Retro Granie #01 na Nes\Pegasus\Famicom - recenzja gry - Metal Gear - hongi - 12 lipca 2014

Retro Granie #01 na Nes\Pegasus\Famicom - recenzja gry - Metal Gear

hongi ocenia: Metal Gear
85

Pamiętam jak dziś. Brat przyniósł szare pudełko z napisem PlayStation. Otworzył i wyciągnął coś również szarego z jakimiś dziwnymi joystickami. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem, ale od pierwszej chwili zachwyciłem się jak dziecko. PSX zawładnął moim wolnym czasem. Jedną z pierwszych gier w jakie grałem, był Syphon Filter. Strzelanie z elementami skradania się, pokochałem od razu. Gdy usłyszałem, że Gabe Logan nie jest jedynym szpiegiem na konsoli, nie miałem wyjścia, jak tylko sięgnąć po Metal Gear Solid. I tak zaczęła się przygoda z serią, która trwa do dziś. Grałem w gry na PS2, Xboxie, PSP oraz PS3, tocząc walki jako Solid Snake, Raiden oraz Big Boss, ale nigdy wcześniej nie grałem na poważnie w pierwszą odsłonę części. Oryginał, od którego wszystko się zaczęło. Zabierałem się do gry kilka razy, ale zawsze coś mnie od niej odciągało lub przeszkadzało. Aż do tego momentu. Po zakupieniu starego podrobionego Pegasusa trafiła mi się okazja, zakupiłem również dyskietkę Metal Geara. Postanowiłem wieczorem zacząć w nią grać. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zegar pokazał godzinę czwartą w nocy (rano), a ja ciągle biegałem po wrogiej bazie, nie wiedząc gdzie iść. Zapraszam do recenzji.

Podczas gdy Hideo Kojima i jego koledzy pracowali nad grą, świat bawił się w zbieranie monet z Mario. Metal Gear został wydany przez Konami w 1987 roku na komputerach MSX2 oraz na Nintendo Entertainment System (NES). Gra odniosła sukces i pozwoliła twórcom na stworzenie drugiej części. Głównym bohaterem jest Solid Snake, członek elitarnej jednostki FOXHOUND. Zostaje wysłany na misję do południowej Afryki, gdzie musi się wkraść do wrogiej bazy Outer Heaven. Jego zadaniem jest odnalezienie i uratowanie innego agenta oraz powstrzymanie terrorystów, poprzez zniszczenie robota o magicznej nazwie Metal Gear (wycięty w wersji na Nesa), który jest wstanie wystrzelić bombę atomową z dowolnego miejsca na ziemi. Nasz bohater podczas swojej misji będzie w stanie wykorzystać cały sprzęt, jaki znajdzie po drodze. Dlatego ważnym aspektem gry jest sprawdzanie wszystkich pomieszczeń. Do dyspozycji będziemy mieć sześć rodzajów broni, od pistoletu po granatnik oraz wyrzutnie rakiet samosterujących. W walce z dużymi jednostkami jak czołg, będziemy mogli wykorzystać miny oraz ładunki wybuchowe. By dotrzeć do strzeżonych części bazy, będziemy musieli znaleźć karty magnetyczne. Im więcej ich masz, tym jesteś w stanie odwiedzić więcej budynków i znaleźć więcej przedmiotów. Na przykład bardzo pomocna jest butla z tlenem, która pozwoli ci oddychać pod wodą i dotrzeć do jednego z bossów. Znajdziemy również pudełko, które jest tzw. wizytówką serii. Snake może ukryć się pod nim i w ten sposób zmylić przeciwników oraz kamery. Znajdziemy również mundur, dzięki któremu będziemy mogli wejść do jednego ze strzeżonych budynków. W grze jest też masa innych przedmiotów, które przydają się w mniejszym lub większym stopniu. Tak jak kompas, dzięki któremu nie zabłądzimy na pustyni i odnajdziemy ukrytą bazę.

Po lewej oryginał. Po prawej podróbka.

