Wcielamy się w 'tego złego' czyli zniszczmy świat już dziś - GeneticsD - 20 listopada 2015

Wcielamy się w "tego złego", czyli zniszczmy świat już dziś

W zdecydowanej większości gier video wcielamy się w postać walczącą ze złem. Mamy zamiar uratować świat, krainę, czy chociażby miasto. W innych produkcjach skupiamy się na zemście, odkryciu tajemnicy, czy przeżyciu przygody. Można powiedzieć, iż ogólnikowo prawie wszystkie dzieła opierają się na wspomnianych wcześniej modelach, pomijając oczywiście MMO, gdzie barykady nie są zawsze jasno postawione. W moim artykule przedstawię Wam kilka świetnych gier, w których to my wcielamy się w „tego złego”.

Ważne jest, aby na samym początku rozróżnić dwa pojęcia. Możliwość bycia złym, a przymus. Pierwsza opcja tyczy się np. takich serii jak Mass Effect, czy Dragon Age, gdzie możemy kreować naszą postać na przesiąkniętego złem skurczybyka bez empatii, ale w końcu i tak doprowadzamy do ocalenia ściśle określonej przestrzeni, gdzie przykładem może być Droga Mleczna, Ziemia, czy Skyrim. Natomiast przymus to skierowanie na totalnie złą ścieżkę. Nikogo nie oszczędzamy. Z nikim się nie patyczkujemy. Pokonujemy, zdobywamy, gwałcimy wioski i palimy kobiety. Cały świat ma pogrążyć się w kontrolowanym chaosie wywołanym przez nas samych. I to właśnie na tych produkcjach skupię się w moim zestawieniu.

Wydaje mi się, iż obecnie twórcy niezbyt często tworzą tego typu „złe” produkcje. Wystrzegają się ich. Dlaczego? Z obawy o kontrowersje? Pozwy? Czy po prostu chcą nam dać jak najwięcej czystego, lśniącego niczym zbroja błędnego rycerza heroizmu? Fakt, faktem każdy z nas chce być pozytywnym bohaterem (nawet zwykłym), ale istnieje pewna interesująca zależność. Przeważnie w naszą pamięć wpisują się szaleni antagoniści. Czarne charaktery bez skruchy, czy wyrzutów sumienia. Nie szukając daleko: Joker, Vaas Montenegro, Darth Vader, czy chociażby Pagan Min. To oni w głównej mierze piszą historię, którą chcemy czytać. To te postaci nadają kolorytu przygodzie, ponieważ główni, „dobrzy” bohaterowie często są bezosobowi. Brakuje w nich czegoś. Czuje się tą nieprzeniknioną „sztywność”, „zwykłość”, a następnie wkrada się znudzenie.

Dość jednak przemyśleń na dziś. Zacznijmy, więc część główną tekstu!

Seria Grand Theft Auto


Tej serii chyba nikomu nie trzeba przybliżać. Ostatnia, „piąta” odsłona pokazała jak bardzo rozbudowany świat potrafią stworzyć osoby odpowiedzialne za produkcję w Rockstar North. Nie mam na myśli wyłącznie tych pozytywnych rzeczy, jak krajobrazy, czy skakanie ze spadochronem, bo przecież już sam tytuł serii mówi nam o ciemnej stronie świata. Złodziejstwa, morderstwa to oczywiście normalka. Nie znam ani jednej osoby, łącznie ze mną, która przeszłaby jakąkolwiek część GTA bez zabijania przypadkowego cywila, czy kradzieży samochodu. Niestety, niektórzy z Was mogą się uprzeć, iż jest to możliwe, a więc mamy wybór. Muszę Was zasmucić. W fabule zabija się bez mrugnięcia okiem. Przykład? Pierwsza misja GTA V, gdzie uśmiercamy sporą liczbę policjantów. Dodatkowo w ostatniej części mocno rozwinięta została możliwość kradzieży po samo rabowanie jubilera, czy banku. Abstrahując od tego, czy jest osoba, która nigdy „omyłkowo” nie wjechała na chodnik i nie sprzątnęła tym samym kilku bardzo niewinnych cywili? Czy jest tutaj ktoś, kto bawił się z wojskiem w wojnę po kradzieży odrzutowca? Szczerze wątpię. A wiecie, co jednak jest najpiękniejsze w tej grze? To, że chociaż na ekranie dzieje się wiele „zła” to twórcy byli w stanie stworzyć niebanalną, wciągającą fabułę i wszystko zamknąć w jasnym, kolorowym świecie jakim stało się Los Santos.

