Często się zdarza, że o wielkich filmach albo czytamy w książkach, albo słyszymy od znajomych, albo po prostu czytamy liczne recenzje, w których krytycy powołują się na dane dzieła kinowe. Wówczas decydujemy się je oglądnąć. W moim wypadku pierwszy kontakt z Obcym zaczął się podobnie jak moje spotkanie z Lovecraftem – od gier komputerowych. Były to zamierzchłe czasy, kiedy na ekrany monitorów wchodziła druga część serii Alien vs. Predator (wciąż mowa o grze). Słyszałem wiele opinii jaka ta gra może być przerażająca, a że ja byłem wówczas młodym berbeciem, któremu wydawało się, że nic nie może mnie przestraszyć, momentalnie zacząłem w nią grać. Faktycznie, dreszcze chodziły mi pod skórą przez prawie całą kampanię marines i predatora, jednak najlepiej pamiętam tę część, w której grało się Obcym. Ksenomorfem, jak został w grze nazwany. Zastanawiałem się jakimi geniuszami są twórcy, że byli w stanie wpaść na pomysł tak złożonego monstrum. Dopiero kilka lat później dowiedziałem się o tym, że zanim powstała gra, kilkadziesiąt lat wcześniej na kinowe ekrany wszedł pewien film, w którym ksenomorf (wówczas znany po prostu jako „obcy”, „alien”) gra główne skrzypce. I jest to jedna z najbardziej przerażających arii jakie człowiek może usłyszeć.
Twórcą samego potwora jest szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger. Twórczość tego surrealisty kręci się wokół biomechanicznych istot i seksualności. Nie był to pierwszy kontakt Gigera z Hollywood. Zaledwie kilka lat wcześniej miał on brać udział w tworzeniu scenografii do ekranizacji powieści Franka Herberta Diuna, której reżyserem miał być chilijski ekstrawagant i ulubieniec Pink Floydów, Alejandro Jodorowsky. O filmie krążyły legendy. Do jednej z głównych ról został zatrudniony Orson Welles, dysponujący wówczas olbrzymią tuszą, a jeden z epizodów miał zagrać artysta Salvador Dali, który zgodził się wystąpić w filmie pod warunkiem, że dostanie największą aktorską stawkę w historii (100 tysięcy dolarów za dzień zdjęciowy). Jodorowsky chciał zrobić bardzo wariacką adaptację, pełną seksu i różnych przedziwnych sytuacji, obejmujących m. in. sceny kastracji. Do realizacji jednakże nie doszło (co nie powinno nikogo dziwić), jednakże jedną z osób pracujących przy projekcie był Dan O’Bannon, jeden ze scenarzystów Obcego. Kiedy O’Bannon ujrzał dzieła Gigera, stwierdził, że nigdy w życiu nie widział niczego tak pięknego i zarazem tak przerażającego. W momencie, w którym Obcy dostał zielone światło od wytwórni, O’Bannon wiedział do kogo się zwrócić po projekt potwora.