Nasz bohater na początku swojej przygody jest bezbronny. Ma do dyspozycji tylko własne pięści oraz dla pocieszenia paczkę papierosów. Nasze doświadczenie wzrasta wraz z zwiększającą się liczbą uratowanych więźniów. Świadczą o tym zdobyte gwiazdki. Dzięki nim mamy więcej życia oraz zwiększa się nasz plecak. Możemy teraz nieść więcej amunicji do naszej broni oraz posiadać więcej ładunków wybuchowych. Zabawny fakt, że jeśli w jakim pomieszczeniu znajdują się naboje, to wychodząc i wchodząc jeszcze raz do tego pomieszczenia, znów się one pojawią. Możemy więc w łatwy sposób uzupełnić nasze zapasy. To ułatwia grę bardzo, gdyż nie musimy oszczędzać amunicji oraz apteczek. Zawsze można wrócić po więcej.

Niestety brak w grze konkretnych podpowiedzi i wskazówek. Dlatego do siódmej karty grało mi się przyjemnie, a potem nagle stanąłem w miejscu. Nie wiedziałem, gdzie mam iść i co znaleźć. Przy pomocy YouTube’a dowiedziałem się, że w pustych pomieszczeniach, także znajdują się przedmioty. Trzeba przed wejściem do takiego pomieszczenia zadzwonić do odpowiedniej osoby przez komunikator i ta osoba zostawi ci np. wyrzutnie rakiet, byś mógł załatwić bossów. Później pojawiają się również inne trudności. Ukryte przejścia i drzwi to bolączka zwykłego gracza. Nie mam zamiaru biegać po całym budynku i walić pięścią po każdej ścianie. To już lekka przesada ze strony Kojimy. Nawet ktoś zaznajomiony z serią nie byłby w stanie znaleźć drogi do tajnej bazy. Nawet dzierżąc w ręce kompas. Na koniec kilka słów o pułapkach. Gra w pewnych momentach robi sobie z graczy jaja, ale niestety, to też znak rozpoznawczy serii. W jednym momencie chce nas zmylić. Mamy iść drzwiami na lewo, a gdy wchodzimy do pomieszczenia, tam czeka na nas pułapka i śmierć. Końcówka gry to już koszmar. Gra, jak do tej pory była trudna i nam nie odpuszczała, tak w ostatnim budynku po prostu rzuca się na nas z gazem, pułapkami oraz ukrytymi przejściami, kładąc nas na kolana. Hardcore.

U góry oryginały. Na dole moja podróbka.

Walki z bossami w każdej grze z serii są legendarne. Będziemy walczyć z przeciwnikami, którzy będą nas ostrzeliwać z machine guna lub rzucać w nas bumerangami. Nawet przyjdzie nam się zmierzyć z kolesiem z miotaczem ognia. Ciężkie jednostki także będziemy musieli zniszczyć, by dostać się do kolejnego budynku. Wcześniej wspominany czołg czy opancerzony spychać, nie zatrzymają nas na długo. Niestety, z biegiem czasu walki z tymi bossami przestały być czymś specjalnym. By pokonać kolejnego, wystarczy dobrze dobrana broń lub odpowiednie miejsce, a przeciwnik sam nadzieje nam się na kule lub minę.

Podsumowując, Metal Gear to ciężka gra. Bez pomocy YouTube’a bym jej na pewno nie przeszedł. Gra nie wybacza i potrzeba trochę więcej niż chęci by ją ukończyć. Wszystko, co lubicie i kochacie w serii Metal Gear Solid, tutaj miało swój początek. Od tego się zaczęło. Dlatego moja ocena jest z góry przewidywalna. Będzie to pięciu zakładników, którzy plotą bzdury, na pięć pułapek, które pojawiają się znikąd. Czyli wspaniała gra, która nie da wam w nocy spać, a przejście jej w żadnym wypadku nie będzie zależeć od waszego szczęścia. Nie wierzycie, spróbujcie sami.

hongi
12 lipca 2014 - 22:53