Overlord

Dotarliśmy do pozycji drugiej, która niestety nie jest zbyt popularna wśród graczy. Ta produkcja łamie wszelkie powielane schematy w grach/książkach/filmach typu fantasy. Nie wcielamy się tutaj w pięknego, złotowłosego elfa, a w mrocznego lorda, którego jedynym celem jest zawładnięcie nad światem. Mamy zamiar spowić świat mrokiem i rządzić jako nieposkromiony, żądny krwi mściciel. W naszych mrocznych planach pomagają nam słudzy, czyli tak zwane diabliki. Kim one są? To małe stworki z piekła rodem, które nie grzeszą inteligencją. I właśnie ta ostatnia cecha sprawia, iż oprócz mroku przedzierającego się przez dzieło, mamy także do czynienia z humorem. Czarnym humorem. Nasi bezrozumni poddani nie mają oporów, aby popełnić samobójstwo dla nas, czy wysadzić siebie samych razem z całym miastem. Zrobią to z uśmiechem na ustach. Przez całą grę diabliki niejednokrotnie sprawią, iż będziecie się szczerze śmiali z ich poczynań. Pomimo tego wszystkiego, nie myślcie sobie, że granie mrocznym lordem jest proste. Jak mówi piosenka Ain't no rest for the wicked, a więc zostaniemy postawieni przed trudnymi zadaniami, a nawet wyborami moralnymi z cyklu: zaprowadzić w naszych wioskach prawo oraz porządek, czy chaos i rozpacz? O tym jak jesteśmy postrzegani przez ludność, mówi nam osobny pasek. Jeżeli nasza sława jest dobra, wieśniacy na widok protagonisty będą się radować. Jeżeli jednak jest na odwrót, cóż, błaganie o litość staje się powszechnym zjawiskiem. Polecam zatem zagrać każdemu, kto do tej pory nie miał możliwości. Dzieło godne poświęcenia cennego, wolnego czasu.

 

Star Wars: The Force Unleashed - Ultimate Sith Edition

Zastanawiacie się, dlaczego wrzuciłem tutaj właśnie tą grę. Chyba nie przez to, że początkowo gramy „w duecie” z Vaderem, prawda? Nie. Wersja Ultimate Sith Edition zawiera pewnego rodzaju dodatki i to właśnie o nie chodzi. Proponują one nieco inne zakończenie fabuły głównej części produkcji. Okazuje się, iż pokonujemy znamienitego Dartha Vadera i zasiadamy na jego miejscu jako prawa ręka Imperatora. W końcu przywdziewamy charakterystyczną zbroję i wyruszamy w bój. Ale gdzie? Na Hoth, gdzie siejemy postrach wśród rebeliantów. Dumnie krocząc przez lodowe korytarze w końcu natrafiamy na Luke'a Skywalkera. Co dalej się dzieje nie będę Wam już mówił. Lepiej sprawdźcie sami. W innej misji natomiast trafiamy na Tatooine do królestwa Hutta Jabby, gdzie spuszczamy łomot kilku znanym postaciom sagi. Więcej szczegółów jest niepotrzebnych, ponieważ każdy kto lubi uniwersum Gwiezdnych Wojen, na pewno zasmakuje w tych kilku zadaniach. Godne polecenia!

 

Seria Carmageddon

Premiera drugiej części miała miejsce stosunkowo niedawno, więc większość z Was powinna wiedzieć jaki ogólny zarys został przedstawiony. Rozwałka! Rozwałka! Rozwałka! Siadamy za sterami naszej maszyny zakłady i wyjeżdżając na ulicę niszczymy co tylko się da. Zamysł rozgrywki polega oczywiście na wyścigu samochodowym, ale to nie jest Gran Turismo, czy NFS. Tutaj niszczymy wehikuły wrogów nie tylko za pomocą własnych zderzaków, ale także wszelkiego rodzaju wyrzutni, które możemy zebrać na mapie. Dodatkowo uzyskujemy możliwość rozjeżdżania przechodniów, czy zwierząt. Nie ma litości nawet dla babci z balkonikiem! Niestety głównym mankamentem gry jest fakt, iż może się zdecydowanie szybko znudzić, dlatego długie posiedzenia są niemożliwe. Jest to dobra odskocznia od długich RPG-ów z otwartym światem i tylko odskocznia.

