Recenzja Klonoi na Wii – dwie twarze sympatycznej platformówki - Brucevsky - 6 lutego 2016

Recenzja Klonoi na Wii – dwie twarze sympatycznej platformówki

Brucevsky ocenia: Klonoa: Door to Phantomile
71

Klonoi niespecjalnie udało się zdobyć serca posiadaczy pierwszego PlayStation w 1997 roku. Kilkanaście lat później Namco postanowiło więc odświeżyć przygodę tytułowego bohatera i w nieco zmienionej formie przedstawić go użytkownikom Wii. I znowu, błędy marketingowe sprawiły, że gra okazała się finansowym fiaskiem. Czy to jednak oznacza, że to słaby tytuł? Wręcz przeciwnie. Jest tylko jedna rzecz, która nie pozwala mu być uznawanym za pozycję obowiązkową dla każdego fana platformówek.

Kolorowa, fantastyczna kraina staje w obliczu niewyobrażalnego niebezpieczeństwa. Zły Ghadius porwał śpiewaczkę Lephise i pragnie wykorzystać ją do pogrążenia całego świata w sennych koszmarach. Jedyna nadzieja w bohaterskim Klonoi, któremu towarzyszy przybysz z kosmosu, przypominający piłkę Hewpoe. Ten zarys fabularny mówi wiele o tym, do kogo skierowana jest Klonoa. A oprawa audiowizualna, mechanika i poziom trudności tylko potwierdzają, że to gra przede wszystkim dla młodszych posiadaczy Wii.

Remake zmienił nieco stylistykę całej produkcji, sprawiając, że jest ona bardziej cukierkowa i dziecinna. Nie ma tutaj niemal w ogóle przemocy i brutalności, bohaterowie dzielą się na tych krystalicznie dobrych i tych mrocznie złych. Gracz nie napotyka na swojej drodze trudnych wyborów moralnych, skomplikowanych twistów fabularnych, zbyt wymagających zagadek logicznych i potrafiących solidnie przetestować umiejętności bossów. Są za to często porozstawiane checkpointy, wskazówki przy walkach z szefami i mogące razić infantylnością dialogi.

Ale tylko do pewnego momentu.

Końcówka Klonoi wszystko zmienia i wywraca do góry nogami. Nagle poziom trudności skacze do góry, a kolejne plansze stają się prawdziwym testem zręczności. Gra zaczyna wymagać niebywałej precyzji, zmuszając do skakania po małych, znikających platformach nad gigantycznymi rozpadlinami. Podwaja się liczba wrogów, którzy zyskują nowe, dystansowe ataki. Do tego zaczynają występować naprawdę skomplikowane zagadki logiczne, które do rozwiązania wymagają momentami wręcz małpiej zręczności. A jakby tego było mało, twórcy pozostawili też znany z oryginału, zostawiający gracza ze szczęką na podłodze twist fabularny w samej końcówce. Zupełnie oderwany klimatem, zmieniający atmosferę zabawy zwrot akcji, które radosnego malucha może konkretnie skołować.

Przez tę niedopasowaną do reszty gry końcówkę trudno jednoznacznie określić grupę odbiorców Klonoi. Trzy czwarte produkcji skierowane jest do dzieci, ale już finał przygody wymaga doświadczenia i umiejętności weterana pada. Do tego ta ostro skręcająca w samej końcówce w kierunku trudnych tematów i dziwnych akcji fabuła. Dorosły, zaprawiony w bojach posiadacz konsoli na początku się zanudzi, jeśli w ogóle przetrwa przesłodzony początek przygody.  Kilkulatek po kilku godzinach przyjemnej zabawy nagle napotka przeszkodę, od której się odbije. Ten jeden błąd przy projektowaniu remake’u sprawia, że Klonoa bardzo dużo traci i staje się trudna do polecenia. Stąd też ocena, którą widzicie na górze. Przed ograniem koniecznie zastanówcie się, czy wy lub wasze pociechy/młodsze rodzeństwo jesteście w stanie podołać temu wyzwaniu.

Brucevsky
6 lutego 2016 - 12:17