Przy początkach różnych zespołów historie często są dużo bardziej ciekawsze od tych, które działy się po osiągnięciu przez nich sukcesu. Wystarczy się przyjrzeć Beatlesom – ich przygody w Hamburgu, tajemnicza śmierć Stu, piątego Beatlesa, łącząca ze sobą elementy kryminale, a być może nawet i homo-romansowe, wywalenie w przeddzień sukcesu Pete’a Besta i zastąpienie go równie „udanym” perkusistą, jakim był Ringo. Sporo, prawda? A to wszystko kiedy Beatlesi wcale nie byli sławni, a Liverpool nie kojarzył się wcale z „brzmieniami znad Mersey”. Ten wpis będzie wyjątkowy – miałem bowiem okazję zapoznać się lepiej i porozmawiać z debiutującym zespołem rockowym Draft, który jakiś czas temu opublikował na YT swój pierwszy singiel.
Zespół Draft to młoda grupa, która formalnie zawiązała się w 2013 roku. Jest to kwintet, którego członkowie, bazując na tym co mi przekazali, znają się od dziecka, a nieformalnie grają ze sobą dłużej niż wynosi ich oficjalny draftowy staż, z dwiema gitarami, niczym u samych Crimsonów, perkusją, basem oraz, oczywiście, wokalem. Chłopaki grają ogólnie pojętego rocka, a ich singiel dobrze wpisuje się w nurt muzyki rockowej XXI wieku, który obecnie możemy podziwiać. Niedawno pisałem recenzję epki brytyjskiego zespołu Pylo – i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pierwsze kompozycje tych dwóch grup są do siebie trochę podobne.
Ich pierwszy singiel ukazał się 18 lutego 2014 roku. Obecnie cieszy się liczbą wyświetleń na poziomie 1300, jednak to zmienia się dość dynamicznie, a wyświetlenia zwiększają się regularnie dzień po dniu.
Draft, jak już wspomniałem, dobrze oddaje to w jakim kierunku zmierza współczesny rock. Trzeba od razu napisać, że nie każdemu musi się to spodobać. W Days of Daze nie uświadczymy jakiejś niesamowitej, niekontrolowalnej rockowej energii, a raczej ukierunkowaną, stonowaną rockową melancholię. Na ile piosenka ta reprezentuje całościowy styl zespołu? Trudno mi to obecnie ocenić, mogę jedynie patrzeć na wyniki ich pracy, które mam przed sobą. A te – jeśli chodzi o jakość wykonania, nagrania i pomysłu – są naprawdę dobre. Oczywiście zdarzają im się jakieś błędy, ale faceci z Draft są w tym wszystkim bardzo szczerzy. Powiem więcej – chociaż styl ich grania (na podstawie tego utworu) w pewnych momentach przypominał mi muzykę od Imagine Dragons, to zdecydowanie wolę zespół, któremu poswięciłem ten artykuł – pozbawiony tej debilnej hipsetrskiej otoczki oraz sztuczności, którą można usłyszeć w każdym uderzeniu w struny czy talerze. I chwała Draftowiza to!
Chociaż sam zespół prezentuje się obiecująco, to równie ciekawą sprawą jest studio nagraniowe Nonagram, które należy do dwóch członków zespołu. Miejsca gdzie nagrywane są utwory i albumy czasami są równie ważne co sami nagrywający (chociaż tacy Doorsi swoją ostatnią płytę nagrali dosłownie w kiblu), dlatego ze studiem Nonagram warto się bliżej zapoznać – szczególnie, że naprawdę niczego mu nie brakuje i prezentuje się ono bardzo profesjonalnie. Nonagram zajmuje się czterema różnymi rzeczami: oferuje studio nagraniowe, mix i mastering, nagrania lektorskie, a także postprodukcję.
Nonagram – choć nie jest studiem (jeszcze) znanym, to wybija się ponad średnią ilością utalentowanych ludzi oraz świetnego wyposażenia na stanie. Widziałem już w życiu kilka takich miejsc, gdzie nagrywa kilka nawet bardziej znanych zespołów, a gdzie inżynierowie dźwięku nie mieli de facto nagrywaniu oraz rzeczach potrzebnych do tego zielonego pojęcia. Sprzęt, którego używali charakteryzował się znaną nazwą, ale niczym więcej, a oni sami swój słuch zgubili gdzieś lata temu. Wyposażenie Nonagramu na szczęście pokazuje, że chłopakom nie obca jest prawdziwa jakość oraz chęć do jak najwierniejszego odtwarzaniu dźwięku. Cały sprzęt znajdujący się na wyposażeniu studia jest naprawdę wysokiej jakości – od zwykłych instrumentów, przez mikrofony (w tym topowe rzeczy od Royer Labs oraz AKG), a na wysokiej klasy interfejsie kończąc. Pośród całego sprzętu w studiu najbiedniej wypadają kolumny – małe monitorki odsłuchowe, które nijak nie przystają jakością do reszty sprzętu znajdującego się w studiu. Liczę jednak, że fakt ten szybko ulegnie zmianie (co, z tego co wiem, już się dzieje), a w studiu zawisną takie kolumny, na jakie ta placówka zasługuje. Nonagram zajmuje się również miksowaniem oraz masteringiem. Próbki ich działalności na tym polu można przesłuchać na oficjalnej stronie studia – i osobiście przekonać się, że nie ma tutaj mowy o żadnej fuszerce.
