W świecie, który na wzór Tajlandii zdaje się żyć sportami walki, zbliża się wielki turniej. Młody chłopak właśnie stracił szansę udziału z powodu braku partnera do drużynowych zmagań. Sytuację ratuje tajemniczy przybysz. Wydaje się potężny i nieobojętny wobec uroczej matki młodzieńca. Szykuje się akcja i romans.
Kotka, żółw i patyczak poznają się na zaśmieconym parkingu. Każde z nich zostało porzucone przez właścicieli. Pobliska przyroda jawi im się jako dzika i niebezpieczna. Tym bardziej, że las „zszedł na psy”, a jeśli nie znajdzie się pan i władca tego miejsca – ryś, buldożery zrównają je z ziemią.
Gdy syn naftowego potentata grzęźnie w górach, a trudne warunki uniemożliwiają ratunek, jest tylko jedna osoba, na którą można liczyć. Żywa legenda o enigmatycznym pseudonimie: „K”. Jak przekonać do pomocy kogoś, kto pogrzebał własne życie? Czy misja ratunkowa ma jakiekolwiek szanse powodzenia? Jaką tajemnicę skrywa człowiek, któremu za imię starcza jedna litera?
Góreck jest dziwną, czerwono-żółtą istotą o humanoidalnych kształtach. Żyje w niestabilnym, baśniowym świecie. Jego ciało wydaje się rozpływać w powietrzu, a surrealistyczne otoczenie ożywa i obumiera zależnie od obecności jego młodego przyjaciela. Gdy pewnego razu oczekiwanie na kolejne odwiedziny niepokojąco się przedłuża Góreck wyrusza w podróż, by znaleźć odpowiedzi na od dawna dręczące go pytania.
Czwórka młodych dziewczyn rozwozi gazety na amerykańskiej prowincji, gdy nagle niebo staje się różowe, wylatują z niego wielkie dinozaury, a grupa zamaskowanych kosmitów porywa jedną z nich statkiem podróżującym w czasie…
Niespecjalnie przepadam za produkcjami z segmentu „okruchy życia” w których głównymi bohaterami są nastolatkowie. Z czysto prozaicznego powodu, okres dorastania mam już dawno za sobą a i problemy współczesnej młodzieży są mi kompletnie obce. W przypadku „Beztroskiego Kempingu” lub jak kto woli „Yuru Camp” jest jednak zupełnie inaczej. Manga należy do szeroko pojętego grona obyczajówek i bohaterami są nastolatki, ale tytuł czyta się z niemałą satysfakcją, zapewniając sobie sporą dozę relaksu po ciężkim dniu pracy.
W latach osiemdziesiątych nie mieliśmy dostępu do wielu zagranicznych komiksów. Szczęśliwie, rodzimi twórcy sumiennie wypełniali powstałą w ten sposób lukę. Janusz Christa oferował alternatywę dla „Asteriksa”, a Jerzy Wróblewski dla „Lucky Luke’a”.
Witam wszystkich w moim cyklu poświęconym tematyce gier przygodowych. Jestem pewien ze nie jestem jedyną osobą, która czasem wraca pamięcią do czasów, w których na pólkach pojawiła się gra Return the Monkey Island czy Broken Sword. Ilość zagadek, które na nas czekały oraz sposób ich zaserwowania sprawiał, że gry z tego gatunku dawały nam zajęcia na całkiem sporą ilość godzin oraz obdarowały nas wspaniale opowiedzianą historią w zamian za poświęcony czas. Z tego też powodu postanowiłem przedstawić tytuły, które są warte polecenia.
Na pierwszy ogień trafiła gra od niemieckiego studia Deadalic Entertainment. The Whispered World zostało (TWW) wydane w 2009. TWW cieszyło się bardzo wysokimi ocenami i dobrą opinią wśród graczy, co dało jej średnią ocenę w wysokości 8/10.
Dla wielu początki bywają trudne, sporo osób zastanawia się jak zacząć, jaka ma być treść pierwszego filmu, wpisu itp. Ja również mimo że wiele rozpoczęć już za mną, stresuję się tak samo jak zawsze. Jest to jednak stres związany tylko i wyłącznie tym by wszystko było jasne
i przejrzyste. Nie lubię niedomówień i operowania na „pseudo faktach”.
Beyond Good & Evil to gra trudna do sklasyfikowania. Bajkowa oprawa połączona z niebagatelną, wielowarstwową historią urzekła tyle samo osób, co zwiodła na manowce. Czy słusznie?