Retro Granie #04 na Nes/Pegasus/Famicom - recenzja gry - G.I.JOE - hongi - 11 lutego 2015

Retro Granie #04 na Nes/Pegasus/Famicom - recenzja gry - G.I.JOE

Stare wypożyczalnie, to miejsca wyjątkowe. Na półkach równo stały kasety VHS, z największymi hitami jak Rambo, czy Commando. Pamiętam również niewielką wypożyczalnie, tuż koło PKSu, której bez problemu można było wypożyczyć najlepsze gry na konsolę Pegasus. Pewnego dnia, mój starszy brat zabrał mnie tam i pozwolił wybrać jeden tytuł do pogrania. Kosztowało to sporo, a na następny dzień trzeba było grę zwrócić. Wróciliśmy do domu, ale na moje szczęście brat zagrał tylko kilka minut i gdzieś poszedł. Ja zostałem sam na sam z grą, do której teraz powróciłem po tylu latach. Zapraszam na Retro Granie z grą G.I. Joe na konsole Nes/Pegasus/Famicom.

Dalszy ciąg wstępu...

Powiem wam, że wtedy przejście pierwszego bossa było wielkim wyczynem dla mnie, i kiedy brat oddawał grę, zostałem z wielkim niedosytem. Dojście do drugiej bazy, było dla mnie wielkim osiągnięciem, które teraz bez trudu pobiłem w kilkanaście minut. W tamtych czasach szybko o grze G.I.Joe zapomniałem, bo pojawiły się inne lepsze tytuły oraz całkiem nowe konsole (PSX). Lecz teraz wracam po tylu latach do tego tytułu, gdyż zawsze chciałem być niczym komandos z elitarnej jednostki. G.I.JOE.

Co ma wspólnego Tm-Semic z G.I.Joe?

G.I.Joe było na początku tylko serią zabawek dla dzieci, wypuszczanych systematycznie przez firmę Hasbro od 1964 roku.  Później przekształciło się to w komiksy, a na końcu jak zwykle w filmy akcji. Gdzieś pomiędzy komiksem, a filmem pojawiło się jeszcze kilka gier. Mamy rok 2015 i większość Polaków, pamięta G.I.Joe tylko z kina, a starsi fani komiksów, z kilkunasty zeszytów wypuszczonych przez Tm-Semic w latach 1992-1996. Niestety, z powodu słabej dystrybucji w naszym kraju, figurki oraz komiksy nie zdobyły takiej rangi, jak to ma miejsce w USA. Tam każde dziecko wie, co to G.I.Joe. Gra pojawiło się w sklepach w roku 1991. Stworzona została przez japońską firmę KID (Kindle Imagine Develop), która była również odpowiedzialna za takie tytuły, jak Kick Master, czy Banana Prince. G.I.Joe na konsoli Nes jest remakiem G.I. Joe: A Real American Hero, które ukazało się sześć lat wcześniej na Commodore 64 oraz komputer Apple II. Wydawcą było Taxan.

W koszarach, mamy masę mięsa armatniego

G.I Joe to elitarna jednostka, która walczy ze złem oraz terroryzmem na całym świecie. W jej skład wchodzą najlepsi żołnierze, którzy nie boją się nikogo i niczego. Ich największym wrogiem jest oddział Cobra, który okazuję się godnym przeciwnikiem. W ponad pół wiecznej historii zabawek G.I.Joe, powstała horda postaci. W grze do wyboru mamy tylko pięć z nich. Każdy po kolei staje na czele grupy i zostaje na stałe przypisana do misji, a reszta dobieramy według własnego uznania. Dodatkowo, jeśli dojdziemy do ostatniego poziomu okryjemy szóstą postać Generała Hawka, który umie latać. Ważne jest tutaj, by żonglować postaciami, w celu ich maksymalnego upgradu. Każdy z bohaterów ma coś, co odróżnia go, od pozostałych. Np. Snake-Eyes skacze najwyżej, Capt. Grid-Iron najmocniej wali z pięści, natomiast Rock`n Roll zadaje największe obrażenia.

Wszystko to, co musisz wiedzieć by przetrwać

Każdy z naszych bohaterów posiada różny poziom życia. Po przez misje możemy je zwiększać zbierając ikon z insygniom lub by uzupełnić swoje życie z literą K. Pamiętać trzeba o zapasie amunicji. W momencie opróżnienia magazynku, pozostaje nam tylko walka na pięści, tak więc po zabici przeciwników łapcie wszystkie wypadające z nich naboje. Gdy natraficie podczas przeszukiwania placówek wroga na ikonę z kamizelką, od razu ją bierzcie. Na pewnie czas jesteście odporni na ataki wrogów. Na koniec ikona z bronią. Dzięki niej podniesiemy poziom naszego uzbrojenia. Zebranie czterech, zwiększy wasze obrażenia oraz liczbę wystrzeliwanych pocisków, a gdy zabraknie wam amunicji, musicie zdać się na swoje własne pięści oraz granaty. Dodatkowymi elementami, które posłużą nam by przejść grę, będą dobrze schowane pojazdy. By do nich dotrzeć, trzeba czasami dobrze pokombinować. Do dyspozycji będzie mini helikopter, który pozwoli nam szybciej podróżować po mapie. Będzie również dziwny futurystyczny pojazd, który przyczepa się do wszelkiego rodzaju ścian, półek, czy sufitu. Na koniec skoczny robot, który chodzi bokiem i skacze wyżej niż Snake-Eyes. Te pojazdy są mało odporne, i zanim nauczysz się je kontrolować, twoi przeciwnicy szybko obrócą je w proch. Przydają się w pewnych momentach, ale bez nich też damy sobie radę.

