Potęga sentymentu. Recenzja pierwszego epizodu Burial at Sea DLC do Bioshocka Infinite - MaKaB - 13 listopada 2013

Potęga sentymentu. Recenzja pierwszego epizodu Burial at Sea, DLC do Bioshocka Infinite

MaKaB ocenia: BioShock Infinite: Burial at Sea - Episode One
86

Jakiś czas temu rozważałem w jednym wpisie, gdzie zostaną umiejscowione dodatki do Bioshocka Infinite. Sądziłem, że zostanie rozwinięte tło wydarzeń z podniebnej Kolumbii. Doczekaliśmy się co prawda Clash in the Clouds, ale w przypadku fabularnych DLC postanowiono inaczej, powracając do miasta Rapture znanego nam z dwóch pierwszych części serii. Muszę przyznać, że był to ruch genialny, wszak dodatkową zawartość kupują przede wszystkim fani marki. Zapewne licząc na duże wpływy finansowe, podjęto najlepszy z tego punktu widzenia wybór. Sentyment oraz tzw. fan-serwis stanowią w przypadku tego dodatku słowa kluczowe.

Irrational Games zawarło w DLC dwa najmocniejsze atuty serii: miasto Rapture oraz postać Elizabeth. W tym zakresie miłośnicy marki będą niewątpliwie zadowoleni. Widok tętniącego (jeszcze) życiem miasta, różne aluzje do wydarzeń w serii, komentarze nieświadomych zagrożenia ludzi sprawią, że nieraz przystaniecie w grze, aby poobserwować otoczenie. Zdecydowanie polecam Wam zaglądanie do wszystkich zakamarków, sklepów, pomieszczeń, w przeciwnym wypadku możecie sporo stracić. W DLC pierwsze skrzypce odgrywa również niezapomniana Elizabeth w czarującej wersji femme fatale, niektóre sceny z nią to ewidentny fan-serwis. Szczególnie zapadają w pamięć fragmenty gry związane z poszukiwaniem pewnej rzeczy. Zapewniam Was, że będziecie mieli uśmiech na twarzy. Pierwszy epizod Burial at Sea odwołuje się do sentymentu fanów, ale robi to w sposób dopracowany i ze smakiem. Nie mamy tutaj do czynienia ze zwykłym skokiem na kasę.

Potęga sentymentu nr 1 - Rapture.

Prawie nic nie można zarzucić fabule dodatku. Przez cały czas historia podtrzymuje zainteresowanie gracza, zakończenie nie zawodzi, ale forma DLC nie pozwoliła na większy popis twórców. Przydałoby się dodać kilka wątków i wyjaśnienień fabularnych. Posługując się literackim porównaniem, o ile główna historia to bardzo dobra powieść, to DLC stanowi znakomitą nowelę. Zakończenie pierwszego epizodu sprawia również, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Możliwe, a wręcz bardzo prawdopodobne, że po przejściu następnej części jeszcze inaczej spojrzy się na przedstawione w tym dodatku wydarzenia. Dla niektórych osób wskazanym rozwiązaniem może być zaczekanie na drugi epizod, aby od razu doświadczyć całości.

Historia jest więc dobra, ale chciałoby się jeszcze więcej. Ile czasu zajmuje przejście tego DLC? Grając w pierwszy epizod Burial at Sea, starałem się sprawdzić każdy zakamarek, wysłuchać wypowiedzi wszystkich osób itd. Zajęło mi to ponad 3 godziny. Jeśli więc nastawiacie się na pełne nacieszenie się grą, to musicie spodziewać się mniej więcej takiego czasu. Sądzę, że jak na DLC jest to wynik przyzwoity. Warto też przypomnieć, że nabywcy polskich wydań gry mogą pobrać Burial at Sea za darmo, więc de facto odpada w naszym wypadku problem zawartość/cena. Z kwestii technicznych trzeba również nadmienić, że jedynie w przypadku wersji na PC dostępna jest polska wersja językowa (napisy), konsole niestety jej nie posiadają.

W opinii wielu walka w podstawowej grze była jedną z poważnych wad, zwłaszcza środek produkcji mógł nieco zmęczyć swą monotonnością. Pod tym względem pierwszy epizod Burial at Sea jest lepszy. Potyczki, którym nadano trochę charakteru znanego z pierwszych części, w żadnym momencie nie zamęczyły mnie nudą. Nie ma hord przeciwników rodem z Kolumbii, walki w DLC są nieco rzadsze, ale lepiej pomyślane. Lokacje pozwalają na różne podejścia do potyczek, dodatek daje też więcej możliwości dla preferujących grę z ukrycia. Ponadto same lokacje są mniej „korytarzowe”, co stanowi krok naprzód w stosunku do „podstawki”.

Potęga sentymentu nr 2 - Elizabeth.

Strona audiowizualna osiąga poziom znany nam z Bioshocka Infinite. O ile technologicznie grafika nie powala, to twórcy nadrabiają to wizją artystyczną, dbałością o jej spójność. Żadnych zastrzeżeń nie można mieć do strony dźwiękowej, muzyka dobrze komponuje się z wydarzeniami w grze, a dubbing postaci, zwłaszcza Elizabeth, należy do wzorcowych. Grając w pecetową wersję DLC, nie odnotowałem też żadnych większych błędów, glitchy.

Relatywnie średnie oceny (krążące wokół 7), które pojawiają się w sieci wynikają, moim zdaniem, z niewłaściwich oczekiwań. Wydaje mi się, że niektórzy spodziewali sie historii o długości niemalże równej tej głównej, zapominając że mamy jednak do czynienia z DLC. Wpływ mogła mieć też cena (20 $ za pakiet wszystkich dodatków), ale ta kwestia nas szczęśliwie nie dotyczy. Pierwszy epizod Burial at Sea stanowi produkcję obowiązkową dla każdego fana serii, także dla tych osób, którzy preferują stare części nad Infinite’a. Dodatek może jeszcze bardziej zyskać w oczach graczy, gdy zostanie uzupełniony drugą częścią. Tymczasem mamy do czynienia z bardzo solidnym DLC. Panie Levine, proszę o dokładkę.

Zalety:
- dobrze prezentujące się oraz urokliwe Rapture, sporo smaczków, nawiązań
- sceny z Elizabeth w wersji femme fatale
- znakomita strona audiowizualna
- kilka usprawnień względem „podstawki” (większa swoboda w lokacjach, brak monotonnych walk)
- przyzwoita fabuła, która...

Wady:
- nie była jednak w stanie, m.in. ze względu na czas, dorównać tej z podstawowej gry
- czasami za skrótowe przedstawienie kontekstu wydarzeń, gra nie wyjaśnia wielu zagadnień, czego niektórzy mogli się spodziewać (trzeba czekać na drugi epizod)

Odwiedź i polub mój profil. Znajdziesz na nim wiele ciekawych materiałów, nie tylko z gameplaya.

MaKaB
13 listopada 2013 - 23:08