Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
Jeśli zastanawiacie się czy „Mr. Robot” wart jest Waszej uwagi, to odpowiedź jest krótka i jednoznaczna: tak! Pierwsze spotkanie z nową produkcją USA Network wciąga, pozostawia pozytywne wrażenie, a momentami skłania nawet do refleksji.
Bryan Fuller, twórca małoekranowego wcielenia Hannibala Lectera, instruuje reżyserów kolejnych odcinków serialu, że nie mają nakręcić prostego telewizyjnego epizodu, ale mały, pretensjonalny artystyczny film. No i wszyscy, kurczę, słuchają! Trzeci sezon Hannibala doczekał się już trzech odcinków, które dają jako-taki wgląd w najnowszy rozdział tej znanej (po części) z kart książek i ekranów kin historii. Pozwólcie zatem, że znowu pokuszę się o taką jakby recenzję tej produkcji.
Uwaga, będą małe spoilery dotyczące poprzednich sezonów!
Miałem kilka pomysłów na to, jak zacząć tę recenzję. Chciałem napisać, że na Daredevila z jednej strony bardzo czekałem, z drugiej, przez nadmierne nakręcenie wyjątkowo obawiałem się rozczarowania. Myślałem, żeby wspomnieć, że z reguły adaptacje są albo wierne albo piękne, zaś nowy serial Netflixa zdołał połączyć obie te cechy. Zastanawiałem się nad tezą, że jest on tym dla seriali komiksowych, czym Mroczny Rycerz był dla filmów superhero. Ale wiecie co? Zamiast tego postawię na prostotę – to najlepszy serial o superbohaterze, jaki dotąd powstał.
Prima Aprilis za nami, ale pozostajemy przy nastroju na lżejsze teksty, plotki i spekulacje. Wczoraj, z samego rana gruchnęła wiadomość, że Steven DeKnight - prowadzący "Daredevila" – chciałby zrealizować dla Netflixa serial „Punisher”. To idealne miejsce dla takiej produkcji i wierzy, że udałoby mu się przekonać Marvel do stworzenia w pełni mrocznego serialu, przeznaczonego dla dorosłego widza i sklasyfikowanego jako R-ka. Wiadomość ta pojawiła się w Stanach dzień wcześniej, wygląda na wiarygodną, a nawet gdyby był to żart ze strony DeKnighta, to taka plotka powinna mieć ogromną siłę kreacji – odzew fanów z całego świata na pewno będzie pozytywny, ktoś jeszcze oficjalnie przyzna, że to dobry pomysł i jeśli Marvel do tej pory tego nie rozważał, to na pewno zacznie. Cieszy, że wreszcie ktoś powiedział to na głos, ponieważ rozwój serialowego uniwersum o postacie m.in. Punishera i Blade’a, to pomysł, który już od jakiegoś czasu kluje się w głowach fanów. Jak tymczasem prezentują się fakty, na których oprzeć można spekulacje?
Zwieńczenie piątego sezonu „The Walking Dead” to zarazem dobry odcinek i słaby finał. Otrzymujemy kilka równorzędnych wątków skupiających się na bohaterach, ale akcji jest niewiele. Następuje fabularne rozwiązanie toczących się dylematów, ale brak jest wyraźnej kulminacji. Rozwiązuje się tajemnica „W” na czole zombie, ale stanowi ona - tylko i aż - fundament pod kolejne epizody. Z szumnie zapowiadanych 90 min, ostaje się minut 65 i scena po napisach, ale i tak jest to metraż niewykorzystany. Stoimy w miejscu. „The Walking Dead” zamienia się w „The Standing Dead”. Dalej już spoilerowo.
Rywalizacja między Marvelem a DC Comics trwa od dziesiątek lat. Ostatnimi laty szala przechyla się jednak zauważalnie na korzyść wydawnictwa posiadającego prawa do takich postaci jak Spider-Man czy Avengers. Komiksy „Domu Pomysłów” sprzedają się lepiej, natomiast, jeśli chodzi o front kinowy, to w chwili obecnej można wręcz mówić o dominacji nad twórcami Batmana czy Supermana. Na jednym froncie jednak DC wyraźnie wygrywa – seriali telewizyjnych. Arrow okazał się wyjątkowym sukcesem, a idące za ciosem wydawnictwo dorzuciło kolejne cegiełki w postaci Flasha i Gotham. Na tym tle Marvel wypadał dotąd dość biednie, ale w najbliższym czasie sporo może się pozmieniać. Gigant szykuje potężny kontratak, który wprawdzie rozpoczął się niemrawo, ale nabiera rozpędu i może szybko przeważyć szalę na niekorzyść DC Comics.
