Pytanie o najlepszy komiks jaki przeczytałem w życiu jest równie trudne jak pytanie o najlepszą grę, książkę czy film. Można na nie z łatwością odpowiedzieć, gdy się dopiero zaczyna przygodę z danym medium. Dziesięć lat temu bez zastanowienia powiedziałbym, że dla mnie najlepszą grą jest Metal Gear Solid, książką Wiedźmin, filmem Ojciec Chrzestny. Dzisiaj odpowiedzieć nie byłbym w stanie. Wraz z poznawaniem nowych tytułów człowiek zaczyna dostrzegać coraz więcej różnic między produkcjami, zaczyna rozumieć, że niektórych produkcji, mimo że należą do jednego zbioru mediów, nie da się ze sobą porównywać i oceniać, nawet w tak prostej skali jak subiektywne uczucia z nią związane. Dlatego dzisiaj nie jestem jednoznacznie w stanie stwierdzić, co jest dla mnie najlepsze. MGSa uwielbiam za historię i postacie, ale nie nazwę go lepszym od Silent Hill, które potrafiło wyzwolić we mnie nieznane wcześniej poczucie przerażenia. Nie nazwę go lepszym od Tekkena, przy których spędziłem dziesiątki przyjemnych wieczorów ze znajomymi. Nie jest też lepszy od Kingdom Hearts, które urzekło swoim magicznym klimatem. Analogicznie sprawa ma się z komiksami, gdzie jest wiele tytułów, które zachwyciły mnie różnymi swymi aspektami. Jedne rysunkami, inne rozmachem wydarzeń, kolejne pieczołowicie budowaną fabułą. Lwy z Bagdadu zaś zagrały na moich emocjach jak żadna inna powieść graficzna.
Wydana w Polsce w 2008 roku nakładem wydawnictwa Mucha Comics powieść Briana K. Vaughana bierze na warsztat prawdziwą historię lwów, które w trakcie bombardowania Iraku w 2003 roku uciekły z bagdadzkiego ogrodu zoologicznego. Scenarzysta wykorzystał rzeczywiste wydarzenie jako okazję do opowiedzenia historii o wolności. O jej cenie i o tym, że prawdziwej nie można otrzymać, należy ją sobie wywalczyć. Jednocześnie, uczłowieczając występujące w historii zwierzęta, stworzył błyskotliwy komentarz na temat życia w ogarniętym wojną kraju.
Cztery mieszkające w ZOO lwy otrzymują szansę na ucieczkę z dotychczasowej niewoli, z której bardziej lub mniej chętnie korzystają. Na wolności muszą jednak radzić sobie z tym, co wcześniej zapewniali im dozorcy – zdobywaniem jedzenia i obroną przed groźniejszymi wrogami. Ponadto ogarnięty wojną kraj nie jest bezpiecznym miejscem, bez względu na to, czy jesteś człowiekiem, lwem czy żółwiem. Podróżują przez opuszczone ulice, z sercami wypełnionymi nadzieją i przerażeniem. Głodują, walczą i odkrywają na nowo odebrany im świat. Każde z nich ma odmienny charakter – jest tu zgorzkniała, stara lwica uważająca, że dotychczasowe życie było znacznie lepsze od tego, co czeka ich poza ogrodem, owładnięta pragnieniem wolności przywódczyni grupy, trzymający się z boku samiec i młody, nieznający innego niż za kratami życia szczeniak.
Choć bohaterami są zwierzęta, nie da się nie zauważyć, że autor za ich pomocą przedstawia losy zwykłych ludzi wciągniętych w wir wydarzeń, nad którymi nie mają kontroli. Pozbawieni domów, władzy, muszą na nowo odnaleźć się w otaczającym ich, walącym z dnia na dzień świecie. Autor słowami lwów przedstawia różne poglądy na sytuację, żadnego nie krytykując i pozostając bezstronnym. Jednocześnie historia szybko gna do przodu aż do dramatycznego finału, który wyzwala całą lawinę emocji. Vaughan nie zadaje pytań ani nie udziela jednoznacznych odpowiedzi – przedstawia ponurą, realistyczną wizję świata i pozwala, byśmy sami na jej podstawie wyciągali wnioski. Historię można potraktować jako komiks przygodowy, opowieść o walce o wolność, albo jak komentarz polityczny – i przy każdym z tych podejść być usatysfakcjonowanym lekturą.
Niko Henrichon stworzył piękne ilustracje, pełne szczegółów zarówno przy pokazywaniu emocji poszczególnych bohaterów, jak i przy pejzażach Bagdadu. Doskonale „wyczuł” klimat, jaki chciał osiągnąć Vaughan i zdołał go jeszcze bardziej spotęgować swoimi rysunkami. Osiągnął poziom, jaki w powieściach graficznych pojawia się bardzo rzadko.
Lwy z Bagdadu są dumą mojej komiksowej kolekcji. Przeczytałem je już kilka razy, za każdym razem delektując się lekturą równie mocno jak przy pierwszym podejściu. Stanowią też pierwszy wybór, gdy ktoś prosi mnie o pożyczenie czegoś wartego uwagi z komiksów. Jak dotąd nie zawiodły nikogo. Pochwalić muszę również świetne polskie wydanie, dobrze przetłumaczone, wydrukowane na bardzo dobrej jakości papierze i solidnie oprawione. Komiks zdecydowanie wart swojej ceny.
Źródło grafik: Gildia.pl
Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawia się tam sporo zawartości, która Jaskinię omija.