Downgrade w grach wideo - o cięciach graficznych i nie tylko
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Cztery gry, które zjadły kawał mojego życia
Raport po 20 godzinach grania w Final Fantasy XIII
Nieco subiektywne podsumowanie gier i branży w roku 2015
Kilka grzechów głównych gry Dragon Age: Inkwizycja
Patrzę w kalendarz, widzę 21 sierpnia i jak byk data ta zaznaczona jest kółkiem, zaś obok jej widnieje przypisek: „polska premiera Darksiders II”. Myślę sobie: „Cholera Karol! Przecież ty jeszcze jedynki nie zaliczyłeś”! Racja, racja, ale jak ja mam ją niby nadrobić, skoro na półce czeka jeszcze Mass Effect 3 w folii, cały czas bawię się jakimś Final Fantasy X, koledzy wołają na jakiś raid w WoWie, a mojej uwagi szukają gdzieś jeszcze inne gry. I co ja mam teraz ze sobą zrobić (funkcja odstrzelenia sobie głowy się nie liczy)?
„Kto pyta, nie błądzi”, inaczej „Qui rogat, non errat” po łacinie. Jest to znana bardzo dużemu gronu ludzi sentencja, która uświadamia nam, że zawsze warto jest się o coś zapytać, by dzięki temu uczyć się wielu nowych rzeczy i stawać się lepszym człowiekiem. Postanowiłem pobudzić w sobie tą filozoficzną stronę i bardziej przeanalizować ową złotą myśl. Zapraszam do rozwinięcia tego jakże głębokiego mentalnie artykułu.
16 września, to data, która zapisała się w moim kalendarzu złotymi zgłoskami. To właśnie w ten pamiętny dzień udało mi się rzucić… rzucić League of Legends. Kiedy usunąłem wszystkie związane z nim pliki z komputera, a zaraz potem błyskawicznie pozbyłem się rejestru, wiedziałem że to już koniec. Nie należało to do rzeczy prostych, ale udało się! Jestem z siebie cholernie dumny!
Jako, że nieraz nie mam jakichkolwiek chęci na siedzenie przed komputerem, to moje nogi zaciągają mnie pod inny sprzęt elektroniczny, który dziś potrafi zrobić wielu starszym ludziom warzywa z mózgów – telewizor. Przy owym monstrum nie potrafię wysiedzieć jakieś pół godziny, choć na ilość dostępnych kanałów nie narzekam. Czy w obecnych czasach Internet zastępuje telewizję?
Ciąg dalszy zestawienia moich ulubionych serii gier, które jak dla mnie wpisały się w kanon elektronicznej branży rozgrywki. Przyszła pora na ostatnie 4 miejsca. Zobaczcie sami jaki cykl tytułów zawędrował na pierwszą pozycję tego jakże prestiżowego zestawienia!
W tryb multiplayer Call of Duty zagrywałem się naprawdę sporo i mógłbym powiedzieć, że jestem jego weteranem, aczkolwiek powtarzający się co roku główny trzon rozgrywki szybko mnie znużył oraz zmusił do migracji na serwery innego sieciowego shootera. Padło na Trzeciego Battlefielda, który niesamowicie kusił mnie ogromnymi mapami oraz większym naciskiem na taktykę, niż na bieganie po całej mapie i strzelanie do wszystkiego, co się rusza. Wreszcie nie wytrzymałem, dlatego też postanowiłem kupić swoją elektroniczną kopię tejże produkcji. I wiecie co? Jestem cholernie zadowolony z nabytku.
Każdy z nas ma swoje ulubione serie gier na widok których ślinka cieknie, wracają przy ulubione serie gier jemne wspomnienia, a nawet maleńka wiadomość o kolejnej już odsłonie przyprawia nas o niekontrolowany napad radości, zaś kiedy wreszcie takowa wyjdzie na światło dziennie, to z pieniędzmi w ręku moglibyśmy jechać nawet na koniec świata po ukochane pudełko z płytą, które dla nas ma większą wartość niż złoto, albo diamenty. Niezależnie czy będzie to produkt słaby, czy też wybitny jakościowo, to u nas na półeczce będzie miał swoje specjalne miejsce, bo zbiór liter kojarzący nam się z danym tytułem, wyryty jest w naszym mózgu złotymi zgłoskami. Postanowiłem utworzyć listę właśnie takich gier, których kolejne kontynuacje, tudzież spin-offy tworzą ciąg nieprzerwanej dla nas radochy od paru lat. Zapraszam do lektury!