Nowa gra Team Japan na PlayStation 3 ukaże się już niebawem – poprzedza ją demo, które powinno dać do zrozumienia wszystkim fanom platformówek, czy chcą sięgnąć pod ten nowy, „szmaciankowy” świat pełen groteski i szalejącego oświetlenia.
To czym jest Puppeteer?
W tym roku konferencje na Gamescom, pomimo zbliżających się premier następnej generacji konsol, wypadły dość słabo pod względem udostępnionej zawartości. W sieci dostępny był tylko live stream imprez Electronic Arts oraz Sony, bo Microsoft zdecydował się na imprezę bardziej zamkniętą. Szkoda, bo konkurencja w postaci PS4 na tym bardzo skorzystała. Nawet Andrew House był tak pewny siebie, że uszczypnął Mikromiękkich, wspominając o ich zmianie polityki. A co z EA? Ci grzecznie ustali gdzieś w większym kącie, nie pokazując zbyt dużo ciekawych rzeczy.
14 sierpnia, czyli w środę, na PSN i XBL trafiło demo gry Rayman Legends. Było ono wcześniej dostępne na WiiU, jednak wreszcie trafiło do szerszego grona. Premiera samej produkcji zbliża się wielkimi krokami i prawdę powiedziawszy nie czekałem na nią aż tak bardzo. Moją uwagę w sierpniu przykuło kilka innych tytułów, jednak stwierdzam teraz, iż był to błąd. Po obadaniu demka nowych przygód Raymana, jestem gotów wydać na nie każde pieniądze. Najzwyczajniej w świecie jest to genialna platformówka!
Castlevania: Lords of Shadow to produkcja, do której długo się przymierzałem. Chciałem ją kupić na PS3, lecz w jej miejsce przyszły inne, nieco ważniejsze wydatki. Pewnego dnia jak grom z jasnego nieba nadeszła nowina, że tytuł ten dostaje swoją konwersję na PC. Strasznie się ucieszyłem, w szczególności, że otrzymamy wersję Ultimate, posiadającą wszystkie dotąd wydane DLC. Mój apetyt zaczął się powiększać, a moim pierwszym daniem miała być wersja demonstracyjna. Nie mogłem sobie pozwolić na jej nieściągnięcie. Musiałem w niej poszukać odpowiedzi na parę pytań i choć „demówka” jest okropnie krótka, to muszę powiedzieć, że je znalazłem.
W poniedziałek 22 lipca wybrałem się do Szczawnicy wraz ze znajomymi oraz rodziną. W tej ośmioosobowej paczce (+ pies), spędziliśmy udany pobyt nad tą niepozorną, lecz urzekającą miejscowością. Dzień przed, każdy z nas zapakował najpotrzebniejsze rzeczy, by dnia następnego w pełnej gotowości wyruszyć w kilkudniową podróż. Wszyscy powstali po godzinie 6, zaś jadąc na trzy samochody wyruszyliśmy po 7:30.
Dzisiejszy wyścig na Hungaroringu zakończył się pewnym zwycięstwem Lewisa Hamiltona, który przez cały weekend prezentował świetną formę. Nie mniej ciekawie prezentowała się walka na dalszych pozycjach, za którą kilku kierowców mogło nawet zostać ukaranych (najgorzej wyszedł na tym Romain Grosjean, który, z pomocą sędziów, zaprzepaścił swoją szansę na podium na Węgrzech). W dobrych humorach, wraz z Formułą 1, udajemy się na krótkie wakacje.
Chociaż na gameplayu jest już jedna recenzja Shadowrun Returns to ja z ostateczną oceną wstrzymam się dopóki nie przejdę gry ze dwa razy i nie pobawię się edytorem. Nie oznacza to jednak, że po kilku godzinach gry nie mam kilku uwag co do tego tytułu – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – które mogą pomóc w decyzji odnośnie zakupu gry. Zatem do rzeczy.
W poniedziałek 22 lipca wybieram się do Szczawnicy. Powrót planowany jest zaś 26, bądź 27 lipca. Wyruszam o 7 rano, więc na miejsce powinienem zajechać w południe. W związku z wyjazdem wpadłem na pomysł, aby przedstawić wam tę interesującą miejscowość, w której każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Telltale Games to firma bliska mojemu sercu, ponieważ jedną z nielicznych, potrafiących zrobić porządną przygodówkę, znajdującą szerokie grono odbiorców. Gatunek kochanych niegdyś point and clicków jest już praktycznie na wymarciu, jednak tej firmie nadal udaje się czymś zaskoczyć graczy. Może ich produkcje nie powalają technologią graficzną czy mechaniką rozgrywki, ale to właśnie fabuła oraz projekty postaci nadrabiają te braki. Udało się to niesamowicie wyeksponować przy okazji pierwszego sezonu The Walking Dead. Tytuł ten został okrzyknięty grą roku 2012 przez wiele serwisów z całego świata (przez gameplay.pl i mnie włącznie) i to pomimo sporej ilości wad, jakie można było wypatrzeć przy pierwszych minutach obcowania. Końcówka tamtejszego piątego epizodu zostawiła sporą lukę na kontynuację, którą autorzy niezwłocznie potwierdzili i nie ma się zresztą co tu dziwić. Jest sukces, jest kasa i masa pragnących kolejnych przygód fanów. Trzeba by tu jakoś zaspokoić ich apetyt i tu z pomocą przychodzi dość tani, fabularny dodatek DLC, który… czuć, że został wykonany troszkę po macoszemu.
Kolejny w tym sezonie wyścig, w którym walka toczyła się do ostatniego okrążenia, obfitował w kilka świetnych manewrów defensywnych (!), szybką degradację opon i kilka niecodziennych sytuacji, z których jedna mogła skończyć się naprawdę tragicznie. Ze swojej strony Grand Prix na niemieckim torze Nurburgring tradycyjnie podsumuję kilkoma obserwacjami. Tradycyjnie też powiem: działo się!