WCZASY: Szczawnica - Dzień 1 - RazielGP - 31 lipca 2013

WCZASY: Szczawnica - Dzień 1

Zajazd nad Dunajcem

W poniedziałek 22 lipca wybrałem się do Szczawnicy wraz ze znajomymi oraz rodziną. W tej ośmioosobowej paczce (+ pies), spędziliśmy udany pobyt nad tą niepozorną, lecz urzekającą miejscowością. Dzień przed, każdy z nas zapakował najpotrzebniejsze rzeczy, by dnia następnego w pełnej gotowości wyruszyć w kilkudniową podróż. Wszyscy powstali po godzinie 6, zaś jadąc na trzy samochody wyruszyliśmy po 7:30.

Z rana powietrze okazało się rześkie, ale po kilku godzinach nastały solidne upały, w związku z czym musieliśmy się poprzesiadać. Zanim jednak wspomnę o tym szerzej, chciałbym wpierw przedstawić wam trasę jaką mieliśmy do pokonania. Wyruszając z Kielc skierowaliśmy się na Busko-Zdrój. To właśnie w tych okolicach zrobiliśmy pierwszy postój. Głównie ze względu na Dina, mojego 13 letniego psa. Zjedliśmy kanapki, wypiliśmy trochę napoju, wody, kawę oraz herbatę. Przy okazji porozmawialiśmy ze sobą i ustaliliśmy dalszy plan działań. Pogoda była ładna, dzięki czemu mały zalew z przystępną plażą prezentował się znakomicie. Zaskoczyła nas jednak informacja o zakazie wchodzenia do wody, która notabene okazała się na pierwszy rzut oka bardzo czysta.

Piękny widok nad rzeką Dunajec

Niemniej jednak nie chcieliśmy łamać zakazu i pojechaliśmy dalej. Później robiliśmy co prawda jeszcze kilka postojów, ale tylko jeden zasługuje jeszcze na małą wzmiankę. O tym również napiszę dopiero w dalszej części niniejszego tekstu, aby nie zaburzać chronologii wydarzeń. W skrócie mogę jednak napisać, że jazda na trzy samochody okazała się bardzo zabawna i o dziwo przyjemna, co w polskich realiach może nieco zaskakiwać, ze względu na ruch i kulturę innych kierowców, jak i przede wszystkim na stan miejskich dróg, czy zatrwżającą liczbę wszelkich objazdów. Niemniej jednak w razie czego kontaktowaliśmy się ze sobą telefonicznie, a na jedynej dwupasmówce z przyjemnością się ze sobą mijaliśmy.

Kolejnym celem stał się dla nas Tarnów, a więc już całkiem spore miasto. Przed dnim standardowo minęliśmy Pacanów charakteryzujący się przede wszystkim Koziołkiem Matołkiem. Niestety nie miałem okazji bliżej się tym miejscom przyjrzeć, aczkolwiek to, co zdołałem ujrzeć wywarło na mnie nader pozytywne wrażenie. Na tym też odcinku postanowiliśmy się poprzemieszczać z racji, że pojazd wujka nie posiadał klimy, zaś u moich rodziców również nie była ona sprawna. Starzejący się, choć nadal rześki psiak zaczął się męczyć w gorącym wnętrzu auta, dlatego wzięliśmy go do jedynego samochodu ze sprawną klimą. Po drodze koło Gródka nad Dunajcem zatrzymaliśmy się koło urodziwego zajazdu, by nieco odpocząć i porobić parę zdjęć. Następnym dużym miastem, przez które przejeżdżaliśmy okazał się Nowy Sącz, czyli przyjemne miasto z ładnymi terenami oraz Dunajcem na czele, który towarzyszył nam do ostatecznego celu.

Widok jaki rozprzestrzeniał się z wynajętego domku

Dotarłszy na miejsce koło godziny 13 zakwaterowaliśmy się w ładnym, kilku pokojowym domku, w którym mieliśmy swobodę oraz przestrzeń. W tym też dniu rozpakowaliśmy bagaże i odpoczywaliśmy, by dnia następnego wyruszyć na rowerach w stronę Słowacji.

Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
31 lipca 2013 - 14:15