Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
"House of Cards", serial produkowany przez platformę Netflix, przebił moje najśmielsze oczekiwania. Drugi sezon dał mi nie tylko wszystko to, co tak bardzo pokochałem w pierwszej serii, ale przeniósł tę produkcję na jeszcze wyższy poziom!
Seriale mają to do siebie, że potrafią dostarczyć większą ilość emocji niż film, zgrabnie rozłożoną na każdy z odcinków. Można się w nie zdecydowanie bardziej zaangażować. Film często jest dziełem o zamkniętym charakterze. Rozpoczyna się, trwa i kończy wszystkie, a przynajmniej większość, wątków, które napoczął. Seriale z kolei potrafią dozować historię, nęcić nas zapowiedziami kolejnego odcinka czy też powstawać w bardzo dynamiczny sposób, zależnie np. od danych trendów. Sami scenarzyści przecież nie do końca mogą wiedzieć, jak potoczą się losy bohaterów, których ożywili. A skoro potrafimy się zaangażować, to potrafimy też odczuć swoisty smutek wynikający z odejścia serialowego bohatera…
Sezon 4. serialu The Walking Dead jest już na półmetku. Do końca zostało pięć odcinków, więc niewiele już teoretycznie mogłoby się wydarzyć. Mając jednak na uwadze fakt, że jest to serial dość specyficzny, gdzie twórcy często rzucają się na ścieżkę najmniej dla widzów prawdopodobną do zaistnienia, można by pokusić się o odrobinę fantazji i wykreować własne zakończenie trwającego sezonu tak, aby najpełniej wykorzystać motywy, które otwarto podczas powrotu na wizję drugiej połowy sezonu 4.
Na wstępie zaznaczam, że cały poniższy post jest przeznaczony dla osób, które zapoznały się wcześniej z sagą Pieśni Lodu i Ognia autorstwa George’a R. R. Martina. Jeśli jednak tego nie zrobiłeś, a zdecydowałeś się tutaj wejść, pamiętaj, że robisz to na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam za to, że zrobiłeś sobie spoiler ważnych wydarzeń z Westeros.
Zamiast pisać kolejny nudny jak flaki z olejem wstęp, rzucę Wam kilka haseł, które powinny Was zainteresować. HBO, mocne hollywoodzkie nazwiska, śledztwo w sprawię rytualnego mordu, okultyzm w Luizjanie i rzecz jasna seks. Czyli "True Detective".
Jeśli dołączyłeś do grona miłośników seriali, którzy starają się oglądać ten serial mimo przeciwności losu w formie blokad regionalnych, na pewno natrafiasz a nim na zwroty związane z amerykańską demokracją parlamentarną, często nie mające bezpośredniego odpowiednika w języku polskim.
Ten słowniczek ma na celu ci pomóc w oglądaniu doskonałej produkcji Netflixa.
W poszukiwaniu nowego serialu, kręte drogi amerykańskich propozycji zaprowadziły mnie do pałacu znakomitości zawłaszczonego HBO. To stąd wyszła przecież Rodzina Soprano, Sześć stóp pod ziemią czy Gra o tron. W ten sposób dotarłem do Girls, lub jak brzmi polski tytuł – po prostu Dziewczyny. Chwilkę poczytałem i odkryłem, że pomysłodawcą, głównym scenarzystą, reżyserką oraz aktorką odtwarzającą główną rolę jest zaledwie dwudziestokilkuletnia letnia Lena Dunham. Tak młoda osoba, żonglująca tyloma skomplikowanymi stanowiskami? To się nie może udać, pomyślałem.
Ile razy w chwili zdenerwowania lub irytacji marzyliście by kogoś zabić? Ot takiego profesora, który po tym, jak na osiemnaście pytań odpowiadacie prawidłowo, a na dziewiętnaste już nie, mówi wam: „Przykro mi, drugi termin”. Przez myśli ilu zdających przepływają wówczas mordercze myśli, których nie są w stanie zrealizować z najróżniejszych względów?
Ambitny serial science-fiction? Nie, to niemożliwe. Wszyscy przecież widzieliśmy przynajmniej kawałek najsłynniejszego serialu science-fiction w historii czyli Star Treka. Co z tego pamiętamy? Z reguły dużo kolorów, płytkie aktorstwo i generalnie jakąś niezrozumiałą… śmieszność. To samo przecież jest z literaturą. Owszem, chwalimy sobie Lema, Dukaja, Dicka i Bradbury’ego, ale większość jednak stroni od tego typu literatury. Cały ten gatunek, czy to w sensie literackim, filmowym czy serialowym, został zdegradowany do elementu kultury nerdów. Bo to przecież wszystko pseudonaukowe wymysły, a ci wszyscy kosmici to jakieś humanoidalne owady. A co by było, gdyby wyrzucić w pełni ten cały kicz, który otacza amerykańską science-fiction? Czy wyszłoby coś porządnego? Oczywiście! Nawet coś takiego powstało. Nazywa się to Battlestar Galactica.
Ulicami Birmingham kroczą chłopcy, których nie chcielibyście spotkać w ciemnym zaułku. Nie chcielibyście być im cokolwiek winni. Lecz z drugiej strony patrzylibyście na nich z niewytłumaczalnym zachwytem... Ci chłopcy to członkowie Peaky Blinders - niewielkiego, lecz nad wyraz ambitnego gangu, trzymającego władzę w Birmingham. Kradną, oszukują, wymuszają, ale przede wszystkim zajmują się bukmacherką. W daszkach swych czapek mają wszyte żyletki. Jeśli im podpadniesz - możesz zostać nieźle poharatany, stracić oko, a nawet życie...