Nonagram to relatywnie malutkie studio, przynajmniej jeśli chodzi o popularność. Jednak niech nie zmyli nikogo jego wielkość czy bardzo młody wiek ludzi tam pracujących. Obecnie trend w studiach nagraniowych na całym świecie jest bardzo niekorzystny i, mówiąc wprost, debilny – często bowiem gardzi się audiofilską jakością, porzucając własne dźwiękowe odczucia na rzecz paseczków i kreseczek pojawiających się na ekranie komputera. Jest to bardzo smutne, tym bardziej, że ta taktyka ewidentnie nie zdaje egzaminu – wychodzące obecnie płyty rzadko kiedy mogą poszczycić się chociaż przyzwoitą jakością nagrania (np. taka płyta Oldfielda). Nonagram stara się ten trend zmienić, a patrząc na ich różne dokonania, z singlem zespołu Draft - Days of Daze - na czele.
Zarówno Draft, jak i ich studio Nonagram, pokazują, że można osiągać i budować naprawdę fajne rzeczy, jeśli ma się do tego predyspozycje oraz chęć, by odrobinę ciężej popracować. Czekam na to, co zespół pokaże w przyszłości, a widoki na przyjemne rzeczy są naprawdę spore. Bo skoro jest na rynku miejsce na Imagine Dragons, Pylo czy inne tego typu zespoły, to nie widzę powodu, by i na Draft nie znalazło się odrobinę przestrzeni.
Na sam koniec: miałem okazję posłać do chłopaków z zespołu kilka pytań, a oni zechcieli na nie odpowiedzieć. Poniżej znajdziecie zapis tej rozmowy.
1/ Skąd wzięliście pomysł na nazwę zespołu?
Od początku wiadomo było że zespół nazywa się Draft. Nasz projekt to szkic. Szkicowy projekt muzyczny. Projektujemy nierealną przestrzeń, przerysowując fakty.
2/ Jakie były Wasze muzyczne początki jako grupy muzycznej?
Trzeba zacząć od tego, że wszyscy muzycy znają się od bardzo dawna – przez wiele lat żyliśmy razem jako dobrzy koledzy. Obecny projekt jest całkiem nowy, chociaż ma za sobą wieloletnią historię. Na początku były gitarowe kompozycje do podkładów z maszyn perkusyjnych oraz godziny spędzone w piwnicach i garażach. Gitarowe jamowanie oparte na połączeniu progresji akordów i melodycznych linii dały początek bardziej uporządkowanym formom. Pierwszy utwór z wokalem to "Stone".
Rok 2013 to dla nas całkiem nowy rozdział. Najnowszy singiel „Days of Daze” to efekt fuzji pięciu osób, pięciu wizji muzyki i świata.
Aktualnie zespół tworzą:
Wojciech Korzeniowski- wokal Michal Korzeniowski - gitara Mateusz Pluta - gitara Damian Roman - gitara basowa Pawel Baran - perkusja
3/ Czy możecie coś powiedzieć o Waszych muzycznych idolach i o tym z kogo/czego czerpiecie inspiracje?
Każdy z nas ma nieco inne źródło inspiracji. Zespoły moglibyśmy wymieniać długo, m.in.: Pink Floyd, King Crimson, Massive Attack, Perfect Circle, Tool czy nawet Jack Johnson.. Czerpiemy inspirację z różnych styli muzycznych ale z pewnością łączy nas rock.
4/ Czy moglibyście krótko opisać studio nagraniowe, w którym nagraliście debiutancki kawałek?
Miejscem w którym powstał nasz debiutancki utwór było studio Nonagram, którego właścicielami są dwoje członkowie zespołu - Damian i Michał. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, ponieważ nie jesteśmy ograniczeni czasowo, mamy do dyspozycji wysokiej klasy sprzęt... i obsługę:)
5/ Czy możecie zdradzić jak wygląda praca w studiu nagraniowym?
Duża część kompozycji utworu odbywała się w studiu. Mieliśmy przygotowane kompozycyjne ramy, ale ważną częścią była kreatywna praca podczas nagrania.
Jednym ze spontanicznych pomysłów, było nagranie w niektórych częściach utworu wielu ścieżek wokalnych, skierowanych skrajnie do dwóch głośników. Efektem jest wrażenie iluzji płynącego w przestrzeni dźwięku.
Następnie dużo czasu poświęciliśmy na miks i mastering. Dzięki temu utwór nabrał więcej energii i trzeci wymiar.
6/ Czy możecie opisać, krótko, historię powstania debiutanckiego kawałka(inspiracje, autorzy, czy nagrywaliście na setkę czy pojedyncze ścieżki itd.)
Partia gitarowa do utworu "Days of Daze" powstała już jakiś czas temu. Kompozycja akustyczna ewoluowała, a kiedy przyjęła swoją ostateczną formę, zaczęliśmy budować na niej kolejne warstwy - perkusję, bas, gitary elektryczne i partie wokalne. Całość materiału nagrywaliśmy sesyjnie i zamknęliśmy się w dwudziestu paru ścieżkach.
7/ Czy możecie zdradzić plany na przyszłość?
Aktualnie skupiamy się na projektowaniu kolejnych utworów. Przenosimy pomysły z głów na instrumenty i tworzymy zarys płyty. Na razie to tylko Draft.
Poprzednie wpisy niedzielne:
Czego słuchaliśmy w dzieciństwie?
Najgłupsze piosenki, jakie kiedykolwiek powstały.
Mój fanpage na FB: https://www.facebook.com/musictothepeoplemagazine