Plants vs. Zombies 2 ma już niemal 25 milionów pobrań [INFOGRAFIKA]
Najpopularniejsze gry na Facebooku - sierpień 2013
MAU, DAU, konwersja, retencja i inne wskaźniki w grach Free To Play
Przychody i koszty dotyczące gracza, czyli wskaźniki w grach Free To Play, cz. 2
Darmowe gry bez Pay 2 Win – dlaczego nieetyczne zagrywki idą w odstawkę
Internetowy dżin czyta w myślach
W dniach od 11 do 13 lutego odbywały się w Amsterdamie targi Casual Connect Europe, poświęcone grom mobilnym, społecznościowym, przeglądarkowym i kasynowym, cechującym się w większości przypadków stosowaniem modelu biznesowego Free To Play. Biorąc pod uwagę rosnące zainteresowanie produkcjami mobilnymi (m. in. we wspomnianym modelu z mikropłatnościami) na całym świecie, ekipa GRYOnline.pl postanowiła odwiedzić targi w Amsterdamie i dowiedzieć się, jak w chwili obecnej wygląda rynek gier mobilnych, a także jakie ma on widoki na przyszłość.
Świat League of Legends pełen jest znakomicie zaprojektowanych postaci, które spokojnie mogłyby znaleźć miejsce we własnych grach. Który czempion najlepiej nadawałaby się do kolorowej platformówki, a który mógłby odmienić gatunek slasherów? W tym cyklu poznamy na to odpowiedź. Bohaterem piątego odcinka jest Brand the Burning Vengeance.
Legendarna seria gier strategicznych, której nieukończona trzecia część od lat pozostawała w sferze niespełnionych marzeń fanów, doczekała się wreszcie kontynuacji. Problem w tym, że pod znaną nazwą zaproponowano nam klona typowych, mobilnych gier ekonomicznych w modelu free to play ,zwanym też pay to win, nastawionego na drenowanie portfela gracza.
Kto nie grał w Age of Empires? Już, przyznać się, bowiem jest to niedopatrzenie, które natychmiast musi zostać naprawione. W sumie, to ciężko byłoby się uchować w świecie gier nie doświadczając tak sztandarowego tytułu, który według mnie był kamieniem milowym w rozwoju gier typu Real-Time Strategy. A teraz mamy okazję poznać projekt, który wydaje się być bliźniaczo podobny do znanej od lat gry.
Nienawidzę mody na gry free to play. Teoretycznie darmowe produkcje, w rzeczywistości skonstruowane tak, że albo płacisz, albo wkurzasz się na widok tego jak mozolne są twoje postępy. Bywa, że obchodzisz się smakiem na widok funkcji, które dostępne są tylko za wydaniem wcale nie tak małej kasy. Moda ta dosięga też dużych, znanych marek i stąd kolejne ich odsłony oferujące mniej niż poprzednie produkcje, za to teoretycznie darmowe. Czasem mają też dodatkowe funkcje, które w takiej formie irytują, a w zwykłej wersji mogłyby okazać się bardzo wartościowym dodatkiem do serii. A nawet nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Niee, najgorsze jest to, że mimo uproszczeń, mimo wyciągania na każdym kroku pieniędzy, mimo oparcia głównie na powolnym grindzie – te gry potrafią wciągnąć na amen.
Czasami zastanawiam się jak długo będzie to trwać. Jak długo gry w oczach mediów, będą głupimi gierkami dla nastolatków, sprowadzającymi ich na złą ścieżkę, nakłaniającymi do kradzieży, mordów. Ludzie muszą w końcu pójść o krok dalej, dorosnąć w prawdziwym tego słowa znaczeniu, żyć wraz z postępem technologii, oderwać się od starodawnych zwyczajów i być ponadczasowi.
Blizzard łupiąc kokosy z Diablo, Starcrafta i przede wszystkim World of Warcraft nie musi martwić się o swój stan finansowy jeszcze przez bardzo długi okres czasu. Lepiej dla nas, dzięki stałej sytuacji finansowej Zamieć pozwoliła sobie na dwójkę dzieci, jedno zostanie poddane próbie przetrwania na rynku MOBA, drugie prawdopodobnie podbije rynek gier karcianych. Rodzeństwo rusza w świat w darmowej formie z mikropłatnościami. I nadmienię jeszcze, że HearthStone: Heroes of Warcraft to świetna gra.
Wiele osób nadużywa systemu kontr i strony http://www.championselect.net, bezmyślnie kopiując picki tam podawane jako kontry. Przykładowo: "Teemo jest najlepszą kontrą na...". Z góry powiem, że Teemo nie jest kontrą na nic i nikogo. Co najwyżej upierdliwym, małym szczurem, zagrzybiającym okolice.
Popularność gier F2P ciągle rośnie. Okazuje się, że darmowe, nie znaczy wcale gorsze. Ba, czasem gry darmowe okazują się o niebo lepsze od produkcji, za które twórcy każą sobie słono płacić. Że pojawiają się w nich mikrotransakcje i posiadanie płatnego konta daje profity jego posiadaczowi? Cóż, z czegoś twórcy muszą żyć. Skoro jednak gra okazuje się niebywale grywalna, wciągająca i zachęcająca graczy do inwestowania w nią, musicie przyznać, że broni się już sama. Doskonałym przykładem takiej produkcji jest World of Tanks, białoruskiego studia Wargaming.net. Serwery pękają w szwach, gracze chętnie otwierają swe portfele, inwestując w 'golda', a dziennikarze z radością wybierają się na kolejne pomysłowe imprezy (przejażdżka prawdziwym czołgiem), organizowane przez Wargaming. Przypomnę, wszystko to za sprawą darmowej gry. Do tej pory Białorusini mogli się czuć niezagrożeni - całkowicie opanowali ziemię, przyszedł więc czas na powietrze (w dalszej perspektywie także wodę). Kilka tygodni temu swoją premierę miała kolejna gra z serii World of... i napotkała opór. Chciałoby się rzec, że powietrze jest opanowane przez myśliwce rosyjskiego studia Gaijin Entertainment, które postanowiło uszczknąć swój kawałek tortu. Co więcej, Rosjanie także planują rozwój serii o kolejne tereny zmagań. Kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko?
Pamiętacie swoją reakcję gdy Riot stwierdził, że support i jungler dostaną więcej złota? Ja ucieszyłem się jak dziecko, uważnie śledziłem wszystkie nowinki, które powoli wyciekały do sieci i wszystko wydawało się takie fajne. Człowiek cieszył się na samą myśl to tych cudach, które będzie można wreszcie kupić. Już widział oczami wyobraźni junglera, który może bić się jak równy z równym w topem. Supporta, którym będzie się dało ciągnąć cały team do zwycięstwa jak „normalnym” bohaterem. Zapowiadało się tak pięknie, a potem przyszły nerfy...