Dragon Ball to bardzo wdzięczny temat na grę. Charyzmatyczne postacie, ciekawi przeciwnicy, ogromna efektowność pojedynków. Może tylko cieszyć, gdy jakiekolwiek studio decyduje się potencjał mangi i anime wykorzystać w nieco inny sposób, niż tworząc typową bijatykę 1 na 1. Dragon Ball: The Revenge of King Piccolo to taki projekt – chodzona nawalanka, która opowiada o wydarzeniach z początków przygody Son Goku. Jak wypadają tam starcia młodego saiyanina z najważniejszymi przeciwnikami?
Uwaga, spojlery przeszywają mocniej niż Dodonpa!
Sala sądowa to niespecjalnie ciekawe miejsce. W pomieszczeniu pełnym ludzi z poważnymi minami i teczkami pod pachą decydującym o tym, kto jest winny, ciężko odnaleźć coś fascynującego. Wykonanie pasjonującej gry, której akcja dzieje się na sali sądowej to nie łatwe zadanie, tak samo, jak stworzenie filmu czy serialu. Nie od wczoraj Japończycy udowadniają mi, że potrafią stworzyć serial animowany osadzony w najbardziej niecodziennych tematach i uczynić go interesującym.
O Japonii można napisać wiele, ale jedno jest pewne. Jest to absolutna mekka dla graczy! Nie ważne czy wolisz grać na automatach, czy w domu, czy preferujesz granie na komórce. Japończycy to urodzeni gracze, a miejscem pielgrzymek każdego fana jest Akihabara.
To już piąta edycja mojego osobistego podsumowania minionych dwunastu miesięcy. Rok 2015 minął mi błyskawicznie, jak zresztą i wiele poprzednich. Nie zmarnowałem jednak tego czasu, ogrywając liczne klasyki, odkrywając perełki z różnych platform, poświęcając trochę czasu anime, serialom, komiksom i nadrabiając filmowe zaległości. Wzorem lat poprzednich przedstawiam swoje wyróżnienia w czasami oryginalnych, czasami dziwnych kategoriach. Zapraszam na Moje Najki 2015.
Od premiery Dragon Ball Super minął już tydzień. Przyszła więc pora na drugi odcinek kontynuacji najbardziej kultowego anime w historii. Z tej okazji postanowiłem poświęcić kilka minut by opisać drugi epizod nowej sagi Dragon Ball i przedstawić swoją opinię na temat tego co się dzieje.
Należę do pokolenia wychowanego na Dragon Ball. Miło wspominam pędzenie do domu po lekcjach by tylko odpalić RTL 7 i oglądać przygody Goku i spółki. Wspaniała francuska pioseneczka towarzysząca czołówce i masa dziwnych tłumaczeń były częścią dzieciństwa, która zapadła mi w pamięć na długie lata. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałem premiery Dragon Ball Super. Kontynuacja przygód bohaterów Dragon Ball Z to coś o czym marzyłem od lat. Czy pierwszy odcinek nowego cyklu o smoczych kulach staje na wysokości zadania?
Fani wstrzymali oddech, świat zamarł, a Akira przemówił: będzie nowa animowana seria Dragon Ball. I na tym w sumie ten news mógłby się skończyć, bo poza informacją o tym, że powstanie nowy serial nie wiemy prawie nic. Ale kto by się tam przejmował! W końcu liczy się, że Goku i spółka wracają na ekrany telewizorów!
Mroczne japońskie fantasy zainteresowało wielu graczy w związku z premierą Demon’s Souls. Produkcja Sony oraz From Software była powiewem świeżości, kontynuacja w postaci Dark Souls jedną z najlepszych gier generacji. From nareszcie było na ustach wszystkich.
Doceniono projekty, wymowę, szerokie inspiracje, niesamowite światy oraz atmosferę, na którą składały się fantastyczne lokacje, nietypowa narracja oraz wrogowie, których nie sposób było nie pamiętać. From wiedziało, co robi - miało doświadczenie ze swoich poprzednich gier. Miało inspirację w postaci Berserka.
Rozczarowanie. To jedno słowo chyba najlepiej oddaje odczucia płynące z oglądania kolejnych odcinków Fairy Tail z 2014 roku. Anime, które miało spory potencjał i ogrom atutów, wydaje się z każdym epizodem osiągać coraz niższy poziom. I pomyśleć, że jeszcze rok temu, po pierwszych kilkunastu odcinkach, byłem skłonny w zachwycie typować przygody Natsu i spółki do miejsca w ścisłej czołówce swoich ulubionych produkcji z Japonii.
Uwielbiałem Dragon Ball Z. Zawsze był dla mnie lepszy od pierwszej serii czy GT. Dziś jednak moje spojrzenie uległo sporej zmianie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że oglądając je kolejny raz z kolei - zauważyłem mnóstwo wad. Dla widza szczególnie upierdliwych. Owszem, spodziewałem się tego, ale dziś znajome każdemu fanu wady irytują bardziej, niż kiedykolwiek.