Znany wykonawca którego tylko jednej płyty słucham - Snoop Dogg Doggystyle - Rasgul - 25 lipca 2014

Znany wykonawca, którego tylko jednej płyty słucham - Snoop Dogg, Doggystyle

Calvin Cordozar Broadus Junior, czyli Snoop Doggy Dogg, Snoop Dogg, Snoopzilla, Snoop Lion. To raper o wielu imionach, którego osobistość powinni znać praktycznie wszyscy, nawet ci, którzy samego rapu słuchają mało. Jeden z najlepszych mc w historii, pomimo tego, że ostatnimi czasy nieco za mocno eksperymentuje ze swoją twórczością, co przynosi mu dużą falę krytyki. Moim zdaniem zrobił już wystarczająco dla tej muzyki i jakakolwiek następna próba przebicia swojego debiutu będzie z góry skazana na porażkę. Oto najlepsza i zarazem pierwsza płyta w dyskografii Snoopa. Panie i panowie, Doggystyle!

Wielu raperów cierpi na nazwaną przeze mnie „klątwę debiutu”. Wydają swój pierwszy krążek i okazuje się być on tak świetny, że przez następne lata nie potrafią przebić jego poziomu. Kiedy już nie dają rady, zaczynają eksperymentować z formą, by przyciągnąć do siebie nowego słuchacza i odbić od siebie komentarze typu: „Metallica skończyła się na Kill Em’ All”. Podobnie jest zresztą u samego Snoop Dogga, który w 1993 roku wydał swoje opus magnum, czyli Doggystyle. Płytę, z której single górowały w listach przebojów do 1994 roku, a dziś jest chyba jedną z najlepszych do słuchania w wakacyjnym okresie. Nie zdziwcie się zatem, że wybrałem właśnie ją do omówienia w czasie, gdy upały przebijają słupki rtęci.

Doggystyle to jak już wspomniałem pierwsza solowa płyta, co nie znaczy, że Snoop Dogg przy jej wydaniu pojawił się znikąd i zawojował rynek. Dużą popularność przyniósł mu przede wszystkim występ na „The Chronic” u Dr. Dre. W końcu Dre nigdy nie należał do najlepszych raperów, za to producentem był niesamowitym, dlatego zawsze lubił ściągać kogoś do pomocy. Taki kawałek jak Nuthin’ But a ‘G’ Thang to klasyka, przy którym Snoop miał duży udział. Wszyscy czekali na jego solo i otrzymali to, czego się nawet nie spodziewali.

Młody Snoop Doggy Dogg z kadru teledysku do kawałka Murder Was The Case | źródło: youtube.com

Dr. Dre i Snoop Dogg to przede wszystkim reprezentanci zachodniego wybrzeża, które charakteryzowało się wówczas g-funkiem. Cała płyta jest utrzymana właśnie w tej stylistyce, co po The Chronic nie powinno być dużym zaskoczeniem. Dre przy produkcji beatów wykorzystał mnóstwo materiału ze swojego krążka, wzbogacając go o nieco inne brzmienie. Dużo sampli jest nawet żywcem wyjętych z niektórych kawałków, ale jakoś szczególnie to nie przeszkadza. Przy tak dobrej kompozycji przymyka się oko na takie bzdety, bo producent Doggystyle spisał się naprawdę świetnie. Dużo tracków są do siebie podobne, ale idealnie oddają klimat Kalifornii z lat ’90. Mnóstwo tu syntetyzatorów, charakterystycznych dla funku linii basowych, nadających raz bardzo przyjemną, raz mroczną czy psychodeliczną atmosferę. Samych instrumentali słucha się bardzo dobrze podczas letnich spacerów po mieście. Ciężko nie bujać przy nich głową.

Solowy debiut Snoopa jest również dowodem na to jak bardzo utalentowanym raperem jest… lub raczej był w czasach swojej młodości. Doggystyle charakteryzuje się przede wszystkim świetną melodyjnością. Flow samego mc jest po prostu fenomenalne. Można powiedzieć, że perfekcyjnie płynie z beatem, przez co bardzo przyjemnie słucha się jego zwrotek. 

Gin and Juice, czyli najlepszy singiel na płycie | źródło: passionweiss.com

A jak z samym tekstem na krążku? Powiedzmy, że nazwa gangsta-funku idealnie odzwierciedla, o czym autor stara się nawijać. To przede wszystkim próba przedstawienia beztroskiego życia w Kalifornii przepełnionego imprezami, alkoholem oraz kobietami, które Snoop traktuje najgorzej jak się da. Doggystyle jest do bólu szowinistyczne i gangsterskie, co perfekcyjnie oddają takie kawałki jak Murder Was The Case czy Lodi Dodi. Jeżeli ktoś naprawdę nie lubi słuchać bardziej drastycznych wersów, powinien odpuścić słuchanie, ale to właśnie za nie fani tak bardzo docenili ten album.

Co przyczyniło się do takiego sukcesu Doggystyle i tak bardzo odróżniło go od następnych wydań Snoop Dogga? Według mnie lekkość materiału, świetny klimat i fenomenalne flow rapera. Każdemu z następnych wydań brakuje mocno tej g-funkowej magii, która zmusza mnie do bujania się w rytm beatów. Pomimo tego, że płytę przesłuchałem już setki razy od góry do dołu, to nadal nie potrafi mi się ona znudzić i jest jedyną, którą uznaję w dyskografii autora. Zdecydowanie polecam, jeśli nie macie nic przeciwko bardziej staroszkolnemu, zachodniemu hip-hopowi.

Wpis został przygotowany z okazji tematu tygodnia. Tym razem opowiadamy o jedynych krążkach znanych wykonawców, których słuchamy. Poniżej znajduje się lista dotychczas ukazanych wpisów. Serdecznie zapraszam do ich przeczytania oraz do śledzenia samego tematu do końca tygodnia.  

U2 - Pop od fsm
Daft Punk - Random Access Memories od Bartka Pacuły
Megadeth - Peace Sells... But Who’s Buying od Pilara
Usher - Here I stand od Kameo 


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
25 lipca 2014 - 18:13