Gdy gra Ruiner była zapowiadana zwróciłem uwagę na jej fajny styl wizualny i to w zasadzie tyle. Nie jestem wielkim fanem twin-stick shooterów i coraz mniej lubię gry trudne, wymagające wielokrotnego powtarzania danych sekwencji. Tymczasem w Ruinera w końcu zagrałem i po 6 godzinach oraz tysiącach trupów stwierdzam - jej, cóż za przyjemna niespodzianka!
Ruiner to gra komputerowa w formie czystej, choć przy tym bardzo brutalnej. Chodzi się, zabija się, zdobywa się punkty i jest się ocenianym co jakiś czas. Wszystko jest liniowe do bólu i jedyna zachęta, by przejść całość raz jeszcze, to próba pobicia własnego rekordu. I tyle. I to działa. I to jak!
Gdy w 2011 roku na rynku ukazał się Deus Ex: Bunt Ludzkości, potraktowałem go jako znakomitą okazję do zaznajomienia się z serią, której nieogrania zawsze żałowałem. Do tamtego momentu jedynie liznąłem „jedynkę”, grając w nią prawdopodobnie poniżej dwóch godzin. Pomimo tego, Human Revolution kupił mnie totalnie. W moim odczuciu należał do ścisłej czołówki produkcji z 2011 roku. Siłą rzeczy, kolejnej gry w uniwersum Deus Ex wyczekiwałem mocno, więc gdy po pięciu długich latach Rozłam Ludzkości miał wreszcie ujrzeć światło dzienne, kupiłem go w pre-orderze. Tuż po premierze niemożliwy do przewidzenia splot okoliczności sprawił, że jakąkolwiek zabawę musiałem sobie na dłuższy czas odpuścić i Rozłam ukończyłem dopiero w tym roku. Jak Mankind Divided poradziło sobie z wybujałymi oczekiwaniami? To wciąż bardzo dobra gra, ale w porównaniu ze swym wielkim poprzednikiem wypada mniej okazale.
Czarne chmury pojawiły się nad serią Deus Ex. Jak pisałem w Serwisie Informacyjnym serwisu gry-online.pl, wśród źródeł serwisów branżowych krążą plotki o rzekomym zawieszeniu rozwoju cyberpunkowej marki przez słabą sprzedaż ubiegłorocznego Rozłamu Ludzkości. Prawdę mówiąc, jeszcze zanim Eurogamer i Kotaku opublikowały swoje wiadomości na ten temat, sam uważałem, że Rozłam Ludzkości nie radzi sobie najlepiej. Niestety, finansowa porażka tak dużej inwestycji może przedwcześnie skończyć żywot projektu Deus Ex Universe, a my nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się po finale następcy znakomitego Buntu Ludzkości. W niniejszym tekście dzielę się swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami na temat ostatnich doniesień oraz ogólnej kondycji marki Deus Ex w ostatnim czasie.
Deus Ex: Bunt Ludzkości to mojej ocenie jeden z najciekawszych tytułów ubiegłej generacji i wyjątkowo udana odsłona owej serii cyberpunkowych skradanko-strzelanek. Niewątpliwie głównym atutem rzeczonej produkcji jest wciągająca, pełna zwrotów akcji fabuła oraz wyraziste postaci. Grając w pozycję o tak absorbującej opowieści, łatwo jednak przegapić wiele ciekawostek, smaczków czy odwołań. Często takowe zaczynamy dostrzegać dopiero drzy drugim czy trzecim podejściu, a bądźmy szczerzy: nie każdy ma na to wystarczająco dużo czasu i cierpliwości. W kolejnym tekście z cyklu „Sekrety” biorę pod lupę grę Deus Ex: Bunt Ludzkości, w której – jak w życiu – nie ma przypadków, są tylko znaki. Jeśli nie boicie się spoilerów, zapraszam do lektury.
Technobabylon to cyberpunkowy przedstawiciel klasycznych przygodówek point’n’click, wzorowany na tytułach z lat 90-tych, a w szczególności na Beneath a Steel Sky. Gra bazuje na tradycyjnych elementach gatunku czyli rozwiązywaniu zagadek, przeczesywaniu lokacji, interesującym scenariuszu, duuuużej ilości rozmów no i oczywiście dwuwymiarowej grafice w pixelowym stylu. Tytuł powstał przy współpracy studia Technocrat z Wadjet Eye Games pod wodzą Dave-a Gilberta czyli obecnie jednego z najlepszych wydawców gier przygodowych na rynku. W ich dorobku znajduje się m.in. seria Blackwell, Primordia, Resonance czy świetnie oceniane Gemini Rue, więc o jakość chyba można być spokojnym. Prawda?
Już w piątek do kin wchodzi "Transcendencja" - intrygujący film science fiction w reżyserii Wally'ego Pfistera (operator i współpracownik Christophera Nolana) z główną rolą Johnny'ego Deppa, który trafia w dość niecodzienny sposób do cyberprzestrzeni. Wirtualna rzeczywistość od lat dostarcza twórcom kolejnych doznań i pomysłów.
Jakie to szczęście w nieszczęściu, że gry przygodowe są ostatnio niszą w branży wirtualnej rozrywki. Jednak taka, a nie inna sytuacja pozwala świadomym tego twórcom, tworzyć naprawdę dojrzałe produkcje i tu nie chodzi tylko o stylizację, a fabułę i narrację! Przygodówki pozwalają również ruszyć głową – za to je lubię, ale taka ich przecież rola!
Zamieć to książka wpisująca się w nurt cyberpunkowy, jednocześnie pozostając w zupełnym od niego oderwaniu. Zamieć szokuje i otwiera umysły, dosłownie.
Richard Dawkins powiedział kiedyś „Ewolucja jest największym dziełem wszechświata. Jest stwórcą życia, a życie jest chyba najbardziej zadziwiającym i najpiękniejszym produktem, jakie kiedykolwiek stworzyły prawa fizyki.” Widząc otaczający nas świat, trudno się z tym nie zgodzić. Ewolucja nie raz pokazała nam przykład swego kunsztu, co zostało niejednokrotnie docenione i uwiecznione w dziełach sztuki. Zwolennicy teorii inteligentnego projektu uważają, że za całym powstaniem świata, w tym również za rozwojem organizmów, musiała stać jakaś inteligentna przyczyna. Bóg, matka natura, rozumny byt – jakkolwiek to nazwiemy, jest to siła wyższa. W takim razie co się stanie, gdy za ewolucję weźmie się człowiek?
Hard Reset przeleżał na półce czekając na lepsze czasy. Dobrze, że nie leżał za długo, bo po skończeniu podstawki i rozszerzenia Exile stwierdziłem, że niesłusznie skazałem tę grę na banicję na kupce wstydu. Bardzo niesłusznie, bo to gra dla starych wyjadaczy i młodych graczy pragnących poznać staroszkolną rozgrywkę w zdumiewająco dobrej oprawie.