Megadeth - Peace Sells... But Who's Buying? 25th Anniversary - Unboxing(25) - Bartek Pacuła - 11 sierpnia 2014

Megadeth - Peace Sells... But Who's Buying? 25th Anniversary - Unboxing(25)

Megadeth to zespół, który zawsze w pewnym sensie pozostawał w cieniu Metalliki. Dave Mustaine został w końcu z niej lata temu wykopany, a jego własny zespół nigdy nie osiągnął takiego sukcesu jak jego koledzy z Mety. Megadeth to jednak wciąż kawał naprawdę bardzo dobrego grania, a liczba sprzedanych albumów podchodząca już pod 40 milionów, nie wzięła się znikąd. Jednym z najważniejszych albumów w dorobku Dave’a i reszty jest ich drugi album zatytułowany Peace Sells… But Who’s Buying?, który przez wielu uważany jest równocześnie za jeden z najlepszych w dorobku thrashowego giganta z USA. Na 25-lecie wydania tego krążka Megadeth przygotował fanom coś specjalnego – edycję kolekcjonerską tego albumu z wieloma naprawdę ciekawymi gadżetami i dodatkami. I na Unboxing tej edycji chciałbym właśnie wszystkich zaprosić.

Okładka wydania rocznicowego.

Mówią, że pierwsze dobre wrażenie robi się tylko raz – i że jest ono bardzo ważne. Megadeth był chyba tego świadom, bo już od pierwszych sekund obcowania z kolekcjonerskim pudłem można być naprawdę zadowolonym. Pudełko to jest porządnie wykonanym kartonem, który rozmiarami przypomina mi najbardziej specjalną edycję ostatniej płyty od Lany Del Rey. Jednak nie to jest w nim zachwycające (dobra jakość wykonania boxu powinna przecież stanowić żelazny standard). To co czyni go wyjątkowym to świetna trójwymiarowa okładka, która prezentuje się (na żywo) naprawdę fenomenalnie.

Wewnątrz kartonu grafiki prezentują się naprawdę super.
Jeden z winyli w całej okazałości.

Po wysunięciu górnej części opakowania naszym oczom ukazuje się ogromny karton na winyle typu gatefold, który zawiera aż 3 czarne płyty. Chociaż w tym wypadku jest to określenie nieco chybione: longplay’e te są bowiem kolorowe i cieszą się wyjątkowo piękną urodą. Podobnie jest z ich zawartością: na pierwszym winylu znaleźć można oryginalny album Peace Sells… w wersji zremasterowanej 2011, a na pozostałych dwóch zapis koncertu, który zespół dał w Phantasy Theatre w Cleveland w 1987 roku.

Karton z płytami CD.
I wszystkie srebrne krążki w jednym miejscu.

Po tym świetnym „otwieraczu” Megadeth wcale jednak nie zwalnia tempa i serwuje kolejną świetną rzecz: kolejny karton typu gatefold, który tym razem przechowuje aż pięć płyt CD. A na nich album w wersji zremasterowanej, dwa krążki z różnymi miksami tego albumu, jedna srebrna płyta z zapisem tego samego koncertu co na winylu, a także płyta z „zwykłym” albumem w wersji HD (niestety „tylko” 24/96) oraz z wersją audio koncertu z Cleveland. Zawartość jest, jak widać, naprawdę wysokich lotów, a jedyna rzecz, której jakość odrobinę psuje radość z obcowania z tym kartonem to sposób przechowywania płyt: w taki sposób łatwo je zarysować, nie wyglądają one też specjalnie urodziwie – a szkoda, bo można było to w prosty sposób zrobić wiele lepiej (np. dać te płyty w osobnych kartonikach jak w kolekcjonerskim wydaniu remasterów płyt Led Zeppelin).

Karton na gadżety.

Po tym płytowym zawrocie głowy siłą rzeczy następna rzecz musiała być mniej niesamowita – chociaż nadal mówimy tutaj o przyjemnym gadżecie. W tym wypadku jest to (kolejny już – wspomnę jeszcze o tym aspekcie) karton z reprintami plakatów z Megadeth, kopią biletu na ich koncert oraz z dwoma zdjęciami zespołu. Prezentują się one po prostu ładnie i cieszą oko.

Okładka albumu.
Przykładowe strony albumu.

Ostatnią rzeczą, która znalazła swoje miejsce w tym rocznicowym pudle, jest album. Niestety po tych wszystkich bardzo przyjemnych rzeczach, które już opisałem ten ostatni aspekt odrobinę zawodzi. Sama zawartość (zdjęcia, teksty utworów, wstęp pisany przez Larsa Ulricha z Metalliki) jest jak najbardziej OK, ale sam sposób wydania mógłby już być lepszy. Album ten przypomina raczej książeczkę i po prostu nie robi takiego wrażenia jak reszta rzeczy z rocznicowego kolekcjonerskiego wydania Peace Sells… But Who’s Buying?.

Naklejka informująca o zawartości całego pudła.

Jednak ogólnie rzecz biorąc jest to jak najbardziej udane wydanie. Widać, że zostało przemyślane jako całość i zostało wykonane odpowiednio porządnie. Przykładem tego jest np. fakt, że wszystkie rzeczy (prócz albumu rzecz jasna) znalazły swoje miejsce w kartonach – nie uświadczymy więc typowego dla tego typu wydań pudełkowych walających się „śmieci”, a porządnie poukładane gadżety. A czy warto sobie to wydanie sprawić? Kiedyś kosztowało ono ok. 400 zł, obecnie na Allegro/w Saturnach i Media Marktach można je wyrwać za ok. 170 zł, co jest ceną jak najbardziej odpowiednią. Każdy ktochoć trochę lubi Megadeth powinien się wokół tego wydawnictwa zakręcić: bogactwo materiałów na płytach i świetne winyle gwarantują, że się nie zawiedzie.

Wizualizacja rocznicowego wydania "Peace Sells... But Who's Buying?".

PS. Niesamowita wiadomość: ruszyłem z moim Pintrestem. Pomysł na niego mam taki, by wrzucać tam zdjęcia różnych fajnych wydań albumów – płyt CD, winyli a także edycji kolekcjonerskich/limitowanych/specjalnych. Będę go sobie sukcesywnie zapełniał, więc jeśli ktoś jest leniwy i lubi mało czytać a dużo oglądać, to powinien tam koniecznie zajrzeć.

Music to the People na Facebooku

Teksty na Gameplay’u o Megadeth:  

Peace Sells… But Who’s Buying? okiem Pilara

Recenzja krążka Megadeth Super Collider mojego autorstwa

Poprzednie Unboxingi:

Lana Del Rey – Ultraviolence Super Deluxe Limited Box

Bartek Pacuła
11 sierpnia 2014 - 11:01