O gustach biustach i grających w Minecrafta - Brucevsky - 19 kwietnia 2016

O gustach, biustach i grających w Minecrafta

O gustach się podobno nie dyskutuje, ale jednak niemal wszyscy to robią. Także gracze, którzy mniej lub bardziej ostentacyjnie gotowi są krytykować wybory innych, prowokując kolejne wojenki podjazdowe. Wystarczy, że jakaś specyficzna produkcja osiągnie dużą popularność i nagle pośród fanów pojawiają się jej przeciwnicy, gotowi obśmiać zalety danej produkcji, a miłośników zwyzywać od noobów lub zboczeńców. Przykłady można mnożyć, nawet bez specjalnie długiego i żmudnego researchu.

Minecraft. Jeśli nawet razu nie włączyłeś produkcji Notcha, która pochłonęła umysły milionów osób, to przynajmniej trafiłeś na którąś z relacji z gry wrzuconą na YouTube. Ależ można dać tutaj upust swojej frustracji, wylewając pomyje na wszystkich tych biegających z wirtualnym kilofem po rozpikselowanych krainach. Że pozbawione głębi, obrzydliwie wyglądające, że dla dzieci lub gimbusów i w ogóle Tibia XXI wieku. Jeszcze ta wielka świnia z Warsaw Games Week i tłumy małolatów stłoczonych przy konsolach z uruchomioną grą, które tylko szanującego się gracza w Counter-Strike’a czy League of Legends żenowały. No jak nic wygląda to na grę dla dzieci.

A tu proszę, ogłoszono, że podobnież w Minecrafta grają statystycznie osoby w wieku 28-29 lat i prawie połowa z nich to kobiety. I co teraz? Niby statystycznie człowiek z psem mają po trzy nogi, ale coś tutaj może być na rzeczy. Często najgłośniejsze są wszakże te najmniejsze grupy i najbardziej skrajne przypadki i społeczność fanów Minecrafta zdaje się w to założenie idealnie wpisywać. Te tłumy dojrzałych graczy, często mężów, żon, ojców i matek, którzy dobrze się bawią w wirtualnym świecie stworzonym przez studio Mojang, raczej nie zasypują portali społecznosciowych filmikami ze swoich wojaży. To robią młodsi, wpływając na zakłamany obraz gry i wizerunek produkcji popularyzowany przez co bardziej konserwatywnych hardcore gamerów.

Sam nigdy nie napisałem złego słowa na fanów tego kasowego hitu i na pewno nie zrobię tego w przyszłości. Dlaczego? Bo w teorii mam za sobą dużo bardziej wstydliwe doświadczenia growe i pewnie sporo żenujących tytułów ogram też w kolejnych latach. Bo sam potrafię spędzić kilka tygodni nad tabelkami i wykresami w Football Managerze, co dla wielu jest sygnałem poważnych zaburzeń psychicznych. Bo kopałem grządki w Harvest Moonie na PlayStation. Bo nie widzę nic zdrożnego w Dead or Alive: Xtreme 3, w którym siatkówka plażowa jest tylko przykrywką dla podziwiania wirtualnych piękności w kusych kostiumach kąpielowych. Bo zachwycam się też wytykaną palcami przez wielu „japońszczyzną”.

Pogmatwany świat, wykręcone postacie - nie każdy musi to kupić. Nie trzeba jednak od razu nazywać fana takiego Killer7 dziwnym.

Czy powinienem się z tego powodu wstydzić? Czy mam zastanowić się nad swoją poczytalnością, bo rozpływam się nad Killer7, dobrze bawię się w Pikminie i nie mam nic przeciwko oglądaniu skaczącego nienaturalnie biustu Kasumi? Nie przykładam do tego wielkiej wagi, bo gry to dla mnie rozrywka jak każda inna. Dlatego tak bardzo bym chciał, żeby każdy smarujący takie zjeżdżające fanów danej gry komentarze i wpisy, przemyślał ich treść następnym razem ze dwa razy. Publikując je nie różni się bowiem niczym od psycholog, która twierdzi, że po GTA ludzie się mordują, a kierowcy rozjeżdżają pieszych. Bazuje na stereotypach i generalizuje, by tak naprawdę nie odnieść z tego żadnej korzyści. O gustach nie powinno się dyskutować, zwłaszcza w kwestiach tak błahych, jak gra, przy której dobrze spędzę piątkowy wieczór. W 99,99% przypadków te decyzja nic w moim życiu nie zmieni.

Brucevsky
19 kwietnia 2016 - 22:37