Każda misja to inny krajobraz, o innej temperaturze wybuchu

Do przejścia mamy sześć misji. Każda z nich, to całkiem inna baza Cobry, umieszczona w najróżniejszych zakątkach ziemi. Przeszukamy dżunglę w Amazonii. Wyruszymy do zimnych zakątków Antarktyki lub wskoczymy do ciemnych kanałów Nowego Jorku. Odwiedzimy również, gorąca piaski pustyni lub odkryjemy tajna wyspę Cobry na środku oceanu. Każda z misji dzieli się na trzy poziomy. Dotarcie do bazy, tutaj twórcy pokazują nam krajobraz. Podłożenie ładunków, tutaj mamy za zadanie odnaleźć wyznaczone miejsca i dotrzeć do wyjścia. No i trzecia misja, ucieczka. Graficznie nie ma się tutaj do czego przyczepić. Lokacje zostały solidnie wykonane, a kolorystyka zapiera dech. Każdy level jest unikalny i niepowtarzalny. Wymagało to od twórców dużego nakładu pracy oraz kupy artystycznego geniuszu.

Zabij mnie, a ja i tak się odrodzę

Gdy wkroczymy na teren wroga lepiej być uzbrojony po zęby i mieć pełny magazynek. W każdej bazie czekają na nas masy przeróżnych przeciwników, których jedynym zadaniem jest nas zabić. Od zwykłych żołnierzy z karabinami, po przez tych z miotaczami ognia, kończąc na przeszkolonych zabójców z długimi mieczami. Zdarzy nam się napotkać leżących przeciwników ukrytych za wielkimi działami lub na dziwnych poduszkowcach. Zestrzelimy kilka mini helikopterów, a umieszczone we wszystkich rogach planszy działka, nie będą dla nas problemem. Choć ci wszyscy przeciwnicy nie są zbyt trudni do pokonania, odradzają się szybciej niż jesteśmy ich w stanie zabić. tak, to rodzaj tej gry, gdzie zabici przeciwnicy, gdy powrócimy do tego samego  miejsca lub spadniesz z wysokości, na nowo pojawiają się, by utrudnić nam życie. 

Boss na bossie, polany sosem bossa

G.I.Joe w roku 1991 był chyba liderem, jeśli chodzi o ilość bossów w grze. Tutaj natrafiamy na podrasowanych przeciwników po przejściu każdego poziomu. Co daje nam aż 16 walk do przetrwania. Każdy z bossów wystepuję tylko raz. Walczyć będziemy z przeróżnymi maszynami, pokroju myśliwców bojowych. Co trzecią misje dostaniemy super bossa, jednego z członków oddziałów Cobry. Np. Road Pig zrzucający na nas głazy, gdy my walczymy z ruszającymi się platformami. Destro ze swoim latającym cudeńkiem, chce nam uciąć głowę. Czy w końcu Cobra Commander, który posiada na swoim wyposażeniu granaty oraz promień zamieniający nas w bezbronne zwierzątka.

Coś mi tutaj nie pasuje

Pomimo zróżnicowania misji i fantastycznej oprawy graficznej, można przyczepić się do prostoty poziomów. Pierwszy level każdej bazy, przebiegniemy sobie w iście szybkim tępię. W drugiej zaczynają się schody, trzeba znaleźć wszystkie zaznaczone punkty, do podłożenia ładunków. Do ukończenia tych misji, niekiedy potrzebujemy trochę szczęścia lub dobra pamięć. Tutaj przydatna byłaby mapa, której brakuje. W późniejszych bazach, gdy do podłożenia mamy 8 bomb, łatwo przegapić jeden korytarz, którego się nie odwiedziło. Można także doczepić się do braku innych broni, gdyż pomimo zmiany postaci, zasięg oraz moc broni są podobne. Na koniec dodatkowe pojazdy, które najwidoczniej wrzucone zostały na siłę, to swego rodzaju porażka.

Podsumowując. G.I.Joe to gra, który jest świetnym shooterem z elementami platformowymi. Zróżnicowane lokacje i świetnie rozplanowany gameplay, wciąga na godziny. Do tego poziom trudności jest zniosły, ale by ukończyć grę, trzeba nieźle się napracować. Ogromny plus należy się za grafikę oraz masę przeróżnych bossów. Moja ocena to pięciu bohaterów zamienionych w cudne niewinne zwierzątka, na pięć wybuchających tajnych baz Cobry. Czyli świetny retro tytuł, który warto odświeżyć już dziś. 


Inne moje recenzje retro gier:

1. Metal Gear

2. Castlevania: The Adventure

3. Syphon Filter


hongi
11 lutego 2015 - 00:11