Gry w edycjach pudełkowych znikną ze sklepów?
Duże i częste obniżki cen gier (nie) szkodzą graczom!
Czy duże i częste obniżki cen gier szkodzą graczom?
Subiektywne spojrzenie na edycje pudełkowe i edycje cyfrowe. Czy któreś są lepsze?
Edycje pudełkowe odchodzą w zapomnienie. Niestety
Wyjątkowo barwna gra bez kolorów - recenzja Limbo
Wydawnictwo Cranberry Publishing Ltd, specjalizujące się w wydawaniu czasopism w wersji cyfrowej o grach wideo (zwanymi GamerZines), udostępniło na swojej stronie darmowy, 16-stronnicowy magazyn w pełni poświęcony grze Battlefield 3. Można go potraktować jako mini-encyklopedię nowej gry DICE - zawiera informacje o misjach z trybu single, przegląd sprzętu z trybu multiplayer itp.
Wspomniany magazyn pobierzecie z tego miejsca. Podoba Wam się w ogóle taka inicjatywa?
Polskich graczy ta sprawa nie dotyczy, ale bez wątpienia jest ciekawym zjawiskiem, o którym warto napisać. Dystrybucja cyfrowa gier rośnie w siłę, a wraz z nią pomału kolorów nabiera streaming gier w rodzaju usługi OnLive (pisał o niej eJay jakiś czas temu). Oczywiście sklepy "prawdziwe" sprzedające pudełka z grami mają się dobrze, ale zdecydowanie czują oddech konkurencji. Oto opis kuponowej wojenki na linii: sieć GameStop - OnLive - Square - klienci. Z Deus Exem w tle.
Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Kiedyś było tylko pudełko. Stało, witało, uśmiechało się do swego nabywcy. Potencjalnego jak i aktualnego. Gdy dystrybucja elektroniczna zawojowała Internet, otrzymaliśmy nową formę nabycia danego dobra. Nowa alternatywa, nowe podejście. Pojawił się wybór. Każdy ma swoje zalety i mankamenty. A Wy? Wolicie grę w materialnym pudełku, czy cyfrowego szybkensa? Szybka rozkmina na szybki początek nowego tygodnia.
Valve to deweloper specyficzny. Nie musi spieszyć się z tworzeniem kolejnych swoich gier, ponieważ Steam, będący największą platformą cyfrowej dystrybucji na PC, zapewnia stały i wysoki dochód. Firma jest kochana przez graczy i kojarzona z wysoką jakością oferowanych produktów. Zaryzykuję stwiedzenie, że nie ma żadnego studia deweloperskiego, które darzono by taką atencją. Miłość ta jest odwzajemiona, a przynajmniej tak się nam wydaje.
Uwielbiam wszystkie gry jakie stworzyło Valve do tej pory. Half-Life miażdży klimatem, w drugiej części po raz pierwszy zobaczyliśmy jak powinna wyglądać w grach fizyka. Left 4 Dead pod pozorem prostego strzelania do zombiaków z ledwie kilku rodzajów broni, przemyciło najlepszy i najbardziej złożony tryb kooperacji w historii. Portal zmusił do wysiłku nasze szare komórki w niespotykanej dotąd formie. Druga część twórczo rozwinęła tę ideę. Każdą z tych gier nazwać możemy z czystym sumieniem „pełnym produktem”. Wydając pieniędze na grę Valve możemy być pewni, że tego nie pożałujemy. Według Steama przy obydwu częściach L4D spędziłem prawie sto godzin. Half-Life’a 2 przeszedłem, o ile dobrze pamiętam, pięć razy. Wydany niedawno Portal 2, zapewnia rozrywkę przynajmnien na 15 godzin. Statystyki zdecydowanie zawyżające dzisiejszą średnią. Nie da się nie kochać Valve, bo nie ma ku temu powodów. Na pewno?
Czasami nachodzi mnie myśl, że jestem jakimś pechowcem i człowiekiem, który totalnie odstaje od innych graczy. Nie stać mnie na kupowanie regularnie nowych premier, nie mam wszystkich konsol i mam baaaaaardzo duże zaległości.
