Być jak Gabe Newell chociaż przez jeden dzień - RazielGP - 8 lipca 2014

Być jak Gabe Newell, chociaż przez jeden dzień

Czy Gabe Newell marzy o kontynuacji Half-Life 2: Episode Two widząc otwarte zakończenie?

Tak na jeden dzień. Przez 24 godziny. Oj tak. Na tę jedną dobę chciałbym stać się Gabem Newellem, by pokierować losem Valve. Ustalić odpowiedni kierunek. A przede wszystkim ukończyć za jego sterami Half-Life, Half-Life 2 oraz oba epizody do dwójki. Z ogromnym naciskiem na Episode Two. Swoją drogą zastanawiam się, czy sam Gabe grywa w swoje gry? Czy nie dręczy go otwarde zakończenie? W dodatku tak emocjonujące i zachęcające do kontynuowania przygód za sterami Gordona Freemana.

Pojechałbym do pracy. Porozmawiał z kolegami po fachu. Zasiadł przy komputerze i uruchomił pierwszą odsłonę Half-Life'a. Grałbym. Pozostali pracownicy mogliby się dziwić, ale trudno. Grałbym dalej. Ukończyłbym zmagania i stwierdził, że ten etap historii został zakończony. Najwyższy czas zająć się kontynuacją. A więc przechodziłbym dwójkę. Zachwycał się nad nią równie dobrze jak przy jedynce. W sumie to nawet bardziej. Nie tylko z powodu lepszej technologii w przypadku sequela, ale i moich osobistych upodobań. Co tu kryć. Jestem raczej zwolennikiem otwartych przestrzeni.

Finał jest bliski. Kontynuacja niekoniecznie.

A gdyby nadszedł koniec dwójki, zjadłbym coś i sprawdził na ile pojemny jest żołądek Gabe'a. Jeśli podczas pałaszowania ktoś by mnie zaczepił i zapytał co robię, odparłbym że sprawdzam jak może czuć się gracz. Fan serii, dzięki której staliśmy się sławni, syci i bogaci. Następnie odpaliłbym Episode One. Z racji, że końcówka dwójki pozostawiła pewien niedosyt. Jednak tak naprawdę pierwszy dodatek ów niedosyt powiększa. I to diametralnie. Być może dlatego, że jest krótki. A może ze względu na takie, a nie inne zakończenie? Ewentualnie z braku odpowiedzi na masę pytań, jakie nasunęły mi się podczas zmagań.

No, ale nic. Miałbym w zanadrzu Episode Two. Także uruchomiłbym go i grał dalej. Cieszył się. A im dalej, tym większą frajdę z tym rozszerzeniem bym odczuwał. W końcu jakby nie patrzeć, seria Half-Life należy do moich ulubionych. A i sam Gabe powinien być z niej bardzo dumny. Także podczas grania po latach. Więc grałbym, poprawiałbym (Gabe'a) okulary, drapał się po plecach w międzyczasie i gnał do nieuniknionego końca. Końca tak bardzo rozpalającego zmysły. Końca fenomenalnego, ale i ofiarowującego niesamowity niedosyt na kontynuację. Tak duży niedosyt, jakiego żadna inna odsłona, czy dodatek nie wprawiły mnie w trakcie zabawy z Gordonem i spółką.

Hal-Life 3 is coming! Bo ja tak napisałem ;)

I w końcu nadszedłby koniec zmagań. Nadchodziłaby późna godzina. A mój pobyt w ciele Gabe'a również dochodziłby końca. I gdybym w ciele pana Newella ukończył Episode Two, poczułbym spore nerwy. Tak duże, że wszedłbym do pomieszczenia konferencyjnego i powiedzial dosadnie do współpracowników: Panowie! Czas ruszyć tyłki! Tak! Najwyższy czas coś przedsięwziąć. Coś konkretnego. Coś, co zaspokoi mój, wasz i wszystkich fanów głód. Głód pozostawiony przez Half-Life 2: Episode Two. Także od dziś intensywnie zajmiemy się tworzeniem Source Engine 2, a wraz z nim Half-Life 3. W końcu nadszedł ten czas!

Tak bym powiedział...

RazielGP
8 lipca 2014 - 23:05