Tato nie odchodź! - 'Recenzja' Valiant Hearts - Kamil Brycki - 25 września 2014

Tato, nie odchodź! - "Recenzja" Valiant Hearts

Kamil Brycki ocenia: Valiant Hearts: The Great War
95

Męska ręka jest potrzebna w rodzinie. Kobieta będąca matką nie jest w stanie sama sobie ze wszystkim poradzić – z wychowaniem dziecka, z uprawą roli – jej ojciec oraz mąż dwoili się więc, aby jak najbardziej odciążyć śliczną blondynkę. Mimo natłoku pracy byli szczęśliwi spędzając czas wspólnie i nie mieli żadnych powodów do zmartwień. Do przyjścia śnieżnobiałej koperty z oficjalnym, wojskowym lakiem.

W 1914 roku Franciszek Ferdynand padł ofiarą zamachu w Sarajewie. Marie została sama – Karl, jej mąż, został wcielony do armii niemieckiej, a Emile, jej ojciec, do francuskiej. Rozpoczęła się Wielka Wojna i nikogo nie obchodziło, że ktoś miał inne obowiązki i rodzinę do utrzymania albo że ktoś nie jest zbytnio zdolny do walki. Pięćdziesięcioletni Francuz opuścił swoją córkę oraz wnuka, aby walczyć w imię swojego narodu i wyczekiwać powrotu do domu. Freddie z drugiej strony sam zaciągnął się do armii z powodów osobistych. Miał rachunki do wyrównania i nie mógł siedzieć bezczynnie – spakował więc swoje rzeczy i wyruszył w podróż do Europy, aby walczyć w słusznej sprawie. Początkowo nie spotkał się z życzliwością żołnierzy, udało mu się jednak zaprzyjaźnić się z Emilem, dziadkiem tęskniącym za swoją rodziną i skrywającym łzy przed kolegami z armii.

Freddiem możemy postrzelać sobie z dział czy pojeździć jednym z pierwszych czołgów. W jego przypadku nie ma mowy o ucieczce czy chowaniu się przed wrogami.

Żaden z nich nie chciał robić tego, do czego został przeznaczony. Początkowe wizje szybkiego zwycięstwa i chwały zostały przysłonione przez brutalne mordy i wszechobecne ciała, gnijące i porozrywane granatami. Emile chciał wracać do domu – nie miał jednak takiej możliwości. Jedyne, co mu zostało, to dziennik oraz listy otrzymywane od Marii. Czasem udało mu się znaleźć jakąś „pamiątkę” z pola bitwy – a to uszkodzony hełm, a to podartą mapę, zaśniedziałe monety, lampiony, pocztę wojskową, nożyki, bagnety, niewypały, nawet kostki mydła – to wszystko tworzyło tę całą historię, w której Emile i Karl brali udział mimo swojej niechęci.

Nieważne czy swój, czy wróg. Każdy człowiek, który był ofiarą wojny, potrzebował pomocy. Rozwiązywanie prostych zagadek urozmaicają równie proste minigierki.

Wielu żołnierzy prowadziło swoje dzienniki, aby być na bieżąco ze swoimi myślami. Czasem nie mieli z kim porozmawiać, przelewali więc swoje myśli na papier, aby poczuć chociaż chwilową ulgę. Ci, którzy nie pisali oraz nie czytali dzienników, wiele tracili – to one odkrywały to, co siedziało głęboko w nich: ich obawy i nadzieje, ból i łzy, miłe chwile obok takich, które doprowadzały do rozpaczy. A czas leciał dalej.

Przedmioty posiadają ciekawe opisy, dzięki którym możemy dowiedzieć się czegoś więcej o życiu żołnierzy w trakcie wojny.

Najlepszym przyjacielem żołnierza na froncie był porządny pies, przywiązany do człowieka i niosący mu pomoc, słuchający go i wybawiający z opresji. Jego pobocznym i równie ważnym zadaniem było też rozluźnianie walczących poprzez dotyk sierści czy mokrego i szorstkiego jęzora. Nikt nie miał  nic przeciwko psom, a dzięki temu one mogły się przemieszczać w większość miejsc nie wzbudzając podejrzeń.

Nie jesteśmy zmuszeni przez cały czas biec w prawo - czasem trafi się coś, co urozmaici nasz pobyt na froncie.

W trakcie I Wojny Światowej działa się masa okrutnych rzeczy. Pierwszy raz użyto czołgów, trujących gazów. Śmierci liczono w tysiącach, jeśli nie setkach tysięcy – warunki w polu były tragiczne i trudne do wytrzymania, a żołnierze wcale nie czuli się zbawcami narodu. Wiele akcji kończyło się porażką i nic nie można było na to poradzić. Nieważne, z której strony barykady stał człowiek – ważne, że był w stanie unieść broń i strzelić. Oczywiście nie za darmo, wszyscy zarabiali jakieś tam pieniądze – lecz czy one faktycznie były w stanie wynagrodzić brak ojców i synów przez te kilka lat? Dezercje były na porządku dziennym – niektórzy nie wytrzymywali presji i starali się uciekać do swoich rodzin, aby żyć w ukryciu. Inni trafiali do obozów jenieckich i kombinowali stamtąd, zazwyczaj z miernym skutkiem. Ambicja przełożonych nie dawała spokoju podrzędnym żołnierzykom i z dnia na dzień stawali się mniej chętni do walki. O patriotyzmie nie było mowy.

Okrucieństwa wojny. Oprawa graficzna stoi na najwyższym poziomie, a takie obrazki z pewnością spełniają swoją rolę.

Wojna zmienia człowieka. Ze szczęśliwych i kochających ludzie przemieniali się w szpiegów i morderców, nie mając innego wyjścia. Karą za niewykonywanie poleceń była śmierć, tak samo jak za chwilę zawahania w trakcie celowania i naciskania spustu. Wyrzuty sumienia odkładamy na później – jeśli uda nam się przetrwać, wtedy będziemy się martwić, kim się staliśmy. Od początku jednak wszyscy wiedzieli, że na pewno nie wrócą do domów w tej samej grupie. Niektórzy już nigdy nie zobaczą swoich rodzin, swoich przyjaciół. Ci za to będą ich opłakiwać przy smutnych dźwiękach idealnie nastrojonego pianina.

Valiant Hearts: The Great War nie jest typową grą - jest interesującą i wyciskającą łzy interaktywną opowieścią, która miała pokazać, że wojna to nie tylko bohaterskie strzelaniny.  Rozwiązujemy proste zagadki i idziemy przed siebie praktycznie ani razu nie podnosząc broni, skradamy się za siłami wroga, aby dotrzeć do celu i chociaż trochę zbliżyć się do powrotu do domu. Czytamy fakty historyczne oraz opisy przedmiotów, aby jeszcze bardziej zagłębić się w kreskówkową wizję I Wojny Światowej. A gdy docieramy do końca, nie czujemy niedosytu - tylko ogromny smutek. Wojna jest nie-fair.

+Świetna fabuła, ukazująca wojnę z innej strony,
+postacie, którym autentycznie współczułem,
+piękna oprawa audiowizualna,
+różnorodność,
+zagadki, które nie przeszkadzają w przechodzeniu gry…
-ale dla niektórych mogą okazać się za łatwe,
-czasem nuży.

Gorąco zachęcam do przeczytania tej recenzji Valiant Hearts: The Great War, bardziej obiektywnej, surowej i przypominającej recenzję od mojej. 

Kamil Brycki
25 września 2014 - 18:22