Miłośnikiem produkcji Wargaming jestem od dawna, bo od samego niemal początku i czasów wersji BETA. Pancerne potyczki podbiły moje serce i na stałe zagościły na twardym dysku, a odpicowany Tygrys Królewski nadal jest chlubą mojego konta. Oczywiście nie obyło się bez chwil rozłąki, kiedy przesycony niszczeniem wrogich pojazdów na bliżej nieokreślony czas pozostawiałem World of Tanks samej sobie. Jak wierny kot zawsze jednak, po wyszaleniu się i zasmakowaniu innych produkcji, znajdowałem drogę do mojego garażu. Teraz było podobnie, a czynnikiem, który przypomniał mi o ogromnej frajdzie, jaką dostarczają emocjonujące starcia stalowych gigantów, jest nietypowy dość tryb. Mowa bowiem o… wyścigach czołgów!
Twierdza: Krzyżowiec to dla mnie wspomnienie odległe, zamazane. Po 12 latach od ukazania się wymienionej produkcji na myśl przychodzą mi głównie dwa słowa: grywalność oraz błędy. Konkretniej: szalona grywalność oraz masa błędów. Wspomnienia tego nie zatarły kolejne produkcje studia Firefly, które zwyczajnie sobie odpuściłem. Teraz, przy okazji premiery „drugiego Krzyżowca”, z ciekawością, a także pewną dozą niepokoju, powróciłem do Ziemi Świętej. Jak wypadła moja krucjata?
XXI wiek to chory wiek. Nie tylko ze względu na panujące obyczaje, ale przede wszystkim z powodu błyskawicznego rozwoju cywilizacyjnego, który niesie za sobą wiele chorób i dolegliwości. Drżymy przed AIDS, boimy się cukrzycy, a także walczymy z otyłością. Nękają nas częste migreny, bezsenność oraz szeroko pojęte zaburzenia zdrowia psychicznego. Pośród tych wszystkich poważnych schorzeń łatwo zapomnieć o przypadłości, która nas, graczy, dotyka szczególnie często. Z zaskoczenia. Bez ostrzeżenia. Bez szczepionki. Nie uchronią Cię przed nią żadne przeciwciała i prędzej czy później zachorujesz. Syndrom wypalenia, znany także jako „nie-mam-w-co-grać” nie oszczędza nikogo.
Przed premierą The Sims 4 reklamowano i szumnie zapowiadano wiele nowych opcji oraz usprawnień – od systemu emocji poczynając, poprzez wielozadaniowość, a na zmienionym kreatorze Sima i poprawionym budowaniu domu kończąc. Nikt jednak nie wspominał o elemencie, jaki towarzyszy Simsom od ich dawnych początków. O elemencie, który dla jednych jest mało znaczącym dodatkiem, a dla innych, lubiących ponad wszelką miarę dokuczać wirtualnym ludzikom, bardzo przydatną opcją. Mowa oczywiście o śmierci i możliwości eliminowania nielubianych Simów na kilka różnych sposobów. Zapomnijcie o usuwaniu drabinek z basenów (jak i o samych basenach) – nowe Simsy to nieco inne podejście do tematu Mrocznego Kosiarza.
Graczy, którzy narzekali na iluzoryczność wyborów w pierwszym sezonie produkcji studia Telltale, a także w początkowych epizodach sezonu drugiego niewątpliwie zaskoczył fakt kilku zakończeń, jakie mogą mieć miejsce w ostatnim odcinku przygód Clementine. Finalny wybór ma niebagatelne znaczenie dla całej historii i dalszych losów młodej dziewczyny. Twórcy w znakomity sposób zagrali na naszych emocjach – sezon drugi, zależnie od obranej ścieżki, pozostawia główną bohaterkę z innymi postaciami oraz w odmiennym otoczeniu. Przyjrzyjmy się, jak można pokierować losami Clementine oraz pospekulujmy nieco na temat tego, co ujrzymy w sezonie trzecim.
UWAGA: Tekst zawiera spojlery dotyczące wszystkich zakończeń drugiego sezonu TWD.
Rozpoczynając rozgrywkę w Among the Sleep nie byłem pewien, czego się spodziewać. Opinie o produkcji studia Krillbite były podzielone, a najczęściej spotykanym zarzutem było to, że gra jest zwyczajnie zbyt krótka i niezbyt straszna. Niezniechęcony postanowiłem jednak samemu zobaczyć jak to jest wcielić się w skórę dwulatka, którego jedynym przyjacielem jest pluszowy miś. Całość przerosła moje oczekiwania, a zakończenie niebywale mnie zszokowało i pozwoliło spojrzeć na ukończoną właśnie produkcję w zupełnie inny sposób.
UWAGA: spojlery dotyczące zakończenia!
Z utęsknieniem wypatrując trzeciej części Wiedźmina postanowiłem nie tylko bliżej zapoznać się z twórczością Andrzeja Sapkowskiego, ale ponadto wrócić do produkcji CD Projekt RED. Wybór padł na drugą odsłonę stworzoną przez to studio z kilku powodów – jest to część nowsza, w mojej opinii również nieco lepsza od „jedynki” i wprowadzająca w stosunku do niej wiele usprawnień. Zadecydowała także dwutorowość fabuły – poprzednio ukończyłem ścieżkę Roche’a, nie przechodząc gry po raz kolejny. Teraz postanowiłem to zmienić i dla urozmaicenia wspomogłem Iorwetha. Poniżej przedstawiam kilka powodów, dla których warto powrócić lub, jeżeli ktoś jeszcze tego nie zrobił, zagrać po raz pierwszy w tą świetną grę, jaką niewątpliwie jest Wiedźmin 2: Zabójcy Królów.
13 ciekawych, odważnych i diabelnie interesujących odcinków – tak w skrócie można opisać pierwszy sezon House of Cards. Jest to niewątpliwie jeden z najlepszych seriali jakie miałem przyjemność oglądać, a fenomenalny Kevin Spacey sprawił, że już nie mogę się doczekać momentu, w którym wygospodaruję trochę czasu na sezon drugi. Ani trochę nie żałuję czasu spędzonego przed ekranem monitora na śledzenie historii kongresmena Underwooda. Żałuję tylko tego, że o House of Cards nie dowiedziałem się wcześniej.
Seks, narkotyki, piękne kobiety oraz pieniądze. Dużo pieniędzy. Wszystko przyprawione potężną dawką humoru oraz wariactwem w czystej postaci. Czy to przepis na udaną książkę lub film? Pewnie tak. Dla niektórych był to jednak przepis na życie – zagłębmy się choć trochę w historię Jordana Belforta, znanego szerzej jako Wilk z Wall Street.
Dlaczego? Takie właśnie pytanie nasuwa mi się, gdy patrzę na najnowszą odsłonę dobrze znanej serii. Część, która z całą serią ma wspólny chyba tylko tytuł – mowa tu o nowym Sacred 3, który znacząco różni się od tego, co otrzymaliśmy w poprzednich produkcjach, nieistniejącego już, studia Ascaron Entertainment. Czym więc właściwie jest nowy „Święty”? Dziwnym połączeniem gatunku RPG oraz hack’n’slash. Dziwnym z kilku powodów: w grze nie uświadczymy otwartego świata, nie zdobędziemy ciekawego i różnorodnego lootu, spotkamy się z zatrważająco małą ilością umiejętności oraz dostępnych broni i pancerzy, nie będziemy się także zastanawiać nad rozwojem postaci. Nie, to nie żart. To właśnie nowe dzieło ze stajni Deep Silver.