Często jednak spotykam się z ocenami recenzentów gier i opiniami ekspertów od wirtualnej rozrywki, którzy krytykują, na przykład, odświeżane produkcje sprzed lat. Widzę, jak często dostaje się remake’om i wstydzę się swojego "niezrozumiałego przecież" entuzjazmu po usłyszeniu, że deweloper jako bonus do danej produkcji dodał pełną wersję gry z 19xx roku.
Nieczęsto zgadzam się z bossami elektronicznego świata. Połowa z wygłaszanych przez nich opinii to zwykłe chciejstwo, druga połowa to z kolei zapowiedzi kolejnych restrykcji względem graczy i wydawanych gier. Tym razem jednak jest inaczej. Kaz Hirai, od wielu lat związany z Sony, jeden z najpotężniejszych ludzi w branży, stwierdził, że wyłącznie cyfrowa dystrybucja to nie jest pieśń najbliższych dwóch, trzech, a nawet dziesięciu lat. Dlaczego? Otóż nawet w kolejnej dekadzie z całą pewnością na Ziemi będą takie miejsca, w które Internetowi nie uda się dotrzeć. W związku z tym prowadząc tam interesy trzeba będzie nadal posługiwać się fizycznym nośnikiem.
Teoria dobra, jak każda inna, ale uważam, że akurat Kazuo wie co mówi. Sony zajrzało w przyszłość oferując PSP GO, które z tego co wiemy nie radzi sobie w walce o klienta. Co prawda na karb owego nie radzenia sobie można zrzucić fakt, że PSP w ogóle nie jest szczególnie przez graczy pożądanym gadżetem.
Na koncie Steam mam ponad 30 gier. Mogę śmiało napisać, że kupowanie hiciorów w wersji cyfrowej mam opanowane jak jazdę na rowerze w wieku smyka. Powodów, dla których przerzucam się powoli na elektroniczny "deal" jest kilka, ale zacznę może od tego, który niekoniecznie widzi się Polakom jako zaleta. Chodzi o cenę. Żeby nie szukać daleko weźmy przykład Splinter Cell: Conviction. Wystarczy przejść się do pierwszego lepszego sklepu i porównać ceny. Wychodząc z Media Marktu jestem lżejszy o 99 zł. Korzystając ze Steama staje się biedniejszy w przypadku tego samego tytułu o blisko 190 zł. Różnica jak w mordę strzelił. To rezulat wstąpienia do Unii Europejskiej. Jesteśmy traktowani na równi z Brytyjczykami, Niemcami i Austriakami, mimo, że zarabiamy od nich znacznie mniej.
Załóżmy jednak, że producent po kilku tygodniach przecenił swoje gry na Steamie o 50% - to dość częste zjawisko dla tej platformy. W tej sytuacji cyfrowa dystrybucja jak najbardziej zachęca mnie po sięgnięcie do kieszeni. Promocje są bardzo zachęcające i w 95% przypadków dzięki nim decyduję się na zakup danej pozycji w katalogu. Po drugie - czas. Jako człowiek zafrasowany robotą i obowiązkami nie mogę sobie pozwolić na wypad po grę, ot tak (kupując w sklepie internetowym muszę dopłacić circa 20 zł za przesyłkę). Posiadając konto na Steamie mogę tego dokonać w dowolnym momencie, wystarczy kilka kliknięć (bardzo przydatna opcja w programie Valve to możliwość zapisania ustawień kupującego) i cierpliwie poczekać, aż gra ściągnie się na dysk. Inaczej to wygląda przy popularnych tytułach, na które czyha tysiące klientów. Serwery wówczas mogą nie nadążyć za potrzebami graczy i zamiast grę ściągnąć w jedno popołudnie, otrzymuję ją po 2-3 dniach. To już jest dość żałosne, ale w granicach akceptacji. Na ratunek przychodzi forma preloadu zawartości na dysk, ale to przywilej tylko niektórych gier.