UbiArt Framework jest niesamowity. Jestem pod ogromnym wrażeniem za każdym razem, kiedy widzę, jak ten silnik został wykorzystany. Przepiękne tła, przepiękne rysunki, przepiękne modele postaci, mistrzowskie animacje… Do tego wszystkiego dodajmy wciągającą rozgrywkę i voila! Poza wspaniałą oprawą graficzną do produkcji opartych na UbiArcie dostajemy również świetną ścieżkę dźwiękową – i właśnie jej, a raczej im, się dzisiaj przyjrzymy.
Seria Rayman
Na silniku UbiArt powstały jak na razie dwie pełnoprawne gry z serii Rayman – Origins, oraz jej kontynuacja, Legends. Obydwie są genialne – na silniku UbiArt powstają głównie gry platformowe i wydaje mi się, że bardzo dobrym pomysłem było wskrzeszenie uwielbianej przez wielu serii w jej pierwotnej formie. Nie otrzymaliśmy więc kolejnego Raymana w 3D (chociaż tymi również warto się zainteresować), ponieważ zdecydowano się na powrót do korzeni marki. Oczywiście forma została odpowiednio odświeżona.
Najlepszą zabawę Raymany zapewniają, kiedy gramy w dwie lub trzy osoby. Gra jest naprawdę przemyślana - łatwa, jeżeli nie zależy nam na jej maksowaniu, i zdecydowanie trudniejsza, kiedy wszystko co jest dostępne chcemy zdobyć. W trakcie przemierzania pięknych i świetnie zaprojektowanych plansz towarzyszy nam muzyka równie piękna co krajobrazy w tle – intensywna, przejmująca oraz zabawna. Uśmiać się można szczególnie grając w Origins – tak zwana ustna harfa przygrywa w pierwszych poziomach, wywołując uśmiech, a później wcale nie robi się poważniej. No dobra, prym zaczyna wieść gitara, lecz dalej nie odnosi się wrażenia, że gramy w jedną z tych „większych” produkcji.
W Legends sprawa ma się odrobinę inaczej – sama gra wygląda odrobinę doroślej i muzykę również możemy postawić oczko wyżej. O ile w przypadku Origins soundtrack stanowi świetne tło, które raczej nie nadaje się do samodzielnego odbioru, tak w drugiej części przygód Raymana ma zdecydowanie większą rolę. Dalej jest utrzymany w podobnej stylistyce (miejsce na uśmiech się znajdzie!), nie możemy jednak mówić tutaj o braku odpowiedniej powagi. Origins jest zabawną przygodą, Legends za to łapiącą za serce baśnią.
Valiant Hearts
O Valiant Hearts rozpisywałem się już kiedyś tutaj w dość nietypowym stylu – grze dałem również naprawdę wysoką notę. Po paru miesiącach dalej uważam, że zasłużenie – Valiant Hearts opowiada piękną, brutalną i smutną historię dziejącą się w trakcie pierwszej wojny światowej, która wciąga od samego początku. Gameplayowo nie jest to może jakiś majstersztyk, lecz w moich oczach to nic nie zmienia. Otrzymaliśmy świetną grę przygodową, wyciskającą łzy i wzruszającą do reszty.
Valiant Hearts pewnie obroniłoby się samą grafiką oraz opowiedzianą historią, lecz na szczęście znajduje się tam również „jakaś” muzyka. Soundtrack jest, jak to w grach opartych na UbiArcie, prześliczny. Kiedy tylko zaczyna rozbrzmiewać pianino, możemy szykować paczkę chusteczek i wyczekiwać łez; kiedy pojawia się więcej instrumentów i zwiększa się tempo możemy oczekiwać jakiejś akcji, ucieczki czy po prostu wojny; kiedy do naszych uszu docierają niepokojące nuty, pewnie zaraz będziemy musieli unikać wroga pod osłoną nocy lub oszukać go dzięki naszemu sprytowi. Na trochę humoru również znajdzie się miejsce, chociażby w trakcie przejażdżki starym automobilem! Utwory bardzo dobrze oddają to, co się dzieje na ekranie.
Najbardziej w głowie utknęły mi czarodziejskie motywy wykonywane na pianinie, nadające klimatu wszystkim okrutnym i bolesnym wydarzeniom. Mimo że niektóre z nich powtarzają się nieraz, zawsze wywołują te same uczucia. Cała ścieżka dźwiękowa z powodzeniem mogłaby zostać wykorzystana w jakimś wojennym filmie lub „większej” grze, o ile ta „wielkość” nie zabiłaby jej specyfiki.
Child of Light
Ścieżki dźwiękowej z gry Child of Light słuchałem dopiero niedawno i, muszę przyznać, do teraz jestem zauroczony. W samą grę niestety jeszcze nie miałem okazji zagrać, lecz po pierwszym odsłuchu wiedziałem już, że ominęła mnie magiczna przygoda. Na szczęście Zajączek w tym roku był hojny i Child of Light niedługo trafi do mojej biblioteki.
Ze ścieżek dźwiękowych powstałych na potrzeby gier wykorzystujących UbiArt, Child of Light ma z pewnością najbardziej epicki soundtrack. Najbardziej filmowy, wyniosły – jak zwał, tak zwał – i motywujący do działania. Jeżeli spojrzymy na dwa popzednie soundtracki, to Child of Light jest połączeniem przygnębiającego pianina Valiant Hearts ze smyczkami, odpowiednio umagicznionym w stylu Legends, doprawionym jednak pewną dozą oryginalności i, jak już wcześniej pisałem, filmowości. Słuchając go po raz pierwszy w pełni zrozumiałem zdanie „Music makes you braver”, sygnujące showreel Two Steps From Hell. Nie wiem, co jeszcze mógłbym o nim napisać – biorąc pod uwagę, jakie emocje jest w stanie wywołać przed zagraniem, ciekawi mnie, jak bardzo pochłonie mnie w trakcie gry. Przy takiej muzyce moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach.
Oczywiście, w każdym z wyżej wymienionych przypadków, zapraszam do odsłuchania pełnych ścieżek dźwiękowych, które można bez problemu znaleźć w serwisie YouTube. Pojedyncze utwory nie są w stanie oddać całej magii, jaka towarzyszy słuchaczowi w trakcie całej podróży – bo inaczej tego określić nie można.