Druga wojna światowa… Widząc kolejną zapowiedź Call of Cris…Duty - wielu graczy wzdycha tęsknie za okresem, kiedy w gatunku FPS rządziły Thompsony, Garandy, MP40, Normandia, Market Garden, itd. Obok kolejnych części Medal of Honor i Call of Duty powstawały takie perełki jak Brothers in Arms czy Red Orchestra. Czy rzeczywiście popularność serialu „Kompania Braci” i filmu „Szeregowiec Ryna” wprowadziła tymczasową modę na gry o drugiej wojnie światowej? Nie do końca! Zmagania na frontach w latach 39-45 były niesłychanie popularne w grach już dużo wcześniej, a kolejne tytuły pojawiały się równie często, co dziś wszelkie DLC. Inny był jedynie gatunek…
Gra w życie (The game of life) obchodzi w tym roku czterdzieści pięć lat. Zrodzona w umyśle Johna Hortona Conway'a, a spopularyzowana przez znanego wielbicielom matematycznych łamigłówek Martina Gardnera do dziś jest eksploatowana i inspiruje wielu naukowców, głównie matematyków i teoretyków ewolucji. Czym jest ten bardzo prosty w założeniach program i co w nim takiego wyjątkowego?
Ostatnimi czasy jesteśmy wręcz zasypywani wszelakimi symulatorami. Jednak większość z nich pozostawia sporo do życzenia, co bywa wręcz irytujące dla miłośników tego typu produkcji. Inna sprawa, że od pewnego czasu powstała masa pseudo symulatorów, które na dobrą sprawę symulatorami w żaden sposób nie są. Dlatego też mając na myśli Halloween, oczekiwałbym czegoś co nim w gruncie rzeczy będzie. A to wszystko w dobrym stylu oraz wykonaniu.
Od premiery The Sims 4 minął prawie miesiąc, więc jest to okres, który uznaję za odpowiedni na to, aby zapoznać się z daną grą w sposób pełny, a nie wyrywkowy, co może przecież wpłynąć na ostateczną ocenę. Miałem więc możliwość zaznajomić się z większością nowości, choć to słowo może znajdować się w tym zdaniu odrobinę na wyrost, a także ze wszystkimi drobnymi zmianami zarówno w rozgrywce, jak i w kwestiach wizualnych, zaspokajających artystyczną część naszego „ja”. W ogólnym rozrachunku niby jest dobrze, jednak pojawiają się pewne „ale”.
Jest wiele gier na rynku, co do których nie mamy wątpliwości, że ich opracowanie zaowocowało czymś na miarę majstersztyku, chociażby pod względem fabularnym. Większość jednak wolnej przestrzeni rynkowej świata gier wypełniają produkcje mizerne, tandetne, nie będące w stanie swą formą i przekazem zmusić nas do zaangażowania się w przedstawianą historię. Gdzieś po środku tych dwóch przeciwnych światów ulokować należy Armę 3 – ostoję niepodległości gier, w ramach której niezależny producent stara się zrealizować od początku jasno nakreśloną wizję. A my jesteśmy świadkami tego, jak mucha próbuje z beczki ze smołą wylecieć, choć nie za bardzo jest w stanie to zrobić.
Symulatory są specyficznym typem gier, które swoich odbiorców muszą traktować bardzo poważnie, gdyż nie ma ich zbyt wielu. Do tego nie mogą poszczycić się wielkimi korporacjami stojącymi za developerskich procesem oraz ogromnym budżetem pozwalającym twórcom zrealizować na tyle dużo aspektów, żeby chciało się w ów tytuł zagrać nawet pomimo szczerej niechęci do tego typu gier. Producenci muszą więc kroczyć ścieżkami, którymi nikt jeszcze nie kroczył, co owocować może takimi produktami, jak „Symulator kozy”, czy „Symulator…”, no właśnie! Sami się przekonajcie.
Czas Zimnej Wojny dobiegł końca, ale ostatnie wiadomości trochę przypomniały wszystkim o tej wieloletniej walce nerwów, kiedy prawie cały świat podzielony był tylko na dwa obozy: NATO i Układ Warszawski. Każdy z nich miał swojego głównego aktora i podział ten sprowadzał się głównie do konfliktu USA vs. ZSRR. Choć żołnierze (głównie piloci) amerykańscy i radzieccy ścierali się z sobą nieoficjalnie, w różnych lokalnych konfliktach w Azji i na Bliskim Wschodzie - to nigdy nie doszło do bezpośredniej, otwartej walki. Zobaczmy jak starcie największych potęg militarnych świata próbowano przedstawić w grach komputerowych.
Potrzebujemy pomocy! Atakuje nas barbarzyński lud żądnych krwi Azteków. Nasze miasta płoną, nasze wojska są w rozsypce, nie mamy już nic! Jedyna nasza nadzieja w Tobie, o boski przywódco! Wysłuchaj naszych próśb i pomóż nam, spójrz co zostało z naszej greckiej potęgi!
Powstały przed piętnastoma laty Gearhead Garage, aż do 24 stycznia tego roku praktycznie nie miał konkurenta. Dopiero po tak długim czasie fani mechaniki samochodowej doczekali się duchowego spadkobiercy. Jednak należy sobie postawić pewne pytanie. Czy zdołał on prześcignąć swój pierwowzór?
Ostatnimi czasy - nie licząc bardzo modnych, ale i niezwykle pachnących zgniłym mięchem zombiaczków - popularnymi pozycjami okazują się wszelakie symulatory. Poczynając od odważnych strażaków, a kończąc zaś na eksluzywnych szambiarkach. Jest tego dużo, ale wszystkie te tytuły kręcą się niczym karuzela wokół bezdusznych pojazdów i maszyn. Brakuje tu natury, tak bardzo nam bliskiej (szczególnie podczas śniadania). Mianowicie brakuje nam symulatora poświęconego niezwykle interesującemu istnieniu kury.