Agenci T.A.R.C.Z.Y. - jak wygląda początek sezonu 3? - fsm - 16 października 2015

Agenci T.A.R.C.Z.Y. - jak wygląda początek sezonu 3?

Marvel Cinematic Universe to jeden z najpotężniejszych filmowych światów. Potencjał uniwersum jest od pewnego czasu realizowany nie tylko przez produkcje kinowe, ale także seriale. Dzięki prężnie rozwijającemu się Netfliksowi mamy już Daredevila, a za miesiąc zadebiutuje Jessica Jones. Pierwsza na tym polu była jednak stacja ABC, która jesienią 2013 roku wypuściła na rynek serial Agents of S.H.I.E.L.D. (a później dostarczyła bardzo solidną Agentkę Carter). Początek istnienia serii był co prawda taki sobie, ale wytrwali fani otrzymali w drugiej połowie pierwszego sezonu naprawdę dobrze przemyślaną produkcję. Agenci T.A.R.C.Z.Y. właśnie zaczęli trzeci rok swojej kariery. Jak obecnie wygląda ich kondycja?

Nowy sezon stanowi pomost między drugą fazą kinowego uniwersum (która zakończyła się na Ant-manie), a przyszłoroczną premierą filmu Captain America: Civil War, który rozpocznie fazę trzecią. Widzowie dobrze już wiedzą, że mały ekran silnie koncentruje się na wątku nieludzi (inhumans) i kolejnym połączeniu swojskiego ziemskiego padołu z ogromem niepoznanego kosmosu. Po trzech epizodach trzeciego sezonu mogę stwierdzić dobitnie - jest dobrze! Całkiem wysoki poziom, na który (w końcu!) Agenci T.A.R.C.Z.Y. się wspięli, jest utrzymywany.

Tego pana na pewno jeszcze spotkamy

Pierwszy odcinek serii trzeciej od razu pokazuje pazury. Mamy dynamiczna akcja, ciekawe zarysowanie głównego wątku (o którym, na dobrą sprawę, nadal wiemy niewiele), "bogate" kadry (niedostatki budżetowe albo są sprytnie ukrywane, albo Disney otworzył sakwę z dolarami), świadomość błędów ze starszych odcinków i umiejętne łączenie lekkiego tonu z tym nieco poważniejszym. Zaprawdę, powiadam Wam, twórcy się wyrobili. I co ważne - ten trend jest na razie kontynuowany. Bardzo podoba mi się szybkość, z jaką scenariusz rzuca widzowi kolejne tajemnice, by rozwiązać je już w następnym - albo i tym samym! - odcinku. Tradycyjny serial potraktowałby "wessanie" agentki Simmons do tajemniczego monolitu i jej uwięzienie gdzieś daleko jako wątek na pół sezonu. Albo trzymałby w tajemnicy tożsamość szefowej nowej agencji, która neutralizuje nieludzi. Tymczasem rach-ciach, i idziemy dalej. Miła odmiana, która dodatkowo podlana jest samoświadomością* (Coulson stwierdzający, że nie zamierza powtarzać pojedynku między agencjami to dobry przykład).

Ward jest sympatyczny. Ward jest sukinsynem. Ward to dobra postać.

Postacie, które poznaliśmy na samym początku istnienia serialu, bardzo ładnie się rozwinęły. Pomysł z przekształceniem agenta Warda w porządnego "bad guya" to strzał w dziesiątkę, a jego kreacja w drugim odcinku nowej serii utwierdza mnie w przekonaniu, że ta postać jeszcze ma sporo do pokazania. Ewolucja Skye w Daisy Johnson, świadomą swojej mocy, również dodaje serialowi rumieńców, a cała reszta ekipy z Coulsonem na czele po prostu bardzo dobrze wykonuje swoją pracę. Wiarygodność tego świata wzrasta z korzyścią dla widza. Odcinek trzeci co prawda zdjął nogę z pedału gazu i zastosował kojarzący się z serialem Lost cliffhanger ("I have to go back!"), to jestem głęboko przekonany, że długofalowy plan się powiedzie i Agents of S.H.I.E.L.D. w godny sposób wprowadzi nas w kolejną fazę Marvel Cinematic Universe. A jeśli nieśmiałe plotki o tym, jakoby rola filmu Inhumans miała zostać przeniesiona na potrzeby kolejnych sezonów serialu, się potwierdzi, to wcale nie będzie mi smutno.

Poza kadrem: dziwne rzeczy wymagające "paczenia"

Marvel na razie nie zaliczył ani jednej poważnej wpadki - czy to w kinie, czy to w telewizji. I nawet jeśli serialowy światek na razie posiada mistrza w postaci Daredevila, to lekko plastikowy świat dzielnych agentów jest na dobrej drodze do ataku na szczyt. Fanów przekonywać nie trzeba, bo oni dobrze wiedzą „z czym to się je”, a sceptyków zachęcam – dajcie szansę!

* wybaczcie kulawe użycie słowa - angielskie "self-aware" pasuje tu jak ulał

fsm
16 października 2015 - 11:52