Fuel i 25 gwiazdek do szczęścia - Brucevsky - 14 czerwca 2015

Fuel i 25 gwiazdek do szczęścia

Dwadzieścia pięć gwiazdek. Dokładnie tyle brakuje mi w tym momencie, by odblokować ostatnią arenę zmagań w Fuel i przejechać wszystkie wyścigi w trybie kariery. Nie byłoby może w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że wszystkie poprzednie zawody mam już wygrane na poziomie Expert i by zyskać szansę na progres muszę dwadzieścia pięć z nich powtórzyć i wygrać ponownie na poziomie Legendarnym. Większej głupoty w grach już dawno nie spotkałem.

Wyobrażacie sobie zastosowanie podobnego chwytu w jakimkolwiek innym tytule z dowolnego gatunku? Np. zablokowanie finałowego poziomu w FPS-ie do czasu przejścia kilku poprzednich map z najwyższą możliwą oceną za styl/celność/wykonanie wszystkich zadań pobocznych. To tak jakby w przypadku Final Fantasy X zablokować dostęp do zwieńczenia długiej przygody do momentu pokonania kilku Dark Aeonów. Przecież to totalnie nielogiczne i jakże nieuczciwe wobec grającego. Codemasters po prostu wyszli z założenia, że gracz musi ich tytuł wymaksować, by w ogóle mieć prawo go skończyć. A przecież to tylko ode mnie powinno zależeć, jak bardzo dokładnie chcę sprawdzić każdy kąt w grze i jak wielu wyzwaniom chce ostatecznie stawić czoła w danym wirtualnym świecie.

To pierwszy taki przypadek w mojej, już niekrótkiej, karierze gracza. Aż boję się pomyśleć, że mogłoby dojść do sytuacji, w której spora grupa twórców poszłaby tym tropem lub nawet rozwinęła koncept Brytyjczyków. Płatne DLC, by w ogóle grę skończyć? Były takie przypadki i możemy się cieszyć, że wciąż jeszcze nie stały się one powszechne. Albo zmodyfikowane P2W w tytułach dla pojedynczego gracza. Chcesz skończyć naszą grę, ale jednocześnie nie zamierzasz męczyć się przy dodatkowych wyzwaniach/powtarzaniu wybranych map na very hardzie? Kup sobie dodatkowe gwiazdki, by mieć to z głowy i od razu ukończyć naszą kampanię!

W przypadku Fuel boli mnie to tym bardziej, że poświęciłem tej produkcji prawie czterdzieści godzin życia. Wielokrotnie powtarzałem kosmiczne zadania z trybu challenge, bo nawet  podobał mnie się model jazdy i momentami czułem się jak za dawnych lat podczas gry w Burnout 3: Takedown. Tylko dlatego, że odezwała się we mnie nutka kolekcjonera potrafiłem z kolei po pół godziny jeździć wokół pasma górskiego, szukając drogi dotarcia do Vista Point lub nowego malowania dla wybranego pojazdu. W końcu jednak zabawa zaczęła się nudzić, więc postanowiłem sprężyć się i skończyć tryb kariery. Okazuje się jednak, że takiej możliwości nie mam.

Paranoja w całej tej sytuacji jest tym większa, że poziom Legendary w Fuel to prawdziwa katorga. Wyścigi potrafią trwać po kilka minut, a trasy są zakręcone jak baranie rogi, do tego obfitują w setki przeszkód i zdradliwych pułapek. By na najwyższym poziomie trudności wygrać trzeba umieć pokonać je praktycznie bezbłędnie, umiejętnie korzystając jeszcze do tego ze wszystkich skrótów. Każdy fan wyścigów potrafi sobie wyobrazić jak nieludzkim wyzwaniem musi być przejechanie ośmiominutowego wyścigu po leśnych ścieżkach i górskich serpentyntach bez choćby jednej małej pomyłki. Niemal niemożliwe do wykonania. A tutaj to tylko skromne wyzwanie twórców, by w ogóle zaliczyć tryb kariery. Szacunek dla każdego, kto zdecyduje się podjąć to wyzwanie. Ja odpadam.

Brucevsky
14 czerwca 2015 - 09:50