Myśleliście kiedyś, że chcielibyście zająć się w przyszłości dystrybuowaniem ciastek? Myśleliście może kiedyś, jak to jest mieć co sekundę milion ciastek przychodu? Myśleliście nad wybudowaniem maszyny czasu oraz portalu do ciastkowego uniwersum, aby taki cel osiągnąć? Nie?! Ja też nie! Pomyślcie sobie zatem, że gdzieś w świecie przeglądarkowych produkcji jest taka „perełka”, która pozwala spełniać te dziwne marzenia!
Święta Bożego Narodzenia to czas cudowny, niezależnie od wyznawanej religii. Znajdziemy tu coś magicznego, a te słowo powinno być interpretowane inaczej przez każdego z nas, ponieważ wszyscy szukają czegoś innego. Jedni prezentów pod choinką, drudzy zjednoczenia się rodziny na czas paru dni, a jeszcze inni okazji na dobre zakupy. Owy okres jest bardzo bliski mojemu sercu z tego względu, że narodziłem się parę dni przed 24 grudnia. Od małego wyczekiwałem Wigilii najbardziej ze wszystkich świąt, zresztą tak jest i do dziś. Czemu akurat święta Bożego Narodzenia?
Miłość – piękne uczucie, które otacza nas dookoła, niezależnie gdzie się spojrzymy. Wystarczy przejść się po swoim ukochanym mieście, by zobaczyć wiele wspólnie spacerujących ze sobą par. Poza ulicą wątki romantyczne znajdziemy też w dziełach kultury, niezależnie od tego, czy jest to książka, film, muzyka, a nawet… gra wideo. Pewnie! Poza masą lejącej się posoki na ekranie, w grach też można znaleźć sporo bardzo dojrzałych i angażujących emocjonalnie historii miłosnych! To uniwersalne opowieści, które poruszają wiele tematów, bez używania natrętnej ilości hollywoodzkich klisz. A kiedy najlepiej przypomnieć sobie o najciekawszych produkcjach dotkniętych przez strzałę Armora, jak nie właśnie w dzień Walentynek? Zestawienie to ma przedstawić troszkę tytułów, które warto ograć ze swoją drugą połówką, by umilić sobie 14 lutego czymś innym niż bzdurną komedią romantyczną. A jeśli jesteście singlami, to tak czy siak będziecie się przy tych grach dobrze bawić!
Kolejne generacje konsol przynoszą nam duży postęp w dziedzinie gier wideo. Technologia idzie do przodu, a wraz z nią wymagania klienta co do produktu. Sięgając pamięcią ery NESa, widać, że dawniej nie interesowało nas zbytnio nic poza tym stalowym trzonem – grafiką, rozgrywką oraz fabułą. Wraz z wejściem techniki 3D do branży elektronicznej rozrywki, liczyć zaczęły się inne elementy składowe każdej produkcji. Dziś ciężko wyobrazić sobie produkcję bez dobrej oprawy dźwiękowej, elementów immersji, dobrze napisanych postaci czy wreszcie – porządnie przedstawionego świata, w którym dzieje się akcja. Tym ostatnim chciałbym się zająć. Przedstawić Wam swoje ulubione uniwersa czy miejsca z moich ukochanych tytułów i opowiedzieć co urzekło mnie w nich najbardziej.
Wojownicy ninja to postacie będące mitem dobrze wszystkim znanym. Zwykle ubrani w czarne kostiumy z wyłącznie odkrytymi oczami. Na plecach dźwigają miecz, a do pasa przywieszone mają noże kunai, shurikeny, albo torebki z bombami dymnymi. Są to zwykle ludzie (choć nie zostało to potwierdzone) szkoleni w takich środowiskach, że na sam słuch o nich zaczyna opadać szczęka. Biegający bezszelestnie, poruszający się gdzieś w taki sposób, że nie można ich zobaczyć, potrafiący swobodnie przemieszczać się po ścianach. Tak się ich najczęściej definiuje. Kiedy spada ci na głowę ptasia kupa, to tak naprawdę nie wiesz czy to był po prostu przypadek, czy ninja w jakiś sposób odwrócił twoją uwagę, by ominąć cię bez narażania zdrowia… twojego rzecz jasna. Ci wojownicy pojawiali się już w wielu dziedzinach kultury masowej. Znamy ich choćby z filmów i gier, ale patrząc przez to jaki temat artykułu obrałem, to skupię się będę bardziej na tej drugiej branży. W końcu wytypuję pięciu najlepszych wojowników ninja w przemyśle gier komputerowych! Nie ma co! Musicie rozwinąć ten tekst!
MMO zyskuje ostatnio na popularności. Twórcy zauważyli, że w samym gatunku siedzi ogromny potencjał. Oczywiście nie jest to potencjał na stwozenie uniwersalnego, growego doświadczenia. Gatunek ten bowiem odpowiednio wykorzystany, potrafi przynieść porządne pieniądze. Naprawdę, naprawdę wielkie pieniądze, bo w końcu kilka najlepiej zarabiających gier na świecie to MMO. A jakby nie patrzeć, przy produkcji gier na końcu zawsze liczy się kasa, bo gdzieś tam bokiem ucieka pasja do tworzenia. Ale nie o tym mi dziś mówić.
RPG nie należy do gatunków zapomnianych w grach wideo. Wręcz przeciwnie! Elementy charakterystyczne dla takich produkcji pchane są teraz w praktycznie każdy nowy tytuł. W każdej szanującej się premierze sortu AAA, możemy dostrzec jakieś elementy craftingu czy rozwoju postaci. Tego typu mechaniki stały się od niedawna dla graczy normą. A mówiąc od niedawna, mam tu na myśli od momentu, gdy gry z otwartą strukturą świata zawładnęły rynkiem. W gąszczu takich tworów zaginęły gdzieś prawdziwe RPG, wierne regułom panującym przy stołach, na których leżą podręczniki do systemu Dungeons & Dragons. Nostalgicznie spoglądam w przeszłość i widzę takie marki jak Baldur's Gate czy Icewind Dale, które zostały kompletnie zapomniane przez branżę.
Jakiś czas temu, jeszcze przed premierą trzeciego Wiedźmina, udało mi się skończyć najnowszą odsłonę serii Dragon Age – Inkwizycję i przyznam szczerze, że dziwią mnie wszelkie dane jej tytuły gry roku czy inne wyróżnienia. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę na nowym dziele BioWare wieszać psów, ale czegoś mi w nim zabrakło.
Mówicie, że grafika i warstwa dźwiękowa, to najważniejszy element gry? Pffff. A może fabuła? Hahaha. Nie. No to rozgrywka? Oczywiście, że nie. Ogromnym wyzwaniem dla twórców, to stworzenie odpowiedniej atmosfery w świecie ich produkcji, która to zatrzymałaby graczy na dłużej, czy też wyryła swoją nazwę w którejś z wałd mózgownicy. Niewielu udało się coś takiego, ale tytuły, które wyszły spod ich rąk, będziemy wspominali bardzo długo i zawsze będą dla nas grywalne. Takich gier znalazło się u mnie tylko pięć, albo aż pięć. Gier, które wiecznie będą mi się kojarzyć ze słowem klimat.
14 sierpnia, czyli w środę, na PSN i XBL trafiło demo gry Rayman Legends. Było ono wcześniej dostępne na WiiU, jednak wreszcie trafiło do szerszego grona. Premiera samej produkcji zbliża się wielkimi krokami i prawdę powiedziawszy nie czekałem na nią aż tak bardzo. Moją uwagę w sierpniu przykuło kilka innych tytułów, jednak stwierdzam teraz, iż był to błąd. Po obadaniu demka nowych przygód Raymana, jestem gotów wydać na nie każde pieniądze. Najzwyczajniej w świecie jest to genialna platformówka!
Downgrade w grach to stale powracający temat przy okazji każdej premiery współczesnej gry wideo. Po ukazaniu się Watch_Dogs oraz Wiedźmina 3 jako konsumenci, nabraliśmy trochę większej podejrzliwości wobec przedpremierowych zapowiedzi czy pokazów, które mają wzbudzić nasz głód na dany produkt. Downgrade nie wziął się jednak znikąd i "Patrzące Psy" nie były pierwszym tytułem, nie dorastającym jakością do materiałów ukazywanych w trakcie procesu tworzenia. Również jego geneza nie wiąże się jedynie z nieskończoną chciwością wielkich korporacji, którą gracze od razu podejrzewają, gdy mowa jest o takim zjawisku. Przyjrzyjmy się zatem temu procesowi nieco bliżej i to nie tylko pod kątem grafiki.
Każdy z nas ma swoje ulubione serie gier na widok których ślinka cieknie, wracają przy ulubione serie gier jemne wspomnienia, a nawet maleńka wiadomość o kolejnej już odsłonie przyprawia nas o niekontrolowany napad radości, zaś kiedy wreszcie takowa wyjdzie na światło dziennie, to z pieniędzmi w ręku moglibyśmy jechać nawet na koniec świata po ukochane pudełko z płytą, które dla nas ma większą wartość niż złoto, albo diamenty. Niezależnie czy będzie to produkt słaby, czy też wybitny jakościowo, to u nas na półeczce będzie miał swoje specjalne miejsce, bo zbiór liter kojarzący nam się z danym tytułem, wyryty jest w naszym mózgu złotymi zgłoskami. Postanowiłem utworzyć listę właśnie takich gier, których kolejne kontynuacje, tudzież spin-offy tworzą ciąg nieprzerwanej dla nas radochy od paru lat. Zapraszam do lektury!
Pezet to raper, którego bardzo mocno szanuję za jego twórczość i to, co zrobił dla polskiej sceny hip-hopowej. Do jego płyt wracam co roku, żeby przez dłuższy czas napawać się dobrze oraz rozsądnie klejonymi wersami, oblanymi świetnym klimatem, raz bardziej imprezowym, a czasami skłaniającymi do refleksji oraz utożsamiającymi nas bardziej z autorem. Niestety jego Muzyka Emocjonalna, wydana w 2009 roku, okazała się kompletnym fiaskiem, przez co odrzuciła ona zarówno mnie, jak i wielu innych słuchaczy. Po niecałych trzech latach nadszedł czas na wielki come back. Czy aby na pewno udany?
Każdy, kto odwiedza serwis YouTube lub po prostu lubi sobie pograć powinien znać taki tytuł jak Minecraft. Jest to produkcja Indie, a jej twórcą jest Markus „Notch” Persson, który dzięki swojemu genialnemu pomysłowi wybił się z mało znanego developera na postać znaczącą bardzo wiele w tej branży. Jego gra rozwijała się bardzo powolutku, jednakże obecnie jest to wręcz potęga, która sprzedała się w parunastu milionach egzemplarzy (zresztą nadal sprzedaje się jak ciepłe bułeczki). Fenomen Minecrafta bazuje głównie na dużych możliwościach, które wypływają przy okazji zabawy z tym tytułem. Dziwnym trafem za każdym razem, gdy uruchamiam swój losowo generowany świat i zaczynam coś w nim majstrować, to po niecałych trzech minutach zaczynam odczuwać znużenie, potem zaś błyskawicznie wyłączam aplikację. Krótko potem nachodzi mnie uczucie zmarnowanego czasu. Dlaczego tak się dzieje?
Na gameplay.pl nie udało mi się jeszcze wrzucić żadnego wywiadu i w związku z tym poczułem się trochę źle. Tego typu materiały to świetna okazja do zapoznania się z różnymi, ciekawymi osobami oraz ich poglądami na jakieś tam zdarzenia, albo sytuacje. Wywiady będę starał się publikować raz na miesiąc i powinny być one różnorodne (być może w przyszłości również forma ulegnie zmianie, a tekst zastąpi wideo/audio, ale to jest bardzo niepewne). Oczywiście trafi mi wypytywać różne osoby jakkolwiek związane z gamingiem. Od publicystów, twórców materiałów wideo po develepoerów i producentów. Na sam początek udało mi się dopaść Tomka Drabika, znanego również jako quaz. Człowiekiem, który tworzy jedne z lepszych wideo recenzji w Polsce. Pełne humoru, ale również porządnej, merytorycznej treści. Nie będę dalej przedłużał tego wstępu, tylko chciałbym zaprosić do czytania wywiadu!