Link do części pierwszej - KLIK
(...) Szykowało się coś "grubego", coś bardzo, bardzo poważnego...
Pełni domysłów i podejrzeń, komandosi dotarli do bazy w Karolinie Północnej. Tam dowiedzieli się o faktycznym celu misji, miejscu i wstępnym planie. Mieli zaatakować dom na terenie Pakistanu, w którym zakładano, że przebywał Osama Bin Laden...
Wywiad przez wiele lat starał się ustalić miejsce przebywania przywódcy Al-Ka'idy. Streszczając długą historię działania CIA - na jego ślad natrafiono obserwując jednego z jego kurierów: Al-Kuwaitiego. Często odwiedzał on sporą posiadłość na przedmieściach Abbottabadu. Dom przykuł uwagę analityków CIA. Wysokie mury, śmieci palone na miejscu, ogródek z warzywami i zwierzęta hodowlane by zapewnić pożywienie, około 30 osób, w tym kobiety i dzieci, uczące się na miejscu. Co jakiś czas widziano też wysoką postać, spacerującą po podwórzu. Analiza jego cienia pozwoliła na określenie wzrostu - pasował do rysopisu Bin Ladena.
Nie mając 100% pewności co do jego tożsamości, prezydentowi Obamie przedstawiono trzy opcje:
Komandosi zaczęli intensywne ćwiczenia w lasach Karoliny Północnej. W ustronnym miejscu bazy, zbudowano replikę posiadłości Bin Ladena. Z pieczołowitą dokładnością oddano każdy możliwy do sprawdzenia element, wysokość murów, ścian, rozmieszczenie drzew, poletek z warzywami - jedyną niewiadomą był układ pomieszczeń w środku. Zakładano, że Osama mieszka ze swoją rodziną w górnej części posiadłości.
Plan zakładał wykorzystanie najnowocześniejszych śmigłowców, ściśle tajnych, używanych tylko w nocy, tylko przez Deltę i DEVGRU, w ciągu dnia trzymanych w pilnie strzeżonych hangarach. Były to zmodyfikowane Blackhawki, tak by dawały słaby sygnał na radarze, wyposażone w nowoczesną awionikę i technologię pozwalającą na bardzo cichą pracę rotoru. Do bazy w Afganistanie zabrano cztery maszyny - dwa Stealth Hawki i dwa nowocześniejsze GhostHawki. Do misji ostatecznie wybrano te pierwsze, nie chcąc narażać tak tajnych i cennych maszyn, w tak nieprzewidywalnych okolicznościach.
Te dwa śmigłowce miały lecieć nad teren posiadłości z grupami szturmowymi. Jeden zespół komandosów miał zacząć na podwórzu, drugi śmigłowiec najpierw wysadzi oddział zabezpieczający akcję na zewnątrz, np. przed interwencją policji, gapiów, potem reszta operatorów zjedzie po linach na dach budynku i zacznie czyścić pomieszczenia od góry. W międzyczasie, dwa śmigłowce Chinook miały lecieć za Stealth Hawkami. Jeden w roli cysterny (mniejsze śmigłowce nie miałyby jak wrócić), jeden z komandosami zabezpieczającymi teren tankowania. Helikoptery miały czekać w otwartym terenie, około 4 kilometrów od granicy z Pakistanem, na powrót Hawk'ów.
Przed Wielkanocą odbył się pokaz generalny ćwiczonego szturmu, dla VIPów z Pentagonu i Białego Domu. Po tym czekano już tylko na zielone światło od prezydenta, które przyszło tuż po świętach. Ekipa Sealsów załadowała się do wielkiego C-17 Globemaster i poleciała w długą drogę do Bagram, a potem do położonego przy granicy z Pakistanem - Dżalalabadu.
Komandosi czekali w bazie 3 dni, zabijając w różny sposób czas i starając się opanować podniecenie, nerwowość, problemy z zaśnięciem. To miała być misja ich życia. W końcu nadszedł sygnał - "wyruszamy tej nocy". Był 1 maja. Zaczynała się operacja Włócznia Neptuna - Neptun's Spear...
Operatorzy zaczęli przygotowania, ubierając się i pakując sprzęt osobisty. Bazując na relacji jednego z uczestników akcji, jego ekwipunek składał się z:
Waga kamizelki z osprzętem to około 30 kilogramów.