Już dziś w USA, a jutro w Polsce premiera kolejnego sezonu House of Cards. Serialu okrzykniętego mianem hitu ostatnich lat, wprowadzającego widza w osłupienie, szokującego i budzącego wiele obaw, które można wrzucić do worka z napisem: „a co jeśli tak jest w prawdziwej polityce?”
Fani niecierpliwie przebierają nóżkami, ostrzą zęby na kolejne polityczne smaczki (i nie tylko), licząc, że kolejny sezon zaskoczy jeszcze bardziej niż poprzednie. Doskonałe kreacje postaci, wyśmienita gra aktorów, nieszablonowy scenariusz, niesamowite zwroty akcji - to wszystko chcielibyśmy oglądać. Czego zatem nie chcemy (a raczej ja nie chcę) widzieć w 3 sezonie House of Cards ?
Tak, oglądam Grę o tron i cierpliwie czekam na piąty sezon serialu. Tak, jestem zaledwie jednym z milionów mi podobnych. Należę przy tym do tej części widzów, którzy książek George'a R. R. Martina nie znają. Gdy skończyła się druga seria telewizyjnej adaptacji, zachęcony informacjami o tym, że scenarzyści zaczynają wprowadzać więcej znam względem sagi, sięgnąłem po książkę numer dwa. Sezon jednak skończył się szybciej, niż moja lektura, a później (czytaj: minął rok i HBO dało ludziom dalszy ciąg) zabrakło motywacji do dokończenia A Clash of Kings. I tak oto oglądam serial nie mając pojęcia, co się działo w książkach (nie licząc spoilerów, na które trafiam mniej lub bardziej nieświadomie). No i jak każdy, mam swoje marzenia i oczekiwania.
Zważcie więc, fani sagi, pożeracze książek, którzy od stu wiosen czekacie na The Winds of Winter, że moja lista tego, co chcę ujrzeć w piątym sezonie Gry o Tron może okazać się zupełnie niezgodna z tym, co pan Martin przelał (lub zasugerował, że przeleje) na karty książki. To będzie czyste fantasy!
[spoilery wielkie, jak nienawiść internetu skierowana w stronę Joffreya]
… I jeszcze 7, które ciągle chcę obejrzeć. W nocy z niedzieli na poniedziałek poznamy laureatów 87. gali rozdania Oskarów. Okazja ta, to ostatni dzwonek dla serialowych i filmowych podsumowań ubiegłego roku. W świecie seriali owe podsumowania mają to do siebie, że czasami trudno jednoznacznie sklasyfikować, do którego sezonu dany serial należy. Mid-season jest częścią sezonu właściwego (z jesieni), ale już off-season, a więc okres wakacyjny trudno przypisać. Jeszcze inaczej wyglądają zasady klasyfikacji do poszczególnych telewizyjnych nagród, a ostatnimi czasy serialowy sezon trwa cały rok, bez przerwy. Stąd skorzystajmy z najprostszego systemu – roku kalendarzowego. Oto subiektywne zestawienie 10 premier dobrych, 10 złych i 10 brzydkich jakie obejrzałem w 2014 roku. I jeszcze 7, które ciągle chcę obejrzeć.
Vince Gilligan miał ciężkie zadanie. Od twórcy jednego z najlepszych seriali ostatnich lat wymaga się produkcji ponadprzeciętnych. Gdy ogłosił powstanie spin-offa "Breaking Bad", podwyższył sobie poprzeczkę tak wysoko, że nie miał szans, by ją przeskoczyć. Po dwóch odcinkach "Better Call Saul" jestem jednak optymistą. To nie są popłuczyny po poprzednim serialu i łatwy skok na kasę. Fanów wcześniejszej produkcji ucieszy powrót kilku bohaterów i zachowany klimat. BEZ SPOILERÓW.