(ciekawostką, którą warto wspomnieć a propos Gigera jest fakt, że miał on pracować przy filmie Opętanie, polskiego reżysera Andrzeja Żuławskiego. Niestety koniec końców Giger nie był w stanie wyrobić się czasowo, polecił jednak Polakowi Carlo Rambaldiego, który również pracował przy Obcym)
Jakie jest w ogóle to tytułowe monstrum? Tak naprawdę to wiemy o nim niewiele. Nie mamy pojęcia skąd pochodzi. Liczne komiksy, tudzież ostatnio film Prometeusz, starały się niejako wytłumaczyć, jednak wszystko pozostaje w domyśle. Jedyne co znamy, to jego proces ewolucyjny. Wszystko zaczyna się od jaja. Nie jest to jednak zwykłe jajo z kruchą skorupą. Sprawia ono bardziej wrażenie organizmu, nie pęka też przy wykluciu, ale rozkłada się. Z jego wnętrza wyskakuje „twarzołap” (nazwa wyciągnięta z gier i komiksów, w filmach nie ma nawet o tym mowy). Jest to mała insektopodobna istota, której jedynym celem jest odnalezienie żywiciela. Kiedy znajdzie swoją ofiarę, wskakuje jej na twarz, oplata ogonem jej szyję i przez jakiś czas składa embrion w jej gardle. Potem umiera, a nieświadomy niczego żywiciel budzi się ze śpiączki. Niby zdrowy, ale bardzo głodny. Po jakimś czasie z klatki piersiowej wyrywa mu się dziwna istota. Wygląda jak gruby wąż z połyskującymi zębami. Co dalej się z nim dzieje, tego nie wiemy. Film serwował nam zwykle serię, w której dana istota chowała się by dorosnąć i po dość szybkim okresie czasu powracała już jako prawdziwe monstrum. Ciemnoskóry, z długą głową, brakiem oczu, ogonem i dwiema szczękami ociekającymi śliną. Teraz już nikogo nie interesuje co to za istota i skąd pochodzi. Jedyne pytania jakie się kłębią w głowie to „jak przeżyć” i „jak to zabić”.
Jedną z najlepszych rzeczy w Obcym jest tempo całej akcji. Jest to niemalże przykład tego jak powinien być zrobiony prawdziwy przerażający horror. Spokojnie, bez żadnych wybuchów, tryskającej krwi i latających flaków. Nikt nie ma wrażenia, że reżyser mówi do widza słowami „wydaje ci się, że widziałeś już wszystko co obrzydliwe? Popatrz więc na to!”. Akcja filmu rozwija się bardzo powoli. Oto statek handlowy Nostromo dryfuje przez kosmiczną przestrzeń. Lot trwa kilka lat, wobec czego załoga jest w stanie hibernacji by zatrzymać wszelkie efekty starzenia. System statku wyłapuje jednak tajemniczy sygnał dochodzący z pobliskiej planetoidy i wybudza załogę, która według prawa ma obowiązek sprawdzić co wysyła teoretyczny SOS. Załoga Nostromo wysyła więc paczkę osób na zwiady, które odkrywają statek obcego pochodzenia. Tam napotykają na olbrzymi skafander z dziurą w klatce piersiowej. Właściciele tego skafandra to kolejna ważna zagadka uniwersum Obcego. Przez lata było wiele spekulacji na ten temat, które w końcu zostały ucięte dopiero w Prometeuszu. Kostium należał do jednego z Inżynierów, tajemniczych istot, które przez lata podróżowały po licznych planetach i tworzyły życie. Dlaczego to robili? Nie mamy pojęcia, choć być może zostanie to wyjaśnione w drugiej części Prometeusza. W każdym razie oprócz tajemniczego skafandra załoga odnajduje salę wypełnioną tysiącami jaj, w których w stanie uśpienia leżakują oczekujące na żywiciela „twarzołapy”. Jedna z osób, Kane, zostaje zgubiony przez swoją ciekawość i staje się ofiarą obcego. Kiedy chcą go wnieść na statek, Ellen Ripley mówi o protokole kwarantanny, jednak inny członek załogi, Ash (później dowiadujemy się, że jest androidem wykonującym potajemne rozkazy), zgadza się na to, by Kane’a wnieść na pokład. I tak oto rozpoczyna się chaos.
Tak naprawdę momentów przerażających do tego momentu nie ma żadnych. Wszystko wygląda na standardowy film sci-fi. Dopiero sytuację, w której z klatki piersiowej Kane’a wyskakuje młody ksenomorf możemy nazwać poważnym zwrotem akcji, od którego rozpoczyna się już rasowy horror. Mistrzostwem Scotta jest to, że zastosował się on do reguły, że najbardziej przeraża to co nieznane. Tak naprawdę do ostatnich scen filmu nie mamy pojęcia jak wygląda Obcy. W momentach, w których masakruje on załogę pokazuje się jedynie na kilka sekund, a ujęcie nie obejmuje go w całości. Wiemy, że ma dwie szczęki, podłużną głowę, ogon, potężne szpony i jesteśmy w stanie oszacować jego wielkość. Ale jak wygląda tak naprawdę? To już w większości Scott pozostawia naszej wyobraźni. Znam osoby, które w trakcie seansu przysięgały niemal, że widziały skrzydła u tytułowego monstrum, których tak naprawdę nie ma. Zadziałała wyobraźnia tych osób i ubrała ona potwora w cechy, które najbardziej przerażały. Istotne jest też to, że najbardziej boimy się momentów, w którym monstrum nie jest obecne na ekranie, ale intuicja nam podpowiada, że zaraz się ono pojawi.
