Recenzja Reaper of Souls. Diablo III stało się jeszcze lepsze. - fsm - 4 maja 2014

Recenzja Reaper of Souls. Diablo III stało się jeszcze lepsze.

fsm ocenia: Diablo III: Reaper of Souls - Ultimate Evil Edition
95

Każdy szanujący się serwis stara się opublikować rzetelną recenzję nowej gry najszybciej, jak to tylko możliwe. Każdy szanujący się gracz stara się oceniać produkt po zaliczeniu odpowiedniej liczby godzin/dni/tygodni zabawy. Dodatek do Diablo III - Reaper of Souls - pojawił się na rynku ponad miesiąc temu, ale na wylanie wiadra pozytywów w temacie nowego dzieła Blizzarda zebrało mi się dopiero teraz. Ale przynajmniej ograłem "Kosiarza dusz" na tyle dokładnie, by móc uzasadnić widniejącą obok ocenę. Do dzieła zatem!

Skuteczniejszy w krzewieniu wiary niż ci państwo od "Strażnicy".

Usprawnienia

Diablo III zdenerwowało wielu graczy, drugie tyle zachwyciło, zaś Blizzard przez ostatnie 2 lata ciągle coś usprawniał, zmieniał, dodawał, ujmował - wszyscy bowiem dobrze wiedzieli, że jakkolwiek by tej gry nie oceniać, potencjał w niej drzemał dużo większy. Kolejne patche przynosiły kolejne zmiany, zaś premiera Reaper of Souls dała to, na co wielu czekało i Diablo III zbliżyło się w pewnych aspektach do ideału, jakim dla mas jest "dwójka" wraz z dodatkiem.

Nie będę wchodził w szczegóły, bo o tych możecie poczytać na dziesiątkach stron. Najważniejsze jest to, że teraz w Diablo III gra się jeszcze przyjemniej, co jest zasługą głównie usprawnionego systemu przedmiotów. W podstawce największą wadą był dla mnie dom aukcyjny, z którego skorzystałem kilka razy z ciekawości. A teraz, bez sztucznego dopakowywania postaci, zdani na los, jesteśmy reżyserami naszej własnej przygody. Dość powiedzieć, że po 3 pierwszych przejściach całego DIII nie ujrzałem ani jednego legendarnego , tak teraz, zacząwszy od zera grę krzyżowcem, zdobyłem dwa pomarańczowe sprzęty w samym tylko akcie I. I do tego oba przydatne. Z kolei mój zaprawiony w bojach mnich wymienił w zasadzie cały sprzęt w ciągu pierwszej godziny od rozpoczęcia aktu V. Dołóżmy do tego ciekawsze umiejętności elitarnych potworów, nowe skille dla postaci i ciekawie pomyślaną mistyczkę (dzięki jej usługom moja postać nareszcie nie wygląda jak facet, który na ślepo przebiegł przez lumpeks dla bohaterów fantasy), a okaże się, że z gry bardzo dobrej zrobiła się rewelacyjna.

Krzyżowiec w akcie V

Historyjka w Reaper of Souls jest, jaka jest - nie zaskakuje, ale zacnie uzupełnia kanon i daje odpowiedni pretekst do zwiedzenia nowych, mrocznych lokacji. Bo tereny Zachodniej Marchii sa naprawdę zacnie zaprojektowane i ociekają gotyckim klimatem. Od kamiennych murów miasta, przez rozległe pola bitwy po całkiem efektowny koniec zmagań w pewnej fortecy. Podeszła mi taka zmiana klimatu, dobrze słuchało mi się sporej liczby nowych linii dialogowych (mistyczka potrafi być zabawna i chwała jej za to) i tak naprawdę jedynym punktem do czepialstwa jest brak porządnego filmiku na koniec historii. Cliffhangery są ok, ale Blizzard przyzwyczaił nas do opakowywania ich w efektowny render, a teraz dostaliśmy tylko te pergaminowe mazie...

Następy punkt programu - krzyżowiec, nowa klasa. Bardzo miły dodatek (choć szkoda, że nie dorzucono dwóch bohaterskich profesji wzorem Lord of Destruction), który wydaje się być skrojony idealnie pod moje preferencje. Co prawda na razie mój krzyżowiec ma za sobą zaledwie 4 godziny zmagań (dużo więcej czasu poświęciłem mojemu strudzonemu mnichowi), ale już teraz wiem, że dobrnę nim do 70 poziomu, bo boska moc światłości zaklęta w jego tarczy, korbaczu i czerstwych tekstach zapewniła mi sporo frajdy i bez wątpienia będzie jej dużo więcej. Poza tym mym ulubieńcem w "dwójce" był paladyn, ty chętniej więc oczyszczam splugawioną okolicę z czarciego pomiotu.

Tryb przygodowy

Gwoździem programu pt. Reaper of Souls okazał się być tryb przygodowy. Brak solidnego end-game'u był dla wielu weteranów prawdziwą zmorą zwykłego Diablo III. Z kolegami, czy bez, ile razy można wysłuchiwać tych samych dialogów i pokonywać tych samych bossów? Lekarstwem okazał się być tryb prowadzony przez dodatek. Niezależnie od tego, czy gracie gołym świeżakiem, czy obładowanym mieczami "milion do wszystkiego" wymiataczem, zasada jest taka sama - dostajecie cały świat gry, po którym można sobie dowolnie skakać, a każdy akt to 5 odnawiających się zadań (zabij to, zabij tamto, oczyść, znajdź, przynieś itd.), za które dostajecie profity od Tyraela. Wśród nagród są magiczne kawałki czegoś, co otwiera szczeliny Nefalemów, gdzie wchodzą najodważniejsi, bo tam czai się dużo zła. Zło trzeba zabić. W trakcie zabijania zapełnia się pasek postępu, po czym pojawia się szef zła, którego też trzeba zabić i znowu są profity. W razie potrzeby czynność powtórzyć. A potrzeba zwykle jest bardzo silna, więc można grać, i grać, i grać...

Tryb przygodowy dzięki kluczowemu dla Diablo losowemu generowaniu zadań/lokacji sprawdza się wyśmienicie, chęć zdobycia coraz to lepszego sprzętu napędza leżący na myszce palec wskazujący, a dodatek w postaci pani sprzedającej niezidentyfikowane przedmioty w zamian za krwawe odłamki dopełnia obrazu rozszerzenia, które jest bardzo przemyślane, bogate w zawartość i piekielnie grywalne. A że nadal nie ma aren PvP... mnie to nie boli, bo zdecydowanie wolę kooperację.

Wszystkie obrazki pożyczyłem z oficjalnej strony gry

A na koniec chcę zaznaczyć, że (kontrowersyjna? :P) ocena widniejąca u góry dotyczy Diablo III wraz z Reaper of Souls, bo tak naprawdę obie te rzeczy są nierozerwalnie ze sobą połączone i dzięki zmianom wprowadzonym przez dodatek, zacna gra, której dałem naciągane 9/10 stała się jeszcze lepsza. Stąd 9 z plusem. Może drugi dodatek (jeśli takowy powstanie) sprawi, że otrzymamy tytuł godny czerwonego 100/100?

fsm
4 maja 2014 - 12:50