Gotowych operatorów zabrały cztery autobusy, w kierunku właściwych im śmigłowców. Piloci kończyli ostatnie czynności kontrolne przed startem, hałas wirników uniemożliwał rozmowy, każdy zajmował swoje miejsce. Po krótkim czasie Chinooki i Stealth Hawki kierowały się już w stronę Pakistanu. Lot zajął około 90 minut, śmigłowce nadleciały nad dom Osamy, po północy 2 maja (czasu pakistańskiego).
Oznaczenie kodowe dwóch Hawków, to zależnie od autora książki: Chalk 1 i 2, lub Razor 1 i 2.
Chalk 1 znalazł się u celu, nad posiadłością. Komandosi zaczęli się przygotowywać do zjazdu, liny miały być wyrzucone, ale helikopter zachowywał się bardzo niespokojnie podczas próby zawisu. Piloci wyraźnie walczyli z maszyną, co nie zdarzało się podczas treningów. Nagle śmigłowiec ostro skręcił na prawą stronę i zaczął kierować się trochę za szybko w dół. Wirniki wyły jak szalone ale Stealth Hawk nie dawał się już sterować. Zmierzając w kierunku ziemi, zahaczył ogonem o 3,5 metrowy mur otaczający posiadłość i oparł się na nim, a dziób śmigłowca wbił się w miękką ziemię. Na pokładzie wszyscy byli oszołomieni, w małym szoku ale cali i zdrowi. Nie było czasu by analizować sytuację, trzeba było szybko wziąć się w garść. Ponaglając się nawzajem, szybko opuścili wrak. Po chwili Sealsi pędzili do pierwszej furtki, by dalej zgodnie z planem kontynuować misję.
Chalk 2 wysadził pierwszą grupę, która zapewniała ochronę przed osobami postronnymi, na zewnątrz posiadłości. Widząc katastrofę pierwszego śmigłowca, pilot nie ryzykował zawisu i wysadzania reszty operatorów na dachu. Posadził maszynę przed rezydencją i Sealsi z Chalk 2 zaczęli szturmować dom również od parteru. Wysadzając furtkę, trafili jednak na ceglaną ścianę. Pospieszyli do kolejnej bramy, by w końcu dostać się do środka.
Drużyna z Chalk One podłożyła ładunki na swoją bramę i ruszyła do pierwszego celu - "domku dla gości". Miał tam pomieszkiwać kurier - Al Kuwaiti. Zbliżając się, zostali ostrzelani z karabinu, serią na oślep, przez szybę okna. Po niej jeszcze jedna seria od strony drzwi. Błyskawicznie przylgnęli do ścian i jakiś osłon, dwukrotnie odpowiadając ogniem i strzelając przez wybite okna. Jednocześnie nawoływali kuriera po imieniu do wyjścia i poddania się.
W odpowiedzi - drzwi się uchyliły i usłyszeli krzyki kobiety, która powoli wyszła, wciąż coś krzycząc. Sealsi obawiali się czy nie jest obwieszona ładunkami, jeden z nich znający arabski - przetłumaczył, że kobieta mówi "zabiliście go, zabiliście". Ostrożnie wchodząc do domku, znaleźli martwego kuriera, kuchnia, przez okna której strzelali, przypominała małe pobojowisko. (inne źródło podaje, że żona Kuwaitiego została postrzelona w ramię). Szybki meldunek przez radio i zespół ruszył w stronę głównego budynku, by pomóc Chalk Two.
Wchodząc do budynku i przeczesując parter, komandosi natknęli się na kolejnego mieszkańca. Mając na uwadze wcześniejsze zaskoczenie strzałami z AK - mężczyzna zginął na miejscu, w trakcie strzałów kobieta rzuciła się by go osłonić - również zginęła.
Ofiarą okazał się brat kuriera i jego żona. Inna kobieta i obecne w pomieszczeniu dzieci zostały odesłane na podwórze. Normalnie ktoś by z nimi został, teraz jednak nie było do tego warunków. Zbyt mało operatorów, zbyt wielka niewiadoma, co czeka w domu.
W międzyczasie, piloci rozbitego śmigłowca rozpoczęli przygotowania do zniszczenia awioniki, wezwali nawet siły szybkiego reagowania, ale po namyśle odwołali ich. Po katastrofie wszyscy byli cali, a akcja przebiegała zgodnie z planem.
Sealsi w budynku wysadzali małymi ładunkami kolejne drzwi i zaczynali wchodzić na piętro. Pokonywanie schodów było szczególnie niebezpieczne. W tej misji zmieniono trochę standardową taktykę zdobywania pomieszczeń. Normalnie używa się mnóstwa granatów hukowych, wchodzi głośno i szybko. Rezydencje Bin Ladena zdobywano jednak bardzo powoli i najciszej jak można, korzystając z przewagi gogli NVG i wytłumionej broni.
