Gdzie oni się podziali - symulacja "żywego" miasta w Thief
Badland – gra, w którą powinieneś zagrać na swoim smartfonie/tablecie
Dostosowywanie pory roku do realiów gry
Wrażenia z bety Survarium – darmowego postapokaliptycznego FPSa
Assassin's Creed IV: Black Flag byłby lepszą grą, gdyby nie był Assassin's Creedem
Zanim zacznę grać...
Największe rozczarowanie roku? Najbardziej rozbudowany sandbox roku? Świetna nowa marka? O Watch_Dogs mówi się dużo, bo i jest to szeroki temat do dyskusji. To bogaty tytuł i wprowadzający pewną świeżość, ale jakie sprawia pierwsze wrażenie? Pozwólcie, że podzielę się z wami moimi osobistymi odczuciami.
Mówi się, że fenomenu mobilnej produkcji Flappy Bird, nie przebije już nic. Może rzeczywiście jest w tym sporo prawdy. Z reguły sukces nie idzie w parze z kiepską jakością, a Flappy to wyjątek. Niemniej jednak tytuł ten pokazał jak bardzo ulegamy grom prostym w konstrukcji, stąd inicjatywa wrocławskiego studia Digital Melody.
Ileż to odsłon liczy sobie seria gier z klockowymi bohaterami. Każdego razu inspiracją do stworzenia kolejnej części są wykreowane już przez wszelkie media, uniwersa. Było Star Wars, Harry Potter, Włada Pierścieni, Indiana Jones, Piraci z Karaibów i wiele innych. Czas przyszedł na świeżą z kinowego punktu widzenia produkcję tolkienowską - Hobbita. I byłoby genialnie, gdyby nie pośpieszono się z premierą.
Telewizyjne reklamy gier nie są dla samego produktu tak skuteczne, jak w przypadku wielu innych mediów. Ot tak świeży user nie kupi chociażby Titanfalla, bo zobaczył w TV. Decyzja kupna śmiem twierdzić w największej mierze zależy od szeregu newsów przeczytanych w internecie, zapowiedzi czy chociażby publikowanych przez producenta materiałów wideo z rozgrywki. Ale to dla bardziej wtajemniczonych, w większym stopniu utożsamiających się z gamingiem. Jak zachęcić do kupna casuali i ludzi mających nieco inne zainteresowania?
Pierwszoosobowe shootery to gatunek mocno eksploatowany , acz rewolucyjnych mechanik czy rozwiązań na szeroką skalę nie doświadczamy. Wszelcy wielcy twórcy stawiają na sprawdzony styl, w szczególnym przypadku implementując jedną czy dwie nowe opcje w rozgrywkę. To zrozumiałe i nie należy rościć pretensji. Niemniej SUPERHOT udowodniło, że to w produkcjach niezależnych tkwi siła innowacji. A teraz potrzebuje wsparcia.
Przez jednych kochany, przez innych ostro krytykowany BioShock: Infinite jest w rzeczywistości jedną z najbogatszych w treść i najlepszych fabularnie produkcji ostatnich lat. Może i Columbia nie czaruje jak Rapture, ale skrzyżowanie tych dwóch światów dostarcza mnóstwo niesamowitych emocji. Tak jest właśnie w przypadku podzielonego na dwie części dodatku Burial at Sea. Intryguje, zaskakuje, finalizuje.
Były świetne bajki, był kiepski film, był też szereg średniej jakości gier. W każdym medium dominowały te właśnie wysportowane, zabójcze i wojownicze żółwie z dopiskiem „Ninja”. Ostatnimi czasy zniknęły z mojego zainteresowania, bo raz – że już nie wypada, dwa – są prawdopodobnie na emeryturze. Okazuje się jednak, że po dłuższej nieobecności wracają, by skopać trochę tyłków.
Rzadko zdarza mi się przeglądać gazetki dostarczane z pobliskich marketów. Jeszcze rzadziej decyduję się na kupno gry właśnie w sklepach wielobranżowych. Ceny są z reguły dość wysokie, a w dodatku mija naprawdę sporo czasu, zanim spadną. Niemniej teraz jestem w szoku.
Kolejny rok, kolejne Call of Duty. Ile to było spekulacji, dywagacji i wszelakich rozważań na temat właśnie nieskończoności tej serii. I to zresztą całkiem słusznie, bo Activision zwyczajnie się pogrąża co rusz chwaląc się nowymi elementami rozgrywki w kolejnej odsłonie, które wśród normalnych gier są małoznaczącymi, drobnymi pierdółkami. Nawet sytuacja na rynku i coraz większy wzrost popularności Battlefielda, nie są wstanie zatrzymać przybierającego na wadze tasiemca.