Czy można ocenić grę po zaledwie godzinie spędzonej na poznawaniu jej zawartości? Zdecydowanie nie, dlatego też ten tekst będzie luźnym zbiorem uwag na temat Sacred 3, doprawiony odpowiednią dawką wodolejstwa. Czym jest trzecia część Sacred? Nie jest to nowe Diablo, nie jest to nowe Sacred, nie jest to też Dungeon Siege III (choć tu podobieństw będzie najwięcej). Sacred 3 to zakamuflowany remake Cadillacs & Dinosaurs, który chyba nie jest warty domyślnych ponad 120 złotych za wersję PC.
Tak, wiem - Sacred Citadel bardziej jest jak taka chodzona nawalanka sprzed dwóch dekad. Ale ja w nią nie grałem, więc trzymam się twardo pierwszego wrażenia. Analogii jest cała masa - wybieramy jednego z czterech dostępnych herosów. Mamy mięśniaka (tutaj Marak, w cadillacach - Mess O'Bradovich), mamy innego mięśniaka (Vajra, pan z łukiem vs Mustapha - mój ulubieniec z C&D), mamy laskę (anielica Claire vs Hannah) i mamy postać czwartą (w Sacred jest to druga laska, dziarska Alithea, a cadillakach jest ziomek, którym chyba nikt nie grał - Jack). Przechodzenie gry w Cadillacs and Dinosaurs polega na oczyszczeniu planszy z masy bezimiennych przeciwników oraz jednego lub dwóch bossów, po czym na mapie świata idziemy do kolejnej zamkniętej misji. Fajne to było. Grało się, traciło żetony, niegdy nie doszło do końca...
Sacred 3 działa na identycznej zasadzie - zamknięta misja, naparzanie, boss, mapa świata, wybór kolejnej misji, naparzanie... I jeszcze te wyraźne sygnały sugerujące, by do gry wszedł player 2. Brakuje tylko napisu 'insert coin' w HD. Czy to dobrze, czy źle - zależy od nastawienia. Obsesyjne wciskanie klawiszy i likwidowanie całych hord przeciwników sprawia frajdę. Zawsze. Ja na razie pograłem przez godzinę, bo musiałem się przygotować do epickiej sesji nagraniowej z Hedem, więc nie zebrałem odpowiedniej dawki bodźców, by ferować wyroki. Tymczasem - tak! Już niedługo powstanie cudowny kooperacyjny materiał video z tej gry, który będzie milion razy lepszy od tego, który Hed już zrobił (ale jego player 2 nie miał mikrofonu, więc Hed musiał biedny sam wszystko omawiać, a teraz ja mu w tym będę przeszkadzał pomogę).
Zatem, mimo pewnej dozy frajdy i niczego sobie widoczków oraz efektów świetlnych, jestem przekonany, że wołanie za tego typu zabawę pełnej ceny jest nieco na wyrost. Gra jest niezwykle wręcz "staroszkolna" i zapewne przemówi tylko do tych, którzy a) nie grali w żadne Sacred, b) mają około 30 lat i ciepło wspominają automatowe nawalanki, c) lubią Dungeon Siege III, d) nie mają nic przeciwko durnowatemu humorowi, który równie łatwo rozbawia, co irytuje; zaś cała reszta zapewne będzie recyklingować opinie, które niektórzy z Was zostawili pod recenzją gry na GOLu ("rozczarowanie'', "shit", "kicha"...). Ach, gdyby tylko to nie nazywało się Sacred 3, wielu byłoby pozytywniej nastawionych (Jasne, łatwiej jest wykorzystać już stworzone uniwersum, ale na pewno to nie był powód... Wszak główny zły w tej opowieści o konflikcie w limacie fantasy nazywa się Zane. Zane! Dobrze, że nie Billy).
Cadillacs and Dinosaurs jest super. To fakt. Nowe Sacred wydaje się mieć potencjał na zawojowanie steamowej wyprzedaży albo jakiejś fajnej pudełkowej promocji (bo można grać we dwoje przy jednej maszynie, a to na pecetach jest coraz rzadszą praktyką), ale i tak najwięcej radochy będziecie mieli wtedy, jak będziecie S3 traktować jak typową chodzoną bijatykę z początku lat 90-tych, ale w nowych ciuszkach. Aha... A Dungeon Siege III był fajny.