Wchodząc na pierwsze piętro, natknęli się na kolejną postać - syn Bin Ladena, Chaled, również zginął na miejscu. Niedaleko ciała znaleźli oparty o ścianę Ak-47. Chaled nie miał jednak odwagi, zamiaru? by go użyć lub był zaciekawiony kto go woła (komandosi wchodząc po schodach wołali po cichu jego imię). Wcześniej analitycy ustalali kto może na jakim piętrze mieszkać. Słusznie założono, że Bin Laden zajmuje ostatnie piętro.
Cisza była porażająca, spodziewali się o wiele większego oporu, na razie jednak słyszeli głównie tupot własnych butów, a jedyną osobą, która ich zaatakowała, był kurier, w domku dla gości.
Zbliżali się do wejścia na drugie piętro. na korytarzu było dwoje drzwi oraz wejście na balkon. Schody były tak wąskie, że tylko komandosi na początku mieli widok na wszystko.
Padły dwa wyciszone strzały. Jeden z operatorów zobaczył postać, która wychyliła się na chwilę zza drzwi. Bardzo powoli i ostrożnie zbliżyli się do pomieszczenia, w środku było leżące ciało i dwie kobiety zawodzące nad nim. Zerwały się na widok komandosów, jeden z nich jednak złapał je i odciągnął w kąt (przed odciągnięciem jedna z nich została postrzelona w łydkę bądź też odniosła ranę od rykoszetu pocisku, wystrzelonego w stronę Osamy). Do leżącego ciała strzelono w pierś, kończąc jego męki.
Na tapczanie była też trójka dzieci. Po sprawdzeniu pomieszczeń, dzieci i kobiety wyprowadzono, oprócz rannej, której opatrzono nogę. Komandosi byli prawie pewni, że wykonali zadanie, wiedząc jednak, że ich komunikat pójdzie od razu do Białego Domu - chcieli upewnić się na 100 procent. Zaczęto porównywać ciało do zdjęć, przepytywać zszokowane kobiety i jedno z dzieci. Po chwili Seal Team Six nadało przez radio komunikat. "Geronimo. For God and Country - Geronimo".
Zrobiono dokładne zdjęcia, pobrano próbki DNA, druga grupa komandosów zajmowała się pokaźnym zbiorem dokumentów, płyt CD, pendrivew'ów i komputerów, odkrytym na pierwszym piętrze.
Cały czas mocno zajęci byli piloci, podkładając ładunki na rozbitym helikopterze. Oparty ogonem o mur Stealth Hawk wyglądał, jakby tam zaparkował. Zdezorientowany był Biały Dom, dopytując, co tam się właściwie stało.
Coraz więcej pracy miał też zespół zabezpieczający teren dookoła - Sealsi, ludzie z CIA i pies Cairo. Huk eksplozji przy wysadzaniu furtek przywoływał okolicznych gapiów, tłumacz CIA starał się spokojnie odsyłać ludzi do domów. Pierwsze informacje o dziwnych wybuchach i śmigłowcach zaczęły pojawiać się na Tweeterze. Przez radio domagał się pomocy zespół z pierwszego piętra. Ilość zabezpieczanych danych była ogromna i mieli świadomość, że mogą ze wszystkim nie zdążyć.
Sealsom zbierającym materiały dla wywiadu skończyły się już worki, zaczęli więc wykorzystywać wszystko co znaleźli w domu. Wyglądało to dość komicznie, gdy operatorzy w hełmach, kursowali z kwadratowymi walizkami z lat 50tych lub sportowymi torbami z napisem "adidas". Ciało Bin Ladena przeniesiono do śmigłowca. Część komandosów zajmowała już miejsca, pozostali czekali na awaryjnego Chinooka, który był w drodze. Ładunki zostały już podłożone, nastawione na 5 minut.
Stealth Hawk jednak nie kwapił się ze startem, śmigłowce nie lubią latać samotnie i pilot czekał na dołączenie Chinooka, czas jednak naglił. Wrak zaraz miał wybuchnąć - a siła eksplozji na pewno strąciłaby nadlatujący "autobus" CH-47 i uszkodziła stojącego na ziemi Hawka. Poza tym cały czas była obawa, czy nad nimi nie zameldują się pakistańskie myśliwce, które mogły zmusić wrogi śmigłowiec do lądowania lub sprawdzić go już po zestrzeleniu. Piloci Chinooka dostali rozkaz, by na chwilę przystopować, a Stealth Hawk pośpiesznie wzbił się w powietrze.
Po paru sekundach Sealsi obserwowali już z góry rozbłysk od wybuchu i usłyszeli donośny huk. Takie fajerwerki na pewno zwróciły już uwagę kogoś ważniejszego, niż tylko okolicznych sąsiadów. Chinook wylądował, zabrał pozostałych operatorów i odleciał prosto do Dżalalabadu, a Stealth Hawk pędził do granicy, na miejsca spotkania z cysterną. Operatorzy z niepokojem zerkali na widoczną w kokpicie, czerwoną lampkę rezerwy paliwa.
W końcu Stealth Hawk wylądował przed Chinookiem - cysterną. Technicy uwijali się, przeciągając długie węże, paru Sealsów musiało również przesiąść się do Chinooka, by odciążyć natankowanego, z dodatkowym ciałem i częścią materiałów wywiadowczych Hawka.
Po 20 minutach wszystkie śmigłowce odleciały w stronę Dżalalabadu, w tym czasie nad Abbottabadem zaczęły krążyć dwa myśliwce F-16 z pakistańskich sił powietrznych. Helikoptery z komandosami zdołały bezpiecznie dotrzeć do swoje bazy.
Na miejscu ciałem Bin Ladena zajęli się Rangersi. Po kolejnych oględzinach zabrano je na lotniskowiec USS Carl Vinson, by urządzić tam symboliczny pogrzeb. Sealsi, patrząc na siebie krytycznie, żałowali, że nie dali rady przeszukać dokładnie domu i zostawili jednak sporo materiałów dla wywiadu. CIA jednak śmiała się, że i tak przywieźli im pracy na wiele miesięcy analizowania. Misja Neptun's Spear dobiegła końca.
Prezydent Barak Obama, w telewizji, obwieścił światu finał zemsty za 11/9, ludzie w USA spontanicznie wyszli na ulicę świętować. Nazajutrz wszystkie serwisy medialne obiegły zdjęcia rezydencji w Pakistanie, a zwłaszcza kawałka czarnego ogona śmigłowca, nie pasującego do żadnego dotychczas znanego, który niestety przetrwał eksplozję. Ocalały fragment został ponoć dokładnie przebadany przez Rosję, Chiny i chyba Koreę Północną.
Jeden z uczestników misji, który całą historię opisał w książce - profilaktycznie cały czas utrzymuje w niej, że towarzyszyły im stare Blackhawki UH-60. O Ghost Hawkach wspomina dopiero autor drugiej książki, były komandos ST6, który opisał tą samą historię na podstawie rozmów z operatorami.
Film Kathryn Bigelow - Zero Dark Thirty (Wróg numer jeden)- dokładnie przedstawia cały proces działań CIA, prowadzący po latach do lokalizacji Bin Ladena, jak i tak samo szczegółowo samą akcję DEVGRU. Pokazywana bez żadnej muzyki, idealnie oddaje niesamowitą ciszę i powolność w jakiej się odbywała. Obraz jest długi, ponad dwie godziny i trzydzieści minut, ale bardzo dobry i zdecydowanie wart obejrzenia. Zdobył oscara za montaż dźwięku.
Zarówno wydanie książki jak i filmu były szeroko krytykowane przez koła rządowe USA.
Pod tym samym tytułem co film, wydane zostało DLC do multiplayera gry Medal of Honor: Warfighter. Nie miał on jednak żadnego związku z samą misją. Zawiera dwie mapy, zlokalizowane w Pakistanie - jedna w górach, jedna w terenie zurbanizowanym. Ta w górach ma przedstawiać jedną z dawnych kryjówek Osamy.
Na zakończenie tego tekstu dobrze nadaje się ciekawostka: jeden z laureatów nagrody Pulitzera ma niedługo wydać książkę, w której twierdzi, że Osama zmarł w innych okolicznościach i dużo wcześniej, a sama operacja komandosów w Abbottabadzie była tylko przedstawieniem na potrzeby polityczne. Tak samo twierdziła jedna z pakistańskich stacji TV. Bogata historia najnowsza Stanów Zjednoczonych, otrzymała kolejną teorię spiskową, do analizowania przez lata...
Opis misji oraz historia DEVGRU została tu przedstawiona w oparciu o książki:
Mark Owen - "No Easy Day" ("Niełatwy dzień")
Chuck Pfarrer - "Seal Target: Geronimo. The inside story of the mission to kill Osama Bin Laden" (Operacja Geronimo)
oraz wpisy w anglojęzycznej wikipedii