Po kilkunastu godzinach spędzonych z Gran Turismo na PSP stwierdzam, że to wprost niezwykłe połączenie spełniającego dziecięce marzenia prezentu z ukrytym pod ładnym papierkiem rozczarowaniem. Z jednej strony mogę zabrać ze sobą wszędzie potężny garaż rozmaitych modeli różnych marek i pościgach się nimi po znanych, słynnych , kultowych trasach, leżąc w łóżku lub jadąc autobusem. Z drugiej jednak, po każdych trzydziestu minutach zabawy zaczyna mi tak bardzo doskwierać brak trybu kariery, że potrzebna jest przerwa.
Wirtualny boks wyraźnie stracił na znaczeniu w ostatnim czasie. Nie bardzo widać chętnych do powrotu na ring i nowych pretendentów do tytułu. Najwięksi fani dyscypliny chyba z rozrzewnieniem wspominają bogate czasy przełomu XX i XXI wieku i poświęcają godziny na ogrywanie ostatniego Fight Night oraz odświeżanie klasyków.
Wiele było kontrowersji i obaw przed pojawieniem się FIFY 13 na półkach sklepowych. Obawiano się sytuacji, w której oznaczonej trzynastką część będzie tylko odświeżoną graficznie poprzedniczką. Wszystko miało się wyjaśnić dopiero wtedy, gdy gracze dorwą swoje egzemplarze i odpalą je na swoich komputerach i konsolach. Tak samo zrobiłem ja, a o tym, jakie odniosłem wrażenie po dłuższym zapoznaniu się z tytułem, przeczytacie w tym wpisie.
11 września od wczesnego ranka pobrać można było z pomocą Origin wersję demonstracyjną najnowszej FIFA 13. Niby nic, ale jednak w oczekiwaniu na 28 września, czyli dzień premiery, jest to jedyna szansa nawiązania romansów z nową futbolówką. Rodzi się tylko pytanie, czy dostaniemy naprawdę to, co EA obiecało, a może jednak byliśmy po prostu oszukiwani i mydlono nam oczy w imię marketingowych zasad żelaznych?
FIFA 13 od EA Games to wiodąca produkcja na rynku gier sportowych. Jedyną konkurencją, choć dla niektórych przeciwnik w walce o klienta z niej żaden, może być PES. Tak więc FIFA wiedzie sobie z roku na rok spokojne życie udoskonalając wprowadzone wersję wcześniej nowe cechy. Od dziesiątki serii wiedzie się już tylko coraz lepiej. Poprawiono większość aspektów rozgrywki, a sami gracze wydają się napawać optymizmem łapiąc kolejną odsłonę w swoje ręce. O trzynastce wiemy już parę rzeczy, a wpis ten pomoże wam je wszystkie, jednym ruchem, ogarnąć i przyswoić.
Pierwsza olimpiada, z której cokolwiek kojarzę to Igrzyska Zimowe w Calgary (1988) i niesamowita ceremonia otwarcia. W tym samym roku był jeszcze Seul, z którego jak przez mgłę wspominam złote medale Waldermara Legienia (judo) i Andrzeja Wrońskiego (zapasy w stylu klasycznym). Najbardziej w pamięci wryła mi się jednak domowa olimpiada, którą razem z tatą i bratem zorganizowaliśmy sobie pewnego letniego wieczoru w 1990 roku. Jako że żaden z nas aktywnym sportowcem nigdy nie był, więc... rywalizowaliśmy w grze Summer Games II na poczciwym Commodore C64.
Co prawda tenisowy sezon dopiero nabiera rumieńców, ale tegoroczne Australian Open pokazało, że możemy liczyć na naprawdę udane kolejne kilka miesięcy z największymi gwiazdami w roli głównej. Fani tej dyscypliny nie muszą z utęsknieniem patrzeć w kalendarz i odmierzać czas do kolejnego Wimbledonu czy Rolanda Garrosa. Wystarczy, że odpalą Top Spin 4.
Red Card Soccer jest przedstawicielem nieco zapomnianej dzisiaj szkoły gier piłkarskich, w których zasady były traktowane z przymrużeniem oka, a najważniejsza była dobra zabawa grających. Nie oznacza to jednak, że jest to diament, na który trzeba w tym momencie polować.
Jeszcze na przełomie wieków w segmencie gier piłkarskich nie brakowało różnych serii, które próbowały na odmienne sposoby wyróżniać się z tłumu innych. Jednym z ostatnich takich wyjątków, nim nadszedł czas molochów od Konami i EA, był właśnie produkt Midway, Red Card Soccer. Bardzo zręcznościowa sportówka, w której zawodnicy brutalnie faulują się na boisku i posyłają superstrzały w zwolnionym tempie, które wbijają golkiperów do bramki.
Tryb kariery i opcja rywalizacji ze znajomymi przez sieć jest? Jest. Licencjonowane kluby i nazwiska są? Są. Odpowiedni system zabawy obecny? Jak najbardziej. Super, ale do pełni szczęścia jeszcze może czegoś brakować.
Wymienione wyżej elementy często nam już nie wystarczą. FIFA wciąż nie może przyciągnąć konserwatywnych fanów Pro Evolution Soccer, bo nie ma trybu Master League. Kariera wciąż dla wielu jest tylko namiastką tamtego kultowego już modułu. Podobnie wiele osób narzeka na brak Ligi Mistrzów. Z drugiej strony, fani PES-a wciąż z zazdrością patrzą na ogrom klubów i piłkarzy dostępnych w konkurencyjnej zabawce. Wciąż czują też brak atmosfery wokół najważniejszych meczów, o czym wspominali fani serii nawet na gameplayu.
Nie tak dawno przeczytałem w rodzimej prasie growej, że seria Tony Hawk zaczęła się kończyć od trzeciej części. Czy aby na pewno?
Jeśli mnie pamięć nie myli to na często chybione eksperymenty twórców przeszedł czas sporo później. Spokojnie możemy jeszcze zaliczyć mało oryginalną „czwórkę” i pierwszego Undergrounda za solidne tytuły, które wcale nie zaszkodziły marce. I na pewno spodobały się fanom. Potem dopiero zaczęło się robić gorzej, bo niepotrzebne próby nawiązania do szaleństw Jackass, czy problemy z przeskoczeniem na kolejną generację sprzętu rzeczywiście postawiły pod znakiem zapytania przyszłość „Jastrzębia” na konsolach. Jej brak ostatecznie przypieczętowała spektakularnie nieudana premiera „Ride”.