Ten wpis miał powstać już dawno, bo za odrestaurowanie moich kontrolerów zabierałem się dobry rok. W końcu usłyszałem zdanie „Buja, ale ty masz zjechane pady” o jeden raz za dużo i wybrałem się na spacer po gumki. Bynajmniej nie do apteki, ale do pierwszego lepszego serwisu konsol we Wrocławiu. No i tak naprawdę nie był pierwszy lepszy, bo dobrze wiedziałem, że na Placu Staszica 12 znajduje się lokal prowadzony przez współlokatora mojej dziewczyny. Dlatego jeżeli coś dolega Waszej konsoli albo potrzebujecie akcesoriów – śmiało tam uderzajcie. Chłopak kiepsko się odżywia i jeśli biznes zacznie lepiej się kręcić, to może przerzuci się na snobistyczne zdrowe jedzenie zaprzestając smażenia schabowych w godzinach późnowieczornych. Oczywiście mogłem usługę zrealizować na miejscu i byłby to koniec wpisu, ale mam w sobie coś z majsterkowicza i całą operację postanowiłem wykonać samodzielnie w zaciszu mojego ponurego mieszkania. Teraz jestem specem i poprowadzę was za rękę w tej krótkiej fotograficznej instrukcji z gatunku „i ty możesz zostać bohaterem w swoim domu”.
Serwisy konsol to oczywiście nie jest jedyne miejsce, w którym można kupić gumowe nakładki na joysticki dla pada od Xboksa. Równie dobrze możecie ich szukać na allegro. Najtańsza chińszczyzna kosztuje 3zł za sztukę i myślę, że powinna wystarczyć jako zamiennik zużytych gałek. Najczęściej są one dostępne w dwóch standardowych kolorach: szarym i czarnym. Poszukujący urozmaicenia znajdą wszystkie kolory tęczy, łącznie z awangardowym różowym. Oprócz nasadek potrzebować będziecie także specjalnego śrubokręta. Co ja się za nim najeździłem po Wrocławiu… W Castoramie takich nie mają. Końcówka musi być typu torx (taka gwiazda dawida) o rozmiarza T8 i koniecznie z dziurką „security”. Nie wiem czemu Microsoft użył w padach śrubek z tak egzotycznym gwintem, ale stworzyło to o tyle duży popyt na rynku, że na allegro bez problemu znajdziemy odpowiedni śrubokręt. Za swój zapłaciłem 4zł plus 3zł za wysyłkę listem ekonomicznym. Jak szaleć to szaleć.
Do odkręcenia jest siedem śrubek: sześć widać bez problemu, siódma chowa się pod białą naklejką w miejscu battery packa. Zaznaczam, że tak jest w padach bezprzewodowych. Nie mam pewności co do padów z kablem, ale tam też gdzieś musi się kryć siódma śrubka. Pamiętajcie, że rozkręcenie pada może skutkować utratą gwarancji. Wydaje mi się, że to właśnie z tego powodu posłużono się naklejką, która robi za plombę gwarancyjną.
Rozkręcenie pada to również dobra okazja do jego wyczyszczenia. Kontroler zbudowany jest z idealnie dopasowanych klocków, które bez problemu można rozłożyć. Dzięki temu elektronikę można odłożyć na bok i wypłukać pod bieżącą wodą całą resztę. Pamiętajcie tylko, żeby przed ponownym złożeniem poczekać aż wszystko wyschnie.
Sama operacja zmiany nasadek jest banalnie prosta, z jednym małym ale. Może się okazać, że nowy dżojstik ma za mały otwór, który nakładamy na metalowy dzynks wystający z układu sterującego. Wystarczy jednak trochę popracować ostrym nożykiem i problem będzie z głowy. Mnie zdarzyło się to raz na cztery nakładki, które wymieniałem.
Gra za pomocą odrestaurowanego w ten sposób pada jest cudowna. Przez ostatnie kilka miesięcy męczyłem się z niemal gołym kawałkiem plastiku, z którego odpadały coraz większe kawałki gumowanej nakładki. Nigdy więcej! Niskim kosztem sprawiłem, że nie muszę wymieniać padów na nowe i nie będzie mi już wstyd przed znajomymi. Wam również polecam zadbać o swoje kontrolery.