Od tygodnia, tysiące internautów grają wspólnie w produkcję przeznaczoną dla jednego gracza. Co więcej, odbywa się to przy pomocy czatu pod streamem w serwisie Twitch, a samym graczom udało się już przejść spory fragment rozgrywki. Jak to w ogóle możliwe, kto za tym stoi i jak to wszystko działa?
Informacja o rozgrywce w pierwszą część Pokemonów na Twitchu pojawiła się w sieci w zeszłym tygodniu jako ciekawostka, po czym zniknęła w jej odmętach, przykryta nowymi newsami. Tymczasem rozgrywka wciąż trwa, a wokół streamu, przy pomocy którego się odbywa, zebrała się spora społeczność zaangażowanych graczy, którzy chcą Pokemony w ten sposób ukończyć.
W jaki sposób tysiące internautów mogą grać jednocześnie w produkcję przeznaczoną dla pojedynczego gracza, która na dodatek ukazała się w latach 90. na przenośnej konsoli Game Boy? Wszystko oparte jest na odpowiednio zmodyfikowanym emulatorze, a komendy sterujące rozgrywką sczytywane są z czatu na Twitchu, gdzie widzowie muszą wpisywać frazy reprezentujące wciskanie poszczególnych przycisków, takie jak np. „LEFT”, „A”, czy „START”.
Początkowo, gdy o tajemniczym eksperymencie nie było jeszcze zbyt głośno, rozgrywką sterowano tylko w czasie rzeczywistym. W efekcie bohater praktycznie cały czas kręcił się w kółko lub też stał w miejscu, ponieważ wystarczy już kilkanaście wpisujących sprzeczne komendy osób wystarczy, by gra była praktycznie niemożliwa. Postęp w rozgrywce pojawiał się najczęściej w późnych godzinach, w których liczba widzów znacznie malała.
Watch live video from Xkeeper_ on www.twitch.tv
Z czasem jednak o Pokemonach na Twitchu zrobiło się głośno, zaś liczba graczy urosła do dziesiątek tysięcy. Odpowiedniej modyfikacji poddano jednak i oprogramowanie na którym uruchomiona jest gra, wprowadzając podział na dwie opcje – anarchię i demokrację. Pierwszy to stara mechanika, w której komendy przyjmowane są od widzów w czasie rzeczywistym. Drugi polega na sumowaniu komend niczym głosów w wyborach, a akcja dokonywana jest na podstawie większości głosów, w odpowiednich interwałach. Chociaż sposób ten jest dużo bardziej powolny, dzięki niemu rozgrywka może posuwać się do przodu.
By przeciwdziałać szkodnikom wprowadzającym do rozgrywki chaos, gracze opracowali nawet kilka metod, by radzić sobie z trollingiem. Jedną z nich jest kontrolne wpisywanie komendy „B”, odpowiedzialnej w grze za odmowę i wychodzenie z menu. To przeciwdziała dowcipnisiom, którzy lubują się w otwieraniu menu, totalnie zatrzymując rozgrywkę. Z drugiej strony, czasami wpisywana jest kontrolnie otwierająca menu komenda „START”, co przeciwdziała swoistemu „lagowi” rozgrywki, gdy na skutek zbyt dużej liczby zadeklarowanych ruchów, postać może iść tam, gdzie nie powinna.
Co ciekawe, pomysłodawca i organizator akcji pozostaje anonimowy. Udzielił jednak wywiadów zagranicznym serwisom poświęconych grom wideo, zdradzając m.in. że rozważał wprowadzenie do gry różnych ułatwień, jednak ostatecznie uznał, że eksperyment będzie ciekawszy, jeśli nie będzie żadnych kompromisów. W efekcie, gracze faktycznie wypracowali swoje własne metody radzenia sobie z problemami. By perfekcyjnie zgrać ruchy oparte na dziesiątkach tysięcy głosów, udostępniane są nawet specjalne poradniki. Oczywiście nie byłoby to wszystko możliwe, gdyby Pokemon był grą, w której podczas rozgrywki liczy się upływający czas.
Obecnie gracze kontynuują przygodę w świecie Pokemonów, przez większość czasu kontrolując bohatera w trybie demokracji. Warto przy okazji jeszcze wspomnieć, że w ramach eksperymentu podpięto do tego samego „teminalu” również drugą grę, czyli kultowego Tetrisa – ten został jednak odpowiednio zmodyfikowany, przez co klocki mogą posuwać się również w górę. Ten swoisty „efekt uboczny” eksperymentu z Pokemonami to tylko ciekawostka, ale dodaje całej akcji klimatu, bo mamy tu do czynienia ze swoistą „incepcją” – internauci grają w Pokemon na Twitchu, jednocześnie zdobywając punkty w Tetrisie.
Lubisz Pokemony? Sprawdź także:
Miejskie legendy: Syndrom Lavender Town- czyli mroczna strona pokemonów