Obcy w historii kina nie zasłynął jedynie z powodu znakomitej akcji i oryginalnego potwora. Ważnym faktem jest, że głównym bohaterem jest kobieta, Ellen Ripley. Twarda, podejmująca własne decyzje. Nie interesuje ją pochodzenie stwora, nie zamierza go badać, a już z całą pewnością nie chce żeby leciał on z nią z powrotem na Ziemię by wielkie korporacje mogły wykorzystać go jako broń biologiczną. Jedyne czego pragnie to zniszczyć zagrożenie. Zabawne jest, że płeć głównego bohatera nie była określona przy tworzeniu scenariusza. W końcu zdecydowano, że protagonista musi być mężczyzną. Dopiero kiedy projekt wpadł w ręce Ridleya Scotta, ten uznał, że o film okaże się po prostu ważniejszy, jeśli głównym bohaterem będzie kobieta. Zadziałało. Ellen Ripley jest dziś uważana za najlepszego kobiecego herosa amerykańskiego kina, a Sigourney Weaver za jej rolę w drugiej części sagi dostała nominację do Oscara.
Ridley Scott w kilka lat później wyreżyseruje słynnego Łowcę androidów i będzie to (jak na razie) jego ostatnie arcydzieło sci-fi. W 2012 do kin wszedł Prometeusz, który miał być czymś w rodzaju niebezpośredniego prequela do sagii Obcego. Szumne zapowiedzi spełzły jednak na niczym. Scott tak jakby stał się zupełnie innym człowiekiem przez 30 lat dzielące oba filmy. Jak w Obcym postawił na kompletny minimalizm i szczątkowe informacje, tak w Prometeuszu uznał, że rozwiązaniem jest barokowe rozdmuchanie, co bynajmniej nie wpłynęło na dobre. Scott zaserwował widzom tuziny wątków, które zostają napoczęte, a następnie ni stąd ni zowąd nie zostają w ogóle rozwiązane. Nie trzeba też wspominać, że horrorem film nie jest. Jedyne co w Prometeuszu może przerażać to idiotyzm scenariusza, który w pierwotnym zamyśle miał naprawdę opowiadać o obcych. Z czasem jaja zamieniły się w słoje z tajemniczą czarną substancją, ale nikt tak naprawdę nie wie czemu to miało służyć. Powoli powstaje scenariusz do części drugiej, aczkolwiek jeśli za pisanie historii weźmie się ponownie Damon Lindelof (znany chyba najbardziej z napisania tragicznego ostatniego odcinka Zagubionych) to nie wieszczę produkcji sukcesu.
O Obcym można pisać tak naprawdę w nieskończoność. Jest to jeden z niewielu horrorów, który może pochwalić się udanym sequelem (choć o późniejszych częściach są mieszane opinie), a oprócz tego zapoczątkował całą serię zabawek, komiksów czy gier związanych z przedstawionym uniwersum. Przyniósł też złe rzeczy jak choćby dwa filmy Alien vs. Predator, które delikatnie mówiąc są tragiczne w każdym elemencie, nawet (albo zwłaszcza?) jeśli chodzi o efekty specjalne. Na szczęście nie trzeba ich oglądać by móc rozkoszować się widokiem dwuszczękowego monstrum. Obcy - ósmy pasażer Nostromo jest zdecydowanie dziełem, które trzeba w życiu obejrzeć.