Recenzja Sacred: Citadel - baśniowa destrukcja - Materdea - 12 marca 2016

Recenzja Sacred: Citadel - baśniowa destrukcja

Materdea ocenia: Sacred Citadel
70

Sacred 3 nie przyjął się wśród graczy zbyt dobrze – średnia ocen (zarówno przez branżowe serwisy jak i zwykłych fanów) oscyluje wokół sześciu, pięciu punktów na dziesięć dostępnych. Jednak to nie on jest bohaterem dzisiejszej recenzji. Chodzi o Sacred: Citadel –sprytnego spin-offa cyklu wykreowanego przez studio Ascaron Software. Sprytnego o tyle, że zupełnie zrywa z koncepcją serii – zarówno poprzednich odsłon (hack & slash na modłę Diablo), jak i (nie)sławnej „trójki” o stylistyce typowej zręcznościówki z drobnymi elementami wspomnianego wyżej gatunku.

gry-online.pl

W Citadel wcielamy się w jednego kilku archetypów postaci (wojownika, łowcę, szamankę lub magiczkę), którzy celowo nie otrzymali żadnych cech personifikujących – to po prostu ludziki z konkretnymi umiejętnościami przeznaczonymi do jak najsprawniejszej eksterminacji oponentów. Historia kręci się wokół dwóch najważniejszych wątków – postaci Handlarza oraz zniszczenia Ziemi. Fabuła została dość standardowo podzielona na dwie części, w których mierzymy się z innymi typami przeciwników. Do dyspozycji w kampanii otrzymujemy 4 akty, zaś w każdym z nich jest 5 etapów. Naszym zadaniem jest jak najszybsza i najbardziej efektowna zagłada wrogów pojawiających się falami podczas przemierzania lokacji.

Pomiędzy kolejnymi rozdziałami możemy przenosić się do miasta, gdzie dokupimy mikstury (wzmacniając atak specjalny czy podnoszące poziom zdrowia), lepsze wyposażenie (zarówno zbroje jak i ostre narzędzia) oraz dobierzemy wyzwania – ciekawy patent na podkręcanie adrenaliny podczas zabawy. Są to swego rodzaju „czelendże”, określające zasady ukończenia levelu lub wykonania konkretnej czynności.

gry-online.pl

Idea Sacred: Citadel to wykręcanie najbardziej szalonych wyników spośród znajomych i innych osób grających w ten tytuł. Liczy się tu zarówno czas, jak i złożoność kombinacji ciosów pozwalająca na szybsze pomnażanie punktów. Po załatwieniu bossa (na każdym z etapów jest jakiś powiększony przeciwnik deluxe) otrzymujemy podsumowanie walki oraz tarczkę o odpowiednim kolorze. Idea ta sprawdza się doskonale – reprezentuje klasykę chodzonych bijatyk, nie przekręcając tej idei, ani nie wprowadzając na siłę żadnych innowacji.

Mamy tutaj również możliwość budowania własnego bohatera poprzez zdobywanie coraz lepszego uzbrojenia. Oprócz głównego oręża (w przypadku wojownika dwóch – po każdym na jedną rękę), protagonista ma w zapasie również coś dodatkowego, które kryje się pod osobnym przyciskiem. Każdy z elementów jesteśmy w stanie kupić w mieście lub zdobyć podczas rozwałki, ponieważ z pokonanych oponentów wypada klasyczny loot. Im dalej w kampanii jesteśmy, tym oczywiście osprzęt jest lepszy. Ponadto bronie mogą posiadać dodatkowe cechy tj. możliwość podpalenia, zamrożenia etc.

gry-online.pl

Za każdą akcję w grze zdobywamy punkty doświadczenia, co przekłada się na kolejne poziomy naszej postaci. W zamian za to udoskonalamy jej statystyki, zadając coraz więcej obrażeń lub redukując je, gdy sami jesteśmy pod ostrzałem.

Sacred: Citadel pomimo swojej inności względem pełnoprawnej trzeciej odsłony cyklu, reprezentuje bardzo zbliżony styl graficzny – również dominuje tu głęboka paleta wielu barw. Niemniej w „trójce” obserwowaliśmy nieco bardziej „realistyczne” modele, zaś tutaj przeważa komiksowy styl z delikatnym cel-shadingowym filtrem. Zarówno sznyt oprawy wizualnej, jak i również ścieżka dźwiękowa doskonale pasują do charakteru takiego spin-offa – jest dość wesoło z charakterystycznym, satyrycznym zacięciem w tego typu quasi-pompatycznej opowieści.

Podczas kilkunastogodzinnej przygody faktycznie może doskwierać jedynie pewien schemat pojawiających się przeciwników – pół gry to słabe jednostki wymieszane z druidami (rzucającymi czary) oraz naprawdę potężnymi monstrami. Od drugiej połowy do zabawy dochodzą latające pokraki, lecz ich repertuar nie zmienia się. W odróżnieniu od projektu poziomów, ponieważ te są na bardzo dobrym poziomie – mapy są różnorodne, nie wykonane na jedno kopyto. Do pierwszej ligi im, naturalnie, brakuje, aczkolwiek nie straszą powtarzalnością.

gry-online.pl

Niemal identyczna sytuacja występuje w związku z bossami. Ich projekt jest zupełnie pozbawiony polotu – każdy z nich wygląda jak powiększona wersja swoich mniejszych pobratymców. Pole do popisu było, a owszem, lecz temat została potraktowany totalnie po macoszemu.

Jednak finalnie otrzymaliśmy bardzo zręczną produkcję, która naprawdę daje zabawę z jej przechodzenia. Przeciwników straszących monotonią można przeżyć, choć w tym gatunku są istotną wadą. Sytuację ratuje wesoła i bardzo przyjemna oprawa audiowizualna z niezgorszymi elementami rozgrywki – kombinacjami ciosów, walką na punkty oraz miastem, które służy za bazę wypadową. To zdecydowanie lepsza propozycja dla fanów starego Sacreda, aniżeli odchodząca od kanonu „trójka”.

Materdea
12 marca 2016 - 22:35