 

Seria God of War

Ta długa seria dedykowana wyłącznie na konsole Sony, zapada w pamięć. Dlaczego? Może dlatego, że walczymy przeciwko samym bogom Olimpu. Już w pierwszej części rzucamy rękawice samemu Aresowi. To jednak nas do końca nie zadowala i główny bohater, Kratos, z pomocą Tytanów zamierza obalić Olimp. Zdecydowałem się uwzględnić tą serią do tego zestawienia, gdyż w ciągu całej gry czuje się mrok oraz gniew naszego protagonisty. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Fabuła z pewnością zapada w pamięć, dzięki swojej niecodzienności, jednakże tym co sprawia, iż te kilka dzieł tak rozchwytuje się, jest system walki. Efektowny oraz efektywny. Iskry, trzeszczenie metalu, pot i efekty specjalnie, których nie da się dokładnie opisać słowami. Trzeba po prostu zobaczyć te wszystkie ewolucje i poczuć jak każdy cios został realistycznie odwzorowany. Seria, której pominąć się po prostu nie da i jeden z argumentów, dla którego warto inwestować w konsole od Sony.

 

Hatred

Strzelanka, w której oglądamy świat z rzutu izometrycznego? Czemu nie! Oto Hatred studia Destructive Creations, która już na samym początku zapowiada zniszczenie, zło, śmierć. Naszym protagonistą zostaje wielki, długowłosy i napakowany człowiek bez imienia, który serdecznie dość ma tego świata, jednakże nie zamierza pożegnać się z nim samotnie. Chce zabrać ze sobą w zaświaty więcej dusz. Oczywiście taka tematyka wiążę się z ogromem kontrowersji. Wiele osób zabierało głos w sprawie, czy właśnie taka gra jest dowodem na to, iż branża gier wideo „zabija” umysły młodych ludzi od środka. Ja w tym temacie nie będę zabierał głosu. Całe dzieło to tak naprawdę podróż psychopaty ku śmierci. Została ona podzielona na kilka segmentów, z których każdy kolejny jest coraz trudniejszy i ma miejsce w innych regionach. Od miłego miasteczka przez kanały, aż nawet po bazę wojskową. Główne cele w grze to oczywiście mord na wielką skalę, jak np. zniszczenie posterunku policji. Do naszej dyspozycji mamy cały arsenał broni, a więc nie martwcie się, że nie będzie z czego postrzelać do niewinnych cywili. Rozgrywka nie jest porażająco długa, jednakże to dobrze, ponieważ w innym przypadku w końcu znudziłaby gracza, a tak otrzymujemy mniejszy, ale ciekawszy kawałek tortu. Kontrowersje wokół tej gry, w mojej opinii, wzięły się głównie stąd, iż nasz protagonista zabija, bo chce. W innych dziełach prawie zawsze mamy możliwość postrzelać do ludzi, ale jest to w pewien sposób uzasadnione „mniejszym złem”, zemstą, czy szlachetnymi celami. Przecież zabijanie w Far Cry 3 nikogo nie raziło, prawda?

 

Seria Postal

Właściwie ta seria jest flagowym przykładem „złej” gry. To od Postala wszystko się zaczęło. Tutaj mamy do czynienia z sadystycznym zabijaniem praktycznie wszystkiego. Od ludzi po zwierzęta. Nikogo nie oszczędzamy. O ile „jedynka” była zdaniem wielu po prostu średniakiem, tak „dwójka” zyskała już ogromną popularność. Nikogo więc nie dziwi, że te produkcje są zakazane w kilku krajach. Pomijając już sam aspekt krwawego rozprawiania się z każdym, podczas fabuły niejednokrotnie mamy do czynienia z zabijaniem muzułmanów, protestujących ludzi, czy grubych policjantów, co jeszcze nadaje nieco pikanteri. Sytuacje, które mają miejsce w grze są często przerysowane i pokazane w tak głupawy sposób, iż po prostu wywołują śmiech. Jeżeli uważaliście, że któraś z poprzednich gier przegięła z brutalnością, to znaczy, że nie wiecie czym jest Postal. To należy i trzeba spróbować.

 

Te 7 gier/serii, które wybrałem w mojej opinii najbardziej pasują do produkcji gier wideo, w których prowadzimy rozgrywkę anty-bohaterem. Nie ma ich ogólnie zbyt wiele, ale na pewno zapadają w pamięć i pozostaną w niej jeszcze przez bardzo długi czas.

 

A Wy graliście, w którąś z nich? Jakieś refleksje? Powiedzcie także co pominąłem, a powinno się tutaj znaleźć. Jakieś pomysły?

GeneticsD
20 listopada 2015 - 16:52