Tłumy warujące pod sklepami od bladego świtu. Klienci szturmujący bramki w sklepach. Spisywanie list kolejkowych. Wulgaryzmy i przepychanki, z których jedna zakończyła się nawet interwencją policji. Taki obraz polskiej premiery PlayStation 4 kreują niektóre z komentarzy w sieci, a klienci obarczają winą na przemian sklepy i samo Sony. Czy zatem faktycznie ktoś dopuścił się zaniedbania? Oto mój komentarz w tej sprawie.
To że premierze bardzo pożądanego produktu towarzyszą braki w sklepach, długie kolejki i nerwowa atmosfera nie jest wielką tajemnicą. Dotyczy to nie tylko Polski, w której dostępność różnorakich towarów jest często gorsza niż na zachodzie, lecz praktycznie całego świata. Mimo to, niektórzy polscy gracze zachowują się tak, jakby w przypadku wczorajszej premiery PlayStation 4 Sony specjalnie potraktowało nasz kraj gorzej.
„To co zaprezentowalo Sony Polska na premiere PS4 to kiepski zart i kpina z klienta. Bylem na premierze (i za kazdym razem kupilem na niej) PS2, PS3 i Vita, ale to czego bylem swiadkiem dzis... naprawde ktos powinien za to poniesc surowe konsekwencje. Rzucenie do miasta (Wroclaw - ok 1 mln mieszkancow) ~200 konsol to naprawde kiepski dowcip, szegolnie przy zdjeciach szwedzkich sklepow gdzie polki uginaly sie od PS4. Panowie (i Panie) skonczyly sie czasy reglamentowanego towaru... chociaz jak widac nie, bez kartek (preorderu) nie podchodz! Dzisiejszym popisem nadszarpneliscie swoje dobre imie i zaufanie klientow.” – pisze na Facebooku PlayStation Polska rozczarowany Marcin (zachowano oryginalną pisownię).
Faktycznie, w polskich elektromarketach było zazwyczaj dostępne od kilkunastu, do maksymalnie kilkudziesięciu konsol. Chętnych, czekających na otwarcie bram było zaś dużo więcej. Oczywiście nie zabrakło również handlarzy, którzy wiedząc że popyt sprzyja sprzedaży po zawyżonych cenach, ustawiali się w kolejkach od rana. W efekcie, już wczoraj pojawiały się na Allegro aukcje z konsolami po mocno zawyżonej cenie (niekiedy nawet 800 zł różnicy) z tytułami w stylu „Od ręki, kupujesz i grasz dziś!”. Nie jest to jednak niczym nowym (po więcej zapraszam do swojego wpisu „O tym jak wygląda promocyjna sprzedaż gier w elektromarketach”) jednak niewątpliwie nie sprzyjało to dobrej atmosferze podczas premiery PlayStation 4.
Czy zatem w zaistniałej sytuacji Polacy zostali jakoś wyjątkowo źle potraktowani? Nic bardziej mylnego. Zamówienia przedpremierowe można było składać w czerwcu, już kilka dni po prezentacji konsoli na targach E3 2013. Bardzo szybko pojawiły się także w sieci informacje, że zainteresowanie sprzętem Sony jest rekordowe i fabryki mogą nie nadążyć z produkcją. Mimo to, w dniu wczorajszym udało się zrealizować wszystkie polskie zamówienia przedpremierowe, do dnia 3 września włącznie. Wyjątkiem była niestety oferta sklepu Muve, który od początku oferował niższą cenę i chciał sprowadzić sprzęt na własną rękę z zagranicznego źródła, co mu się ostatecznie nie udało. Co ciekawe, niektórzy gracze mylnie obarczają za to winą polski oddział Sony.
Pozostałe zamówienia przedpremierowe mają zostać zrealizowane już w najbliższy piątek, czyli 6 grudnia. Tak wynika z oficjalnych informacji podanych w sieci. Wtedy będzie się można także spodziewać nowej dostawy konsol na półkach sklepowych. Warto przy okazji wspomnieć, że coś podobnego było kiedyś z premierą PlayStation 2 – wtedy jednak na drugą dostawę w niektórych krajach trzeba było czekać aż pół roku.
„- Dzień dobry, chciałbym odebrać zamówienie na to, co każdy chce mieć.
- PS4? To proszę za mną.” – taki dialog przeprowadziłem w sklepie ;)
Najbardziej dziwi mnie jednak narzekanie, że „olano fanów”. Prawdziwi fani złożyli bowiem w stosownym czasie zamówienia przedpremierowe i spokojnie odebrali sobie wczoraj sprzęt w sklepie. Ponadto, wystarczyło się zakręcić w sieci i poszukać ludzi, którzy mają preorder, lecz nie chcą jednak kupować konsoli w tym roku. Sam się z zamówieniem trochę zagapiłem ale bez problemu udało mi się znaleźć kogoś, kto odstąpił mi swoje. Bez wyzwisk i warowania pod sklepem od rana, nabyłem sobie dzięki temu swój egzemplarz wczoraj po południu. Czy wymagało to ode mnie jakichś szczególnych umiejętności, których nie ma zwykły konsument? Nie sądzę.
Niedobór towaru na premierze PlayStation 4 nie jest także niczym nowym dla naszej rodzimej branży. Podobnie było w zeszłym roku podczas startu „Diablo III”. Wtedy również najwięksi fani złożyli zamówienia przedpremierowe, a na brak gry w sklepach narzekali tylko ci, którzy chcieli kupować na ostatnią chwilę. A w takich przypadkach należy liczyć się po prostu liczyć z ryzykiem, że nie dostaniemy w sklepie tego, co chcemy.
Co więcej, chociaż zachodnie premiery PS4 zorganizowano z większą pompą (co jest naturalne) filmiki dostępne w sieci pokazują, że np. w Niemczech sytuacja w elektromarketach wyglądała w piątek bardzo podobnie do naszej. Nie zdziwiłbym się, gdyby znakomita większość sprzedanych egzemplarzy konsoli pochodziła z zamówień przedpremierowych (których była podobno rekordowa ilość) i to, że dziś półki sklepowe opatrzone naklejką „Konsola PlayStation 4” świecą pustkami nie tylko w Polsce.
Problem jednak w tym, że Polak po prostu musi narzekać, a winni są zawsze wszyscy inni. Producent, dystrybutor, sklep. Nigdy nie klient, który po prostu zwlekał z zakupem i się przeliczył.
(A już niebawem na blogu możecie spodziewać się moich luźnych przemyśleń na temat użytkowania samej konsoli)