Czwórka młodych dziewczyn rozwozi gazety na amerykańskiej prowincji, gdy nagle niebo staje się różowe, wylatują z niego wielkie dinozaury, a grupa zamaskowanych kosmitów porywa jedną z nich statkiem podróżującym w czasie…
…i wbrew temu co można by na tym etapie przypuszczać nie jest to powieść, która przyprawia o zawrót głowy. W końcu Brian K. Vaughan to bardzo solidny scenarzysta, a "Paper Girls" to jego najlepsza seria zaraz po wyśmienitej "Sadze"*.
Motywy science-fiction bynajmniej nie grają tu pierwszych skrzypiec. Stanowią umiejętnie stosowaną przyprawę, która wzbogaca przygody czwórki uroczych dziewczyn. Stawia przed nimi niesamowite wyzwania, dzięki którym dobrze je poznajemy. Brzmi znajomo? Dokładnie. Podobne założenia przyświecają serialowi "Stranger Things".
Seria "Paper Girls" nie ma z nim wiele więcej wspólnego. Dziewczyny porwane ze swojej czasoprzestrzeni uparcie starają się wrócić do roku 1988 i zorientować w konflikcie między „Starymi”, a „Młodymi”.
Jest to znamienne, ponieważ historia nabiera tym samym metaforycznego wydźwięku. W ich pełnej eksperymentów, chaotycznej wędrówce łatwo dopatrzeć się symboliki dojrzewania, a w przewodniej wojnie - konfliktu pokoleń.
Atutem serii jest świetne prowadzenie historii oraz charakterystyczne, żarówiaste kolory. Wszystko to sprawia, że komiks czyta się świetnie, a jego estetyka zapada w pamięć. Ma klimat, do którego chce się wrócić.
Mimo, że seria zalicza się do science-fiction polecam ją także sceptykom gatunku. Ta historia wolna jest od cech, które zwykle przeszkadzają osobom stroniącym od fantastyki naukowej. Jest wykręcona, ale nie chaotyczna, skomplikowana, ale nie trudna. To komiks "dla dzieci w każdym wieku".
Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik
*Z tyłu głowy już słyszę głosy oburzenia, więc dodam gwoli uczciwości, że jest to tylko moja prywatna opinia, a lwia część fanów chlaśnie mnie w twarz krzycząc: "Ńajlepszy jest "Y: Ostatni z mężczyzn", głupcze!"