Po kilku miesiącach dotarliśmy w końcu do dziesiątego odcinka Pani Krysi. Zatem nie pozostaje nam nic innego tylko świętować mały jubileusz serii, w której niczym taki wioskowy gawędziarz opowiadam jak to fajnie jest w pracy jako informatyk. Serwisant! Zresztą nie ważne, jakby tego nie nazwać jest to chodzenie po domach, firmach, różnych ludziach i naprawianie im sprzętu komputerowego oraz usuwanie problemów z systemem. Ups… (właśnie w tym momencie autor zorientował się, że to jednak nie jest 10 odcinek Pani Krysi). Cóż… Wine za taki stan rzeczy, mogę zrzucić na obecność cyfry dziesięć w tytule. Odgryzę się, pojadę po Widnowsie 10, ostro go skrytykuje... Nie, nie mogę pojechać po nim, jest za dobry. Ale może uda się to Pani Krysi, która wraz ze swoim komputerem zmierzy się z nowym systemem Microsoftu.
Muszę przyznać, że ten tytuł brzmi trochę jak tytuł opowiadania wzbudzającego emocje ze stron dla samotnych, niezależnych kobiet. Jednakże tworząc ten tytuł (co nie było skomplikowaną operacją) chciałem przekazać, że dzisiaj nietypowo będziemy mieli dwie historie w jednym wpisie. Niby dwie całkiem różne sytuacje, ale mające kilka punktów wspólnych. A takim największym punktem wspólnym jest to, że jestem takim Panem, który naprawia komputery. Przez niektórych zwany „informatyk”, przez niektórych „serwisant”… generalnie pomagam Panu Bogdanowi – głowie rodziny i Pani Krysi – Księgowej w średniej firmie, w zrozumieniu i okiełznaniu świata komputerów. A korzystając z okazji, że jesteśmy jeszcze na początku – wstępie warto dodać, że tekst został zmotywowany przez Dzień Bezpiecznego Internetu. Który to wypada właśnie dzisiaj (8 lutego).
Jakiś czas temu rozpisywałem się na temat pewnej infekcji, która udaje policję, prezydenta czy innych strażników Teksasu, aby wyłudzić od nas pieniądze. Wpis taki sobie, ale linka rzucę. Taka sobie, a nawet gorsza jest także odmiana tej infekcji atakująca routery. O ile wersja atakująca pojedyncze maszyny potrafiła przysporzyć trochę problemu i strachu, to ta atakująca routery jest dość mało inwazyjna. Co prawda na pierwszy rzut oka wydaję się, że już mamy pozamiatane i świat się zaraz skończy, bowiem widzimy infekcje na każdym urządzeniu w domu jeśli tylko wejdziemy do Internetu. Ale ten mur jest do przeskoczenia.
Zgodnie z prawami natury i planem wydawniczym Billa Gatesa oraz jego kolegów zbliża się nowy Windows. Zbliża się już tak bardzo, że Microsoft postanowił wydać wersję Technical Preview, którą może sprawdzić każdy. Ogólnie nigdy mnie nie bawiły żadne beta testy czy inne wczesne dostępy, ale z racji tego, że ostatnio bardzo podoba mi się kierunek w jakim zmierza korporacja z Redmond to postanowiłem wykorzystać swojego serwisowego laptopa i zainstalować na nim Windowsa 10. I jak wyszło? I jak będzie? Czy to będzie strzał w dziesiątkę?
Witajcie w jednym z najbardziej regularnych cykli wpisów na blogu gameplay.pl. Częściej i systematyczniej od Pani Krysi z Księgowości pojawia się tylko angielski dla graczy (pozdro Ryslaw;) ). Jak co tydzień (no prawie, z lekkim poślizgiem) postaram się przedstawić sytuację, którą napotkałem w pracy jako serwisant łamane na informatyk. Co prawda aktualnie (jakoś od kwietnia tego roku) zajmuję się tym po godzinach i tak bardziej w ramach hobby, ale nadal można mówić, że jestem takim Panem co naprawia komputery. Zarówno te od Pana Bogdana Kowalskiego w przeciętnym polskim bloku, jak i te w księgowości średniej firmy gdzie na stanowisku głównej księgowej pracuje Pani Krysia.
Dawno, dawno temu w kwestii usuwania wirusów rządziły dwa programy, właściwie to tworzyły swego rodzaju zestaw. Hijack this i Combofix – bo to o nich mowa, uratowały niejeden komputer wypraszając z niego różne infekcje. Jednak były one pomocne wtedy kiedy czuwał nad nimi odpowiedni człowiek sprawdzający raporty wytworzone przez te narzędzia. Czasy się zmieniły, wszystko poszło do przodu i oba programy zostały zastąpione przez coś innego. Ale w Internecie dalej Combofix jest polecany, w dodatku w zupełnie losowych sytuacjach i przez osoby bez podstawowej wiedzy. Zapraszam dalej, będzie konkretnie.
Niczym zaraza rozprzestrzeniają się w Internecie różnego rodzaju aplikacje do automatycznego rozwiązywania problemów z komputerem. Programy o wątpliwej reputacji i wątpliwym działaniu – powiedzmy to otwarcie, atakują nas dosłownie wszędzie. Wszelkiego rodzaju oferty pojawiają się, gdy wyszukujemy nazwy jakiegoś procesu, odpowiedniego sterownika czy zagubionego pliku. Rozmnożenie tego jest tak wielkie, że w ramach ostrzeżenia postanowiłem wyjść z nory i coś napisać. Oczywiście strony internetowe z takimi informacjami do czegoś się mogą przydać, ale nie należy im ufać bezgranicznie i zachować do nich dystans. Zapraszam na króciutki wpis, w którym poruszę temat automatów do naprawy systemu.
Długo myślałem jak zacząć ten wpis. Tekstów na temat zakończenia wsparcia dla Windowsa XP pojawiło się mnóstwo, więc wszystkie pomysły na wstęp zostały wykorzystane. Co prawda w mojej osobistej bazie muzycznych nawiązań coś by się znalazło. Na przykład Ostatnia Niedziela Mieczysława Fogga albo Szczęśliwej Drogi Już Czas Ryśka Rynkowskiego. Ale to już było, nie można ciągle zaczynać tak samo (za pomocą muzyki). A właśnie! Pojawiło się słowo „było”. I jest ono bardzo odpowiednie jeśli chcemy powiedzieć cokolwiek o Windowsie XP. Wszystko „było”. Ten system to już przeszłość i historia. W świecie komputerów zakończenie wsparcia wywołało taką burzę jak nagłe zrezygnowanie Raziela z prowadzenia bloga w środowisku Gameplay.pl. Z tą różnicą, że plany Microsoftu były znane od dawna, a samo wsparcie było sztucznie wydłużane.
Powiedzmy sobie o tym trochę więcej.
W Internecie jest całe mnóstwo artykułów na temat sprzątania i konserwacji systemów z rodziny Windows. Przy każdym wpisie na ten temat pojawia się wiele aplikacji firm trzecich. Zaczynając od najpopularniejszego CCleanera, przez inne programy z „cleaner”, „registry” czy „optimizer” w nazwie, aż po szkodliwe reklamowe śmieci. Gdzieś w tych wszystkich poradach jak zadbać o system pomijana jest jedna ważna rzecz. A mianowicie to, że Windows ma pewne moduły/narzędzia, które pozwalają zachować go w dobrej kondycji. Dlatego dzisiaj postaram się pokazać kilka takich rzeczy, które standardowo są wbudowane w system i mogą być pomocne kiedy będziemy chcieli o niego zadbać.
Barbara to żeńskie imię pochodzenia greckiego. I choć w dzisiejszych czasach może dla niektórych brzmieć staroświecko, to w naszym kraju jest ono ciągle dość popularne. W 2002 roku Robert Gawliński z zespołem postanowili nagrać utwór o nazwie Baśka. Piosenka bardzo popularna w tamtym okresie, aczkolwiek niezbyt wyjątkowa według mnie. Zespół Wilki jak i sam Gawliński mają na swoim koncie lepsze produkcję. Ale mamy jakieś nawiązanie popkulturowe, którego nie trzeba się wstydzić. Tego samego nie można powiedzieć o serii reklam serwowanych nam przez dwóch wielkich operatorów telekomunikacyjnych. Od jakiegoś czasu Plus i Orange toczą małe wojenki na reklamy, z których nie wynika zbyt wiele.
Witam wszystkich pecetowych hardcorowców. Temat nadal pozostaje otwarty. Poprzedni wpis kolegi został niezwykle ciepło przyjęty, ale jeszcze wiele kwestii jest do wyjaśnienia. Postanowiłem, że dodam swoje trzy grosze do sprawy. A jest dobra okazja, aby do tego wrócić, gdyż nie dawno miała miejsce premiera Dark Souls II. Zatem zapraszam do zapoznania się z moim wpisem.
Internet Explorer to idealna przeglądarka do ściągania innych przeglądarek. Nioch, nioch, nioch… Ten stary i mało śmieszny żart do dzisiaj jest wykorzystywany w dyskusjach na temat tego, który program do przeglądania WWW jest lepszy. Ogólnie zaczynanie tego tematu to wbijanie kija w mrowisko i uruchomienie taśmy z napisem Niekończąca się Opowieść. Ale ja nie zamierzam przeprowadzać żadnych wywodów na temat tego, która przeglądarka jest najlepsza. Chciałem stanąć w obronie tej najbardziej poszkodowanej. Zapraszam zatem na trzecią część cyklu, w którym staram się udowodnić, że pewne rzeczy są krytykowane niesłusznie.
Na co dzień pracuje jako informatyk/serwisant w firmie, która oferuje kompleksowe usługi informatyczne dla innych firm z różnego sektora. W skrócie ta praca polega na tym, że jak zadzwoni któryś z klientów i zgłosi, że Pani Krysia z Księgowości nie ma Internetu, to trzeba się udać na miejsce i to naprawić. I nie ważne co zrobimy, co wymyślimy, jak będziemy postępować. Pani Krysia musi mieć swój Internet.
Na co dzień pracuje jako informatyk/serwisant w firmie, która oferuje kompleksowe usługi informatyczne dla innych firm z różnego sektora. W skrócie ta praca polega na tym, że jak zadzwoni któryś z klientów i zgłosi, że Pani Krysia z Księgowości nie ma Internetu, to trzeba się udać na miejsce i to naprawić. I nie ważne co zrobimy, co wymyślimy, jak będziemy postępować. Pani Krysia musi mieć swój Internet.
Dzisiaj na przekór temu co mówi wstęp znowu będzie historia od klienta indywidualnego.
Na co dzień pracuje jako informatyk/serwisant w firmie, która oferuje kompleksowe usługi informatyczne dla innych firm z różnego sektora. W skrócie ta praca polega na tym, że jak zadzwoni któryś z klientów i zgłosi, że Pani Krysia z Księgowości nie ma Internetu, to trzeba się udać na miejsce i to naprawić. I nie ważne co zrobimy, co wymyślimy, jak będziemy postępować. Pani Krysia musi mieć swój Internet.