Konsole potrzebują wielkiej wojny z zombie - Pita - 16 sierpnia 2013

Konsole potrzebują wielkiej wojny z zombie

PlayStation 4 przypuszczalnie stanie się jedyną konsolą z DayZ, podczas gdy nowy Xbox będzie platformą docelową dla podobno ekskluzywnego Dead Rising 3. Dwie gry z dużym światem zapełnionym zombie, dwa podejścia, jeden cel.

Konsolom brakuje dużych, otwartych światów. Jest GTA, Fable, multiplatformy. Są Dogmy i Monster Huntery. Ale nie ma za bardzo zombiaków. A te chłodne truchła są ostatnio bardzo gorące. Na PC łatwo nagrać się w podobne produkcje. DayZ, zmodowane Mount & Balde, ukochany przeze mnie STALKER – gdzie możemy błądzić godzinami, ale czujemy napięcie, niepokój, klimat zwiedzanych światów zamieszkanych przez martwaki szczególnie, gdy nie walczymy. Walka jest tylko dodatkiem, a nie jak w przypadku wielu wysokobudżetowych gier – głównym daniem.   

Na konsolach wielkie światy zamieszkane przez potwory to głównie multiplatformy, a poza Dead Rising i Dragon’s Dogma nie ma chyba żadnego*, który trafiałby do szerszej publiki nie będąc zarazem tytułem wywodzącym się bezpośrednio z peceta. Wielkie światy, eksploracja rodem z GTA, czy nawet AssCreed i Fable jest popularna na każdej platformie do grania, ale jakoś przez lata utrwaliło się tak, że te „powolniejsze” z zapomnianych, wielkich krain dostaje tylko PC. Na dodatek najciekawsze gry z zombie w ostatnim czasie trafiały głównie na PC.

Ogromne  światy świetnie współgrają z zombiakami, o czym dobrze świadczą wyniki sprzedaży i generalny szał na świeżych inaczej. Dlatego zombiakami chce walczyć zarówno Sony jak i Microsoft. DayZ jest tytułem którego nie trzeba przedstawiać. Po ostatnich wypowiedziach autora wypada, że Sony idzie mu bardzo na rękę i praktycznie pewne jest, że doczekamy się jego produkcji na PlayStation 4. Już wcześniej mówiono o konwersji na PlayStation 3, ale zapewne ze względu na ilość RAMu nowa konsola Sony wydaje się znacznie lepszym wyborem. DayZ nie trafia do pokolenia ADHD, ale jest bardzo przyjemne. Nie trzeba długo szukać, żeby zauważyć jak wielkie wrażenie na świecie graczy szybko doczekując się podróbek, ale również inspirując gry AAA – jak tryb mutliplayer w Last of Us.

Dead Rising 3 na platformie Microsoftu nie powinien dziwić. Jedynka pojawiła się z poprzednikiem Xboxa One, nie licząc dziwnej adaptacji na Wii nie doczekała się konwersji i pokazała wielki świat pełen zombie zrobiony z jajem. Przebieranki, konstruowanie broni i zadania na czas miały jeszcze ten bonus, że pojawiły się w jednej grze jeszcze przed wybuchem niesamowitej mody na zombiaki. Trójka wygląda dobrze, z miastami pełnymi stworów, martwi jednak to, że może brać się zbyt poważne – Capcom pojechał mocnym stwierdzeniem, że gra ma zarazem być doroślejsza i trafiać do fanów Call of Duty, co może skończyć się różnie.

Mount & Blade, Monster Hunter, Dark Souls, State of Decay, Fallout, X od Monolith to tylko niektóre z produkcji/serii, które czekają na swoje next-genowe edycje i które świetnie radzą sobie na rynku bez budżetów z gier AAA. Takie produkcje, razem z grami indie mogą być kolejną wielką rzeczą na konsolach (jestem pewien, że kolejna generacja doczeka się pierwszego konsolowego Humble Bundle). Z punktu widzenia polskiego gracza może wydawać się to dziwne, ale rynek konsolowy oraz pecetowy mimo wszystko wciąż są od siebie mocno oderwane. Wymieniają się trendami, czasami wydają się pod pewnymi względami zacofane względem siebie, jednak prawda jest taka, że ewoluują. I ewoluując w miarę oddzielnie dają nam raczej więcej, niż mniej ciekawych gier. Oczywiście nie obywa się bez ofiar – jak w przypadku śmierci wielu jRPGów, ale możliwe, że to jest również droga do wskrzeszenia gatunku.

Do czego zmierzam? Jestem pewien, że konsole nowej generacji zaoferują więcej otwartych światów i więcej struktur łączących multiplayer i single-player na wzór Dark Souls. To jest coś czego gracze chcą, ponieważ takie produkcje to świetne generatory historii, doskonałe wyciągacze czasu i gry na lata. Nie każdy lubi odsprzedawać gry, nie każdy kupuje jedną miesięcznie. Ludzie jakoś zapomnieli o koncepcie kupowania jednej produkcji na kilka lat, chociaż takie nie zaginęły. A gry łączące ciekawy, duży świat, multiplayer oraz single player mogą im o tym przypomnieć. Dla graczy zwycięstwo polegać będzie na tym, że dostaną więcej i lepiej. Dla producentów – bo wymusi na nich więcej ryzykownych, ale opłacalnych decyzji.  Nawet jeżeli początkowo czeka nas zalew tych cholernych zombiaków.  Czasami świeży i odważny pomysł trzeba ubrać w ciuchy trupa.

*uproszczenie, wiem.

Pita
16 sierpnia 2013 - 22:06