Downgrade w grach wideo - o cięciach graficznych i nie tylko
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Cztery gry, które zjadły kawał mojego życia
Raport po 20 godzinach grania w Final Fantasy XIII
Nieco subiektywne podsumowanie gier i branży w roku 2015
Kilka grzechów głównych gry Dragon Age: Inkwizycja
Na Destiny zrobił się super hype, który prawie miesiąc od premiery nakręca się coraz bardziej. Również się na niego złapałem, głównie przez osoby, które obserwuję na twitterze. Sama zapowiedź gry i jej koncepcja mi się spodobały, ale czytanie wychwalań jakiegoś tytułu, potrafi narobić ogromnego apetytu. Beta została otwarta, choć wcześniej była dostępna dla szczęśliwców z kodem i wszystkich tych, którzy złożyli pre-order. Myślę, że dzięki niej dokonałem porządnej wymiany z Activision. Oni przetestowali serwery, a ja nie będę musiał marnować ponad 200 złotych na ich produkcję. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie...
Calvin Cordozar Broadus Junior, czyli Snoop Doggy Dogg, Snoop Dogg, Snoopzilla, Snoop Lion. To raper o wielu imionach, którego osobistość powinni znać praktycznie wszyscy, nawet ci, którzy samego rapu słuchają mało. Jeden z najlepszych mc w historii, pomimo tego, że ostatnimi czasy nieco za mocno eksperymentuje ze swoją twórczością, co przynosi mu dużą falę krytyki. Moim zdaniem zrobił już wystarczająco dla tej muzyki i jakakolwiek następna próba przebicia swojego debiutu będzie z góry skazana na porażkę. Oto najlepsza i zarazem pierwsza płyta w dyskografii Snoopa. Panie i panowie, Doggystyle!
Jakiś czas temu myślałem, że nowe gry nie są łatwe, tylko mają bardzo przystępne mechaniki, co sprawia wrażenie jakby były łatwiejsze. Nie rzucają gracza od razu na głęboką wodę, a pozwalają mu przystosować się do nowych zasad, by później rzucić mu jakieś wyzwanie. Zwykle takie produkcje kończę jednym tchem i czuję przez to sporą satysfakcję. Dopiero po kontakcie z Divnity: Original Sin (czy tam Grzech Pierworodny jak to nazwane jest w Polsce) zauważyłem, że nowsze tytuły przez swoją przystępność bardzo rozleniwiają.
Po raz drugi z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wakacje ruszyły pełną gębą. Temperatury wahają się od 25 do 30 stopni Celsjusza (w cieniu lub bez), wszystkich pcha do jezior, a gracze (jak to gracze) przeżywają sezon ogórkowy. Nie ma w co grać, więc najczęściej sięga się po jakieś alternatywy z przeszłości – zaległości lub ulubione tytuły, do których wraca nam się akurat w tym okresie najlepiej. Pomiędzy codziennymi wypadami tu czy tam, również lubię sobie przysiąść z padem w ręku i pomarnować przy czymś czas. Zwykle jednak nie sięgam po jakieś ambitne RPG, a odmóżdżające shootery i temu podobne gatunki.
Przyszło nam żyć w takich czasach, że każda większa firma produkująca gry, mówiąc o tym jak bardzo tworzy je z pasji, krzyżuje gdzieś tam za plecami palce i szyderczo śmieje się pod nosem. To nic odkrywczego, kiedy powiem o tym jak to branża ta z rozrywki, przerodziła się w fabrykę pieniędzy. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale one mnie w tym wypadku nie interesują. Chodzi mi o producentów, którzy są tak nie fair względem graczy i tak bardzo kochają pieniądz, że powinni się tego wstydzić.
Kolejne lato, kolejne wakacje, kolejne gry do nadrobienia i kolejne zestawienie, w którym przedstawiam przy czym będę łamał pada z zimnym Pepsi przy boku (to nie reklama). To już taka tradycja na tym blogu, że co roku taką listą pokazuję. Po prostu udowadniam jak bardzo nie mam życia akurat w wakacje. Jednak walka z backlogiem to walka z wiatrakami i pomimo moich starań, gier, w które bardzo chciałbym zagrać przybywa w niezwykle szybkim tempie, a ubywają za to znacznie, ale to znacznie wolniej. Przykre i jednocześnie prawdziwe.