Ciężko porównać Syberię 3 i Half-Life’a 3! Choć to dwa totalnie różne gatunki, to łączy je jedno – nie mogliśmy się ich doczekać. Z tą małą różnicą, że HL3/Half-Life: Episode 3 wciąż pozostaje w sferze plotek i spekulacji. Na moje – i wszystkich fanów tej marki – szczęście, trzecie przygody prawniczki Kate Walker to już fakt. Fakt z datą premiery i pierwszymi urywkami gameplayu!
Dziś, totalnie znienacka, pojawiły się krótkie zapowiedzi przedstawiające krótkie wrażenia z własnoręcznego ogrywania drobnej wersji demonstracyjnej najnowszej produkcji Benoita Sokala i studia Microids. Do tego pojawił się dziennik dewelopera, który nie tylko przybliżył ogólny zarys nowej Syberii, lecz również zdradził kilka nowych urywków z rozgrywki!
Najistotniejszą zmianą z perspektywy wielbicieli poprzedniczek jest przejście z dwuwymiarowych, ręcznie rysowanych teł na rzecz pełnej trójwymiarowości. Choć nad wszystkim pieczę sprawuje niezawodny Benoit Sokal, belgijski rysownik i współautor „jedynki” oraz „dwójki”, to zabieg ten może okazać się nieco kontrowersyjny i – czego by nie mówić – powodujący zagubienie tego magicznego pierwiastka. Jednak daleki jestem od wyroków, jak ma to miejsce np. w przypadku Mafii III. Pożyjemy, zobaczymy.
Cała Syberia 3 wkracza w erę „next-genów”, czego dowodem jest również zmiana w sterowaniu. Do lamusa odchodzi chowanie przedmiotów do niewidzialnego ekwipunku – Kate będzie posiadała dłonie, sylwetkę, będzie imitować żywą osobę, zatem wszelkie elementy otoczenia faktycznie złapiemy, przesuniemy, szarpniemy, wyrzucimy – z pełnym pakietem animacji.
Poznaliśmy też zarys fabularny. O ile obie Syberie były jakoby jedną opowieścią, która została podzielona na dwie gry, tak „trójka” zaprezentuje zupełnie osobny wątek fabularny, by również nowi fani mogli bawić się z tą przygodówką – mimo iż rozgrywa się zaraz po wydarzeniach z drugiej części cyklu. Kate budzi się na mieliźnie, zaś z opresji ponownie ratuje ją znani Jukole. Zarówno Walker, jak i przedziwna ludność mają wspólnych wrogów, więc pani prawnik postanawia pomóc im przeprowadzić śnieżne strusie na miejsce godowania.
Nie chcę uprawiać czarnowidztwa, choć z całego serca kocham markę wykreowaną przez Belga, to mimo wszystko boję się o daleko posunięte zmiany – szczególnie w mechanice. Motorem napędowym poprzedniczek były charakterystyczne dwuwymiarowe tła, za które zresztą odpowiadał Benoit. Teraz ulegnie to zmianie. Koniec końców wciąż liczę na klimatyczną ścieżkę dźwiękową – oby znów pomogła doprowadzić mnie do łez.