitem, jednak nie można zapominać o tym, że zakup kilku skórek to wydatek jakiś 5-10 dolarów i taki gracz raczej już więcej na nie, nie wyda. F2P w domyśle ma za to wysysać portfele regularnie i do granic możliwości, wpływając nabytymi przedmiotami na sam model zabawy (pay to win = kto robi przelew ma lepszy sprzęt) lub też odcinając ludzi od serwera po przykładowej darmowej godzinie, która codziennie mu przysługuje. Odpowiednie żetony mogą jednak wydłużyć czas zabawy. I fajnie – ale właśnie w tym rozwiązaniu, każącym płacić sobie za czas spędzony z jakimś tytułem, jak w kafejce lub na automatach, widzę największe niebezpieczeństwo.
Chodzi o to, że nie da się symulować starego klimatu automatów w pokoju w którym siedzimy codziennie, mamy swój własny syf i zamiast zamawiać burgera z frytkami, musimy iść do kuchni, żeby zrobić sobie bułkę z szynką (czy cokolwiek), a potem jeszcze pozmywać naczynia. Dlatego też mając dostęp do masy tytułów, przy których możemy siedzieć 24/7 opcja dopłacania za kolejne godziny (jak np. w Mobile Suit Gundam Battle Operation, które Namco Bandai wypuściło na japońskim PSN-ie) raczej nie wypali, nie na tyle żeby być next big thing. Ciągłe dorzucanie do skarbonki nawet jeśli będzie opłacalne dla twórców, nie da rady przekonać do siebie najbardziej zatwardziałych. Jest to tym ważniejsze, że wciąż nie wszystkie karty płatnicze „rozumieją się” z Xbox Live i PlayStation Network i czasem nawet jeśli się chce zapłacić za coś drobnego to jedyną opcją jest zakup zdrapki – a w takiej usłudze Sony najmniejszy kod Pre-Paid doładowujący nasze konto to koszt 100 złotych… trochę duży wydatek jeśli chce się wrzucić przysłowiowego piątaka na jeszcze godzinkę gry.
To samo tyczy się mikrotransakcji . Rozumiem, że dla twórców umieszczenie możliwości kupienia waluty, budynków czy broni to czysty pieniądz, dzięki któremu coś co wydaje się darmowym tytułem ma szansę się zwrócić. Bo nie wiem czy tylko ja tak mam, ale właśnie ta MIKRO skala mi najbardziej przeszkadza. Jak już wydaję prawdziwe pieniądze na coś wirtualnego to wolę to czuć, a nie dostać roślinkę, pięć punktów do statystyk i pozdrowienia z podróży – wolałbym podrzeć tą dyszkę niż wydać na takie gówno. Za przeproszeniem. Czemu nie dodawać nowych poziomów, dużych poziomów, dużych stref, dużych zestawów, nowych typów postaci, dostępu do ciekawych opcji i przygód… czegoś faktycznie ma wartość inną niż zaoszczędzony/zyskany czas. F2P niech przyjmie formę „gier light” pozwalających się wciągnąć, a potem zakupić kilka większych rzeczy i mieć coś co równie dobrze powinno wyjść w pudełku jako pełna gra.
Dlatego też apelowałbym o stworzenie pośredniego rozwiązania, pozwalającego zupgrade’ować swój ulubiony tytuł F2P w coś na co wyda się raz większą sumę i nie będzie się już zmuszanym do dalszych zakupów, nawet tych malutkich. Tak to widzę i pewnie już zawsze tak to będę widzieć.
Jeżeli chcesz dotrzeć do większej ilości podobnych tekstów, zostać moim amigo, lub wygłosić epicki hejt - zrób to widocznie:
#na Facebookowej stronie Cascaderstwo (w kategorii zdrowie/uroda!).
#na rozrywkowym Twitterze pełnym czerstwych żartów i starych linków.
Dzięki!