Popularna seria pierwszoosobowych strzelanin od Activision nie kojarzy się raczej z większymi zmianami w rozgrywce. Tymczasem najnowsza odsłona wniosła pewien powiew świeżości i potrafi wciągnąć, pomimo już trochę wymęczonego, futurystycznego klimatu.
Należę do osób, które serię Call of Duty lubiły najbardziej, gdy utrzymana była w realiach Drugiej Wojny Światowej. Nigdy nie zapomnę pierwszej misji radzieckiej kampanii, nawiązującej do scen z kultowego filmu Wróg u Bram. Niestety dla mnie, zniknęło to wszystko za sprawą Call of Duty 4: Modern Warfare. Historyczne bitwy zastąpił fikcyjny konflikt zbrojny umiejscowiony we współczesnych realiach, któremu towarzyszyła dynamiczna, filmowa wręcz akcja trybu dla pojedynczego gracza. Najważniejszy był jednak rozbudowany tryb wieloosobowy, oferujący zdobywanie punktów doświadczenia i zabawę najróżniejszymi współczesnymi rodzajami broni, którą dodatkowo można było modyfikować. Zaprojektowany w taki sposób, by rozgrywką i systemem nagród przyciągnąć graczy na długie godziny.
Sukces Modern Warfare ostatecznie pogrzebał modę na IIWŚ w pierwszoosobowych strzelaninach i nie zanosi się na zmianę. A seria Call of Duty stawia na coraz bardziej futurystyczne klimaty i wojskowe rozwiązania, które dziś są najwyżej w fazie planów i fantazji naukowców. Wszystkie wieści na temat Black Ops III przyjmowałem raczej z umiarkowanym entuzjazmem – ostatnie odsłony serii w ogóle mnie nie pociągały. Studio Treyarch znowu jednak dało radę i najnowsza odsłona wnosi do serii powiew świeżego powietrza.
Pierwsza rzecz to klimat, na który składa się design i muzyka. Jestem miłośnikiem cyberpunka i fanem serii Deus Ex, a nowe Call of Duty zawiera bardzo podobne motywy. Nawet sposób przedstawienia historii zmodyfikowanego cybernetycznie głównego bohatera przypomina losy Adama Jensena, a jego mottem mogłoby zostać znane „I didn’t ask for this”.
Wcielając się w członka futurystycznej wersji elitarnego oddziału Black Ops dysponujemy mnóstwem ciekawych ulepszeń i gadżetów – począwszy od generowanych na bieżąco taktycznych informacji na temat przeciwników, poprzez zdalne hakowanie wyposażenia czy przywoływanie nanobotów, kończąc na możliwości przyczepiania się do ścian za pomocą specjalnie skonstruowanych protez nóg.
Dzięki mechanice biegania po ścianach Black Ops III oferuje nowy wymiar zabawy, przypominający nieco gry Brink i Mirrors Edge. Zmieniła się dynamika walki i sposób myślenia podczas wymiany ognia. Flankowanie zaskoczonych wrogów sprawia dużą satysfakcję zarówno w trybie dla pojedynczego gracza, jak i zmaganiach przez sieć.
Przy okazji, warto wspomnieć że do końca weekendu (7-8 listopada) premierze gry towarzyszą różne atrakcje w Media Markt w Poznaniu (ul. Szwajcarska 14), Wrocławiu (Pl. Dominikański 3), Markach (ul. Piłsudskiego 1), Szczecinie (ul. Mieszka I 73) oraz sklepach sieci Saturn Planet w Warszawie (CH Arkadia, CH Złote Tarasy), Katowicach (ul. Chorzowska 107), Krakowie (ul. Pawia 5) i Szczecinie (Al. Niepodległości 36) – konkursy z nagrodami, cosplay, itd. Jeśli więc jesteście miłośnikami serii, możecie rzucić okiem. |
Gram dopiero od czwartku, ale już teraz mogę stwierdzić, że Call of Duty: Black Ops III oferuje dużo zawartości. Kampania jest dość długa jak na realia serii (ponad 10h rozgrywki) i można ją przechodzić w trybie kooperacji, na konsolach także z pomocą podzielonego ekranu. Poszczególne lokacje oferują pewną elastyczność w wybieraniu ścieżek poruszania się, więc i rozgrywka stała się odrobinę bardziej elastyczna. Ponadto powrócił lubiany tryb zombie (także z opcją kooperacji) utrzymany tym razem w klimacie Noir, co mnie totalnie urzekło jako wielkiego fana serii Bioshock. Wystarczy jeden rzut oka na wystrój miasta, w którym kosimy zombiaki, by zauważyć charakterystyczny wystrój w stylu Art Deco. Na deser pozostaje tryb multiplayer (na konsolach również offline z botami) i kilka map parkourowych, w których możemy rywalizować ze znajomymi rekordami czasowymi na tablicach wyników. Swoją drogą realizacja tego ostatniego elementu podsunęła mi myśl, że nie miałbym nic przeciwko, gdyby takie akrobacje pozostały na stałe w serii. Chociaż oczywiście najbardziej marzy mi się powrót do Drugiej Wojny Światowej.
Pierwsze wrażenia z Call of Duty: Black Ops III są więc w moim przypadku zadziwiająco pozytywne. Gdy poznam grę lepiej, opublikuję na blogu pełną recenzję tego tytułu, jednak na razie jestem dobrej myśli. Widać że w serii coś się wreszcie ruszyło.
Wrażenia dotyczą wersji na PlayStation 4.