Ciężko jest się rozstać z czymś, co jest z tobą przez blisko 7 lat. Dlatego też trudno mi tak po prostu rzucić wszystko i pójść za postępem technologicznym. Takie konsole jak Xbox 360 i PlayStation 3 były z nami naprawdę długo i przez ten czas nagromadziły pokaźną bibliotekę naprawdę świetnych produkcji. Generacja ta zrobiła wiele dla branży gier wideo, przez co bardzo ją doceniam. Za mną stoją jeszcze szeregi tytułów, które obiecałem sobie nadrobić, także nie widzi mi się ich zostawiać. Tak w ogóle to czemu o tym gadam? Hm, pewnie dlatego, że listopad jest najeżony premierami na next-geny.
Oprócz takich hitów jak Killzone: Shadow Fall czy Dead Rising 3 na rynek trafi mnóstwo konwersji i to w dniu ukazania się nowych maszynek. Taki wiecie, pakiet pocieszenia dla tych, co wyrzucą 1800zł, żeby nie doznali uczucia zmarnowanej kasy. Oprócz Call of Duty: Ghosts i XCOM: Enemy Within nie interesują mnie żadne pozostałe tytuły. Następna generacja pokaże dopiero pazur w następnym roku i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Wygląda na to, że moje PS3 będzie kręciło się nadal, nieraz zamieniając się z kilkuletnim już PC.
Call of Duty: Ghosts
O nowym Ghosts napisałem już tyle, że nie wiem o czym jeszcze wspomnieć, by się nie powtarzać. Kampania zapowiada się ciekawie, ale potraktuję ją raczej jako przystawkę dla trybu wieloosobowego. W tym akurat szykuje się trochę zmian i po włożeniu płyty do nośnika, chciałbym wypróbować go jako pierwszy. Nie chce mi się już biegać, jeździć czy latać po wielkich mapach w Battlefieldzie. Wolę po prostu dostać spluwę w rękę i powymieniać się ogniem na małych przestrzeniach. „Duszki” wydają się nadawać do tego idealnie. Mam nadzieję, że Infinity Ward dopełni to, co zaczął już Black Ops II (no pomijając kwestię techniczną połączeń), czyli stworzenie porządnej, rywalizacyjnej zabawy z poprawnym balansem i poleganiem na zdolnościach gracza. Jeśli kolejna odsłona Call of Duty nie wprowadzi broni, które same zabijają oraz przywołują zaraz pełno nalotów myśliwców z helikopterami, to już jestem kupiony. Ciekawią mnie jeszcze nowe tryby rozgrywki, Clan Wars i kwestia wsparcia e-sportowej sceny. Reszta lata mi koło nosa.
XCOM: Enemy Within
W Enemy Unkown nie grałem za dużo i szkoda mi z tego powodu. Sam tytuł strasznie mi się podoba, ale po prostu nie mam na niego czasu, dlatego tłamsi się on gdzieś w odmętach mojego dysku na PS3. Jednak po niedawnym ukończeniu Skulls of the Shogun złapałem bakcyla, prowokującego odruch włączania gier taktycznych. Dlatego też trzymam kciuki za Enemy Within, bo kiedy wreszcie ukończę „podstawkę” to automatycznie przerzucę się na dodatek. Ten zaś zapowiada się na coś większego niż zwykłe DLC ze zbroją dla konia. Oczywiście nie będzie to też żadna rewolucja, ale porządny pretekst do postrzelania jeszcze kilkanaście godzin w kosmitów. Więcej broni, więcej przeciwników, nowa klasa i umiejętności oraz szereg technologii do odkrycia. Takie stabilne rozwinięcie sprawdzonej konwencji, tyle. Ale wystarcza mi to w zupełności, dlatego też czekam.
Gry, które będę obserwował
Killzone: Shadow Fall – z czystej ciekawości.
Dead Rising 3 – lubiłem dwójkę, choć była cholernie toporna. Trójka wydaje się być ciekawa.
Poza next-genami, które kompletnie mnie nie interesują, wygląda na to, iż listopad będzie dość suchym miesiącem. Trzeba powoli planować przejście ze starego na nowe. Ja tymczasem zajmę się nadrabianiem, ale to już pewnie wiecie, bo powtarzam to z 15 razy w serii tych artykułów. Czekam jak na razie na jakieś niespodziewane wybawienie, totalne zaskoczenie obecnej generacji. Kandydatem wydaje się być Dark Souls II, choć jeszcze zobaczymy. A teraz wracam do ciachania mieczem w Shadow Warrior i prowadzenia krówek na pastwisko w Red Dead